-
melduję się jako kolena w paczce jojowiczka; w pół roku 23kg.... od stycznia trwa moje 2 podejście do wagi marzen i zbliza się czas i waga 75kg , lipiec kiedy w zeszłym roku mi sie wydawało ,że juz jestem odchudzona i .... w grudniu 96kg...
tym razem do tego nie dopuszcze bo sobie postawiłam cel przetrwac lato w siódemkach a od wrzesnia walka o szóstke pod choinke
za drugim razem jest trudniej...ale sie nie poddam ,nie ma mowy, albo wigilia z szóstką albo jak odpuszcze sytuacja sie powtórzy i będzie znów kolo100kg
życzę Ci powodzenia , będę zaglądać
-
Cześć dziewczyny
Moje Kochanie pojechało do domu, więc siadam do forum.. dużo się działo, oj dużo.
Zgodnie z planami i obietnicą, weekend wytrzymałam dietowo. Ogólnie trochę się bałam, bo mój luby uwielbia jedzenie na mieście (i z tego co widzę i słyszę, to wielu facetów tak ma, a kobietki za to wolą domowe.. o co to chodzi?), a mnie w pełni akceptuje i uważa za prześliczną (uwielbiam go za to... chyba nawet nie zdaje sobie sprawy ile to dla mnie znaczy), więc oczywiście z radością mnie zaprasza na różne chińczyki etc.. Martwiłam się, jak ja mu wytłumaczę, że tym razem nie chcę nigdzie iść, bo temat diety jest dla mnie okropnie drażliwy i nigdy z nikim otwarcie o tym nie rozmawiam, a przy chłopaku to same wiecie, czasem jakoś tak niewygodnie.. ale sama siebie zaskoczyłam, już przy śniadaniu w sobotę wyłożyłam mu wszystko.. że nie mogę tak wyglądać, jak wyglądam - on, że przecież jestem śliczna - ja, że naprawdę wiele to dla mnie znaczy i cieszy mnie ogromnie, że mu się podobam, ale sama sobie się nie podobam i nie chcę tak wyglądać i liczę na jego wsparcie. Pierwszy raz w życiu powiedziałam coś takiego własnemu osobistemu facetowi.. (to tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że to mój Jedyny). A on? Zrozumiał, przytulił i obiecał wspierać. Aaaach!
Oczywiście, jak człowiek tylko zacznie dietę, to od razu pojawia się sto pokus. W tygodniu szef miał imieniny i kupił dla wszystkich ciastka - głupio było nie wziąć. Ale wzięłam do siebie na górę, zapakowałam i zaniosłam Mamie do domu.. teraz w weekend luby zażyczył sobie spagetti - dostał, a jakże, a ja dzielnie szamałam warzywa z pary. Przyjaciółka przyszła z sokiem, ciastkami i czekoladkami za pomoc z matematyką.. no pięknie, za jakie grzechy?! Dzielnie się oparłam ciastkom - przyjaciółka, luby i Mama doskonale sobie z nimi poradzili beze mnie - a czekoladki czekają na imieniny znajomej Mamy, pójdą tuczyć kogoś innego..
Jeśli tylko starczy mi na to czasu (postaram się wcześniej wstawać..), to chciałabym wrócić do jeżdżenia na rowerku (mam stacjonarny). Oby się udało.
Znów czuję ten już niemal zapomniany, cudny przypływ energii wywołany dietą. I to nie tylko zasługa zdrowego jedzenia, ale dobrego samopoczucia - bo nareszcie robię coś dobrego dla siebie, walczę i wygrywam.. powolutku, po jednej bitwie, dotrę do zwycięstwa, o!
-
CzarnaWampirzyco dziękuję za odwiedziny
Julciu, Tobie również dziękuję. Naprawdę dobrze mieć tu kogoś znajomego z dawnych czasów ponownie razem zawalczymy i tym razem rzeczywiście się uda..
agamawi, zaliczyłaś to co ja, więc doskonale się rozumiemy.. jak tylko czas pozwoli, to i ja obiecuję do Ciebie zaglądać i zagrzewać do walki!
Smieszka1990, masz rację. Jojo jest jeszcze gorsze od dietowania . A najgorsze, że w ogóle nie podejrzewałam, że może mnie spotkać. "Jak to, mnie? Przecież taka dzielna jestem w odchudzaniu.." eh.. było słuchać mądrzejszych.
