Dobry wieczór

Dzisiaj zjadłam jeszcze:
podwieczorek: groszek Bonduelle (tylko to miałam w zapasie w pracy)
kolacja: jajko na twardo x2, żytni z Bieluchem, ogórek
Łącznie kalorii w dniu dzisiejszym: 1020.
Mogło być lepiej, ale trudno. To przez to, że tak długo w pracy zostałam.

Przed napisaniem tej notki zrobiłam brzuszki więc koniec końców mam tylko jeden dzień przerwy, a nie dwa. Ha!

A po przeczytaniu o dzisiejszym niemiłym doświadczeniu bez z dwoma babsztylami w roli głównej przypomniało mi się wydarzenie z zeszłego roku, z uczelni.. Albo może nawet i wcześniej to było?
Wiem, że się odchudzałam i trochę odchudzona już byłam. Było tuż przed ćwiczeniami - kolos, siedzieliśmy już w sali, ja jeszcze dojadałam podwieczorek - jadłam ostatnią kromkę ryżową. Pani doktor (!) weszła, przywitała się, zobaczyła mnie jedzącą, coś tam powiedziała, żebym sobie w spokoju dokończyła.. po czym opowiedziała historyjkę... Jak to stała sobie na przystanku i nieopodal stała jakaś dziewczyna bujnych kształtów, jedząca obwarzanka or sth. I pijaczek stojący obok skomentował: "taka gruba, a jeszcze je" - i to wszystko opowiadając patrzyła na mnie. Po puencie większość sali wybuchnęła gromkim śmiechem, poza osobami, które z grupy były mi najbliższe.. Popatrzyłam tylko na przyjaciółkę i wymieniłyśmy zniesmaczone spojrzenia..
Ale ale - to nie koniec historii . Skończyłam tego kolosa dość szybko i oddając jej przed wyjściem kartkę miałam chyba wszystkie uczucia w spojrzeniu.. Dowiedziałam się, że zaraz po skończeniu pisania poprosiła grupę o mój numer na komórkę, po czym zadzwoniła i zostawiła na poczcie głosowej przeprosiny. A na mojego mejla z odpowiedzią odpisała, że nie może tego tłumaczyć niczym innym, jak "własną głupotą".
Wiele przykrych rzeczy w życiu usłyszałam, ale to chyba było najgorsze - może nie jakoś strasznie dosadne i wredne, ale po prostu strasznie poniżające, bo powiedziała coś takiego przy całej grupie. Ale najbardziej mnie chyba zabolało to, że tak wiele osób się śmiało - nie wiem, czy tak zupełnie brakowało im wyczucia, może nie zrozumieli aluzji? I oczywiście nikt z nich mnie nie przeprosił.
Mimo że pamiętam to do dziś i wiem, jak mocno wtedy zabolało, to jednak ten element satysfakcji miałam, kiedy pani doktor mnie przepraszała.. ale tak czy siak, wtedy przestałam ją lubić.

tamarko, ja w miarę możliwości staram się codziennie jeść na śniadanie owoce . No ale nie zawsze mam jakieś w domu, a szkoda. Cieszę się, że zainspirowałam .

jeżu, w sumie dzisiaj to niewiele padało, mogłam pojeździć - no ale rano pewności nie miałam jak będzie. A jeździć w deszczu nie chcę, cała się przy tym brudzę razem z rowerem, mokro, niemiło, brrr.
Z tymi dziećmi to fakt - czasem się zastanawiam, czy warto im taki los ofiarowywać. Gdzieś wyczytałam, że ze względu na zanieczyszczenie planety i malejące zasoby słodkiej wody nasze pokolenie jest ostatnim, które będzie żyło we względnym spokoju i szczęściu - każde kolejne będzie coraz dotkliwiej odczuwało destrukcyjny wpływ swoich ludzkich przodków na środowisko.. I się zastanawiam, czy taka chęć posiadania dziecka nie jest czysto egoistyczna.. ale to pewnie też instynkt, nie tylko macierzyński, ale i taki biologiczny - gatunek musi przetrwać .
Dziś lubemu zakomunikowałam, że chcę bobasa przed 30tką, a najlepiej to tak jakoś za 5 lat - a on co na to? "nie przyjmuję tego do wiadomości"... Phi! Jak za pięć lat powie to samo, to wiecie co zrobię? Powiem mu, że jak on mi nie chce maluszka zrobić, to na pewno znajdzie się ktoś inny, chętny
Nie no, żarty żartami.. ale mam nadzieję, że jednak z biegiem czasu i