Jesi, oczywiście, że pozwalam Ci tu zaglądać. A nawet zapraszam serdecznie . Wątpię, byś znalazła tu jakieś dobre rady co do uniknięcia jojo - mi się nie udało.. ale za to będziesz wiedziała, czego na pewno nie robić. Waż się regularnie i pilnuj, każde odchylenie jest złe, ŻADNYCH wymówek. Żadnego odkładania na później, "bo już przecież wiem jak, umiem zrzucić, jak będzie trzeba, to zrzucę raz dwa". Potem to już droga w jedną stronę.. Ja, mówiąc szczerze, w tej chwili sama nie wiem jak się będę starać o to, żeby utrzymać wagę. Boję się, że popadnę w obsesję, żeby tylko nie przytyć. Ale chyba lepsze to, niż jojo. Chociaż żadna skrajność dobra nie jest. Tak samo jak byłam przekonana, że nigdy nie wrócę do tak ogromnej wagi, tak uważam, że anoreksja mi nie grozi. Nadal tak sądzę, ale nauczona doświadczeniem już wiem, że na wszystko trzeba uważać. Pilnuj się bardzo, proszę .
Autkobu, dobrze zatem, że po zaliczeniu jojo i Ty postanowiłaś wrócić do diety trzymam kciuki za Ciebie i życzę powodzenia!
Liebe86, niezależnie od tego ile się schudło, a ile z tych kg przyjęło z powrotem, jest to tak samo okropne uczucie, więc wiem, jak i Tobie musiało być z tym ciężko. I owszem, nauczona na błędach postaram się ich więcej nie popełniać. Dziękuję za wsparcie, przyda się na pewno..
dolinalotosu, witam u mnie . To mi poszło mniej więcej tak samo jak Tobie - w zeszłe wakacje ważyłam jeszcze około 80kg. W pół roku się spasłam. Może i za drugim razem jest trudniej ze strony organizmu - on też się czegoś nauczył za poprzednim razem i pewnie będzie dzielnie bronił tych swoich zapasów.. - ale my za to też czegoś się nauczyłyśmy. Nie zmarnujemy swojego trudu po raz drugi, prawda? Trzymam kciuki za Ciebie.
Wiecie, to jest aż smutne, że tyle z nas zaliczyło jojo. A tak dużo się o tym naczytałam, że 80% odchudzonych potem wraca do dawnej wagi, albo nawet ją przekracza.. i głupio wierzyłam, że mnie to na pewno nie dotyczy. Pozwoliłam, żeby mojej uwadze umknęło pół roku tuczenia przerażające..
Dziękuję Wam Wszystkim ogromnie za odwiedziny - troszkę się bałam, że przejdę tutaj bez echa, ale na szczęście się nie zawiodłam - na forum zawsze można liczyć . Dobrze jest być pośród osób, które tak świetnie znają i rozumieją mój największy problem.. dziękuję jeszcze raz i dzięki Wam na pewno będzie mi lżej dietować. I nie powtórzyć dawnych błędów.
Zaraz mecz, więc lecę oglądać, ale zaraz potem obiecuję Was Wszystkie poodwiedzać i zostawić trochę optymizmu i energii na kolejne dni zdrowego odżywiania (to brzmi mniej groźnie niż "dieta" ).
Buziaki!
C.
-
Też tak robiłam z niechcianymi darowanymi słodyczami. To dobry sposób, a i innym daję sie trochę radości słodkim upominkiem
Trafił Ci się facet na poziomie i kochający mimo wszystko. Musisz go hołubić , bo na to zasługuje
Trzymam kciuki za rowerkowanie. To dużo daje. Szybciej się chudnie, niż na samej diecie.
POZDROWIENIA!!!
-
Witam poniedziałkowo
Wczoraj po meczu jednak nie udało mi się Was poodwiedzać, ale nadrobiłam wszystko teraz. Zrobiłam już rajd po Waszych wątkach, więc kończę u siebie.
Dzień udany i radosny ogólnie. Rano waga dała mi powód do owej radości - pokazała 105kg. Z tej okazji mogłam sobie wreszcie zrobić prezent, który niedawno wymyśliłam za pierwsze 5kg - przeszłam się do sklepu z naturalną żywnością, żeby trochę zaszaleć! Cieszyłam się na to jak dziecko, kto by pomyślał. Zakupiłam trochę różnych herbat (jestem maniaczką zielonej herbaty i wszelkich innych kolorowych, owocowych, ziołowych..), nasionka na kiełki soi, soczewicy i słonecznika (będę sobie jak dawniej hodować do sałatek, mniam!), nasiona amarantusa (w tvn style mnie poinformowali, że to dobre i zdrowe), oraz - na spróbowanie - chipsy jabłkowe i buraczane.
Dieta dzisiaj następująca:
śniadanie: melon i arbuz 660g - 198kcal
drugie śniadanie: mleko czekoladowe Łaciate 200ml - 134kcal
przekąska: chipsy jabłkowe 20g - 67kcal
obiad: ziemniaki na parze 150g, kurczak 30g, buraki na parze 200g - 226kcal
deser: chipsy buraczane 20g - 52kcal
kolacja: serek wiejski 100g, pomidor 230g, ogórek 150g, Wasax2 - 220kcal
Razem: 897kcal.
Jeszcze zjem zaraz codzienną dawkę bakalii (dwa migdały, dwie suszone morele, dwa orzechy nerkowca) i będzie w sam raz.
Na dodatek trochę się dzisiaj nałaziłam (z uczelni do zdrowego sklepu, potem wysiadłam wcześniej i przeszłam się do domu przez park), a po powrocie.. wsiadłam na rower! pojeździłam pół godziny bez większych problemów, chyba coś tam z dawnej formy się zachowało, ach jak przyjemnie zrobić coś dla siebie!
Kiełki już nastawione, teraz będę codziennie niecierpliwie na nie spoglądać i namawiać, żeby rosły zdrowe i duże. Z tym amarantusem muszę przemyśleć do czego go dodawać, może do serka wiejskiego. Sam z siebie (spróbowałam kilku nasionek) smakuje trochę jak nieposolony popcorn bez tłuszczu .
Planuję dawać sobie nagrody za każde zrzucone 5kg. Zarabiam, więc mnie na to stać, co mi tam! Zresztą teraz i tak mam więcej pieniędzy, bo nie wydaję już ogromnych sum na słodycze... a jak o tym pomyślałam, to naprawdę sporo wydawałam tak bez sensu zupełnie. A można zaoszczędzić i sobie coś kupić. Za następne 5kg będzie książka - chcę sobie uzbierać całą serię Świata Dysku mistrza Pratchetta więc najwyższa pora zacząć. A po cichutku się przyznam, że przy końcu diety czekają dwa prezenty-nagrody - perfumy Davidoffa, Cool Water, które marzą mi się od dawna.. i tatuaż aczkolwiek z tym to nie wiem jak będzie, bo moje Kochanie nie jest zbyt pozytywnie nastawione do takich rzeczy . Ja bym chciała, ale zobaczę..
Coś jeszcze chciałam popisać (z natury jestem mocno gadatliwa), ale zapomniałam oczywiście w tym wszystkim.
Jesi, masz całkowitą rację co do faceta trafił mi się wyjątkowy i staram się jak mogę być dla niego najlepsza.
A kwestia facetów to mnie tu zawsze na forum zastanawiała. Tzn nie facetów na diecie, ale facetów pań dietujących tutaj. Niby się tak narzeka na mężczyzn, że tylko fizyczność jest dla nich ważna, że wszędzie ta kobieca golizna, że biust, że nogi, że tyłek, że tylko szczuplutkie.. a jak tak patrzyłam, to baaaardzo wiele z dietujących kobietek, nawet tych z dużą ilością nadprogramowych kilogramów, miało wiernych i kochających partnerów, narzeczonych, mężów. Może jednak nie jest z nimi tak źle. Albo są realistami heheheh.
Na studiach ciężki okres, a ja zgodnie z przewidywaniami siedzę i czytam forum ale lepsze to, niż żebym się miała obżerać świństwami or sth.
A już się nie mogę doczekać końca sesji i lipca. Mam opracowany szczegółowy plan jak będą wyglądać moje dni - będę wcześniutko wstawać, rowerować, potem kąpiel, do pracy, tam dwa posiłki, do domu, obiadek, może rower, ćwiczenia, spacerki, lenistwo słodkie dochodzę do wniosku, że lubię być na diecie! Niesamowite. Mimo tych wszystkich wyrzeczeń i trudów, które prędzej czy później staną się o wiele cięższe niż teraz na początku, strasznie mi się to podoba. Czuję, że mam w sobie mnóstwo siły i jednak gdzieś głęboko schowaną i zakorzenioną wolę, która potrafi przezwyciężyć pokusy. I dobrze, niech będzie dzielna.
Życzę Wszystkim Wam miłego wieczoru!
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
pewnie, dieta jest fajna - widzi się przed sobą cel i dąży do jego osiągnięcia a widząc te malutkie sukcesy po drodze to serce rośnie!
sesja się jeszcze na dobre nie zaczeła, a ja już końca wypatruję
pozdrawiam!!!
Czas wszystko zmienia. Tak mówią, ale to nieprawda. Konieczne są czyny. Gdy nic się nie robi, wszystko zostaje takie jak było.
I just can't wait until tomorrow... because I get better-looking every day!
Mój pamiętnik:Ogarniam jamę chłonącą i przełączam odkurzacz na niższe obroty!
-
Cauchy!!!!
ależ jesteś rozgadana!!!!
zalazłaś we mnie wiernego słuchacza!!!! z ciekawością i radością przyglądam sie Twemu dietkowemu nastawieniu i jeśli pozwolisz to troszkę sobie go uszczknę, gwarantuje ,że nie poczujesz
tez sobie obiecywalam nagrody , ale potem klopoty wszystko przyćmiły i zapomniałam... czas wrocić do tego sposobu bo jest dobry
gratuluję dietkowego wekendu
i życze spadku kilosków- jaki masz system wazenia
-
Bardzo dobrze mi się Ciebie czyta
Masz tyle do powiedzenia, tyle mądrych przemyśleń i sugestii dotyczących nie tylko diety.
Okazuje się, że ja też lubię Twoje długie posty
Pozdrawiam i czekam na więcej
-
Oj dziewczyny, nie wiecie co czynicie zachęcając mnie w ten sposób do pisania.. same wiecie jak to jest, zaczyna się dietować i chce się ze wszystkimi dzielić tą radością i entuzjazmem. U mnie najwyraźniej objawia się to rozpisywaniem namiętnym
dolinalotosu, właśnie podczas kąpieli się nad tym zastanawiałam, bo póki co to tak się ważę od przypadku do przypadku - wiem już, że obsesyjne stawanie na wadze codziennie daje dużo radości tylko na początku diety, potem człowiek się nastawia, a rezultatów z dnia na dzień waga już pokazywać nie będzie.. toteż mam zamiar mierzyć się i ważyć w każdy piątek rano. Dopóki były zajęcia w piątki o 8mej mogłoby to być uciążliwe, rano się człowiek spieszy, żeby zdążyć, ale jako że w tym właśnie tygodniu zajęcia na uczelni się kończą, to będę miała spokój i czas, żeby wszystko pomierzyć i pozapisywać. Bo to też dużo daje, mam całe tabelki z poprzedniego odchudzania i będę mogła teraz porównywać jak mi idzie w stosunku do tamtego podejścia. Oby szło równie dobrze..
A kolejna sprawa, nad którą się oczywiście zastanawiam również w kąpieli, to te nagrody . Tak ostatnio myślałam nad tym i doszłam do wniosku, że nie ma znowuż tak wielu rzeczy, które mi się marzą (i są w moim zasięgu pod względem finansów). Bo Mini Cooper to wiadomo, może za 20 lat sobie zapracuję na to cudo. Ale dziś wymyśliłam takie urządzonko do hodowania kiełków - przydałoby się, bo póki co moi podopieczni muszą zakorzeniać się w mokrej wacie na talerzyku na parapecie.. ale lepsze to niż nic. Coś jeszcze mi przyszło na myśl, ale zapomniałam, hmmm... nie wiem .
Ale suma sumarum to chyba dobrze, że nie mam aż tak wielu pragnień przedmiotowych. Może to oznacza, że (pomijając kwestię wagi) jestem jednak całkiem szczęśliwym człowiekiem.
autkobu, u mnie to samo.. pierwszy egzamin mam w tę sobotę, a ja już się nie mogę doczekać aż będę po sesji - bo będzie dużo wolnego czasu i możliwość odpowiedniego zagospodarowania owego, oczywiście pod kątem dietki i ruchu!
Przypomniało mi się.. byłaby najwyższa pora kupić rower (bo stacjonarnym to do pracy nie dojadę..). Swego czasu miałam taki zwykły, ale postał przez zimę na balkonie i rdza się do niego dobrała (mam nadzieję, że od niego utyła, cholera jedna!). Więc skończyło się na tym, że rowerka nie mam, a przydałby się.. lubiłam sobie jeździć po okolicy, mieszkam na obrzeżach Krakowa, więc tutaj sporo ładnych terenów do pozwiedzania. To byłby niezły prezent, może zacznę męczyć ojca..
Jesi, dziękuję, że do mnie zajrzałaś i dziś . Mi się bardzo miło czyta Twój wątek, więc sympatia jest obustronna! Co mnie cieszy niezmiernie.
Ach, i jeszcze muszę Wam się pochwalić, że przerowerowałam drugie pół godziny dziś, tak mi się spodobało. A przed TV to całkiem szybko leci. Akurat leciało na tvn style o kobitce czterdziestoletniej, waga 100kg. O dziwo jadła sporo warzyw i owoców, nie jadła w ogóle słodyczy, ale za to ogromne ilości i do tego np cztery skrzydełka i dwa kotlety na kolację . W sumie w kotletach to wygląda na dużo, ale ja przecież podobnie się pasłam chipsami i ciastami. Taaa, niedawno na moim osiedlu otwarli cukiernię, łobuzy. A do tego jeszcze owa pani z programu piła straszne ilości kawy - naliczyłam z 8 szklanek (i to całkiem pojemnych) na dzień. Bueee... ja od paru lat (początków liceum, to już trochę minęło..) kawy w ogóle nie pijam i co? Żyję! A ile energii mam . Zielona herbata ma działanie zbliżone, a o ile zdrowsza.
Ponownie się rozgadałam, a pora spać. Jutro wstaję wcześnie i trochę się pouczę.
Dziękuję Paniom za mile spędzone popołudnie na forum
Buziaki i dobrej nocy dla Wszystkich!
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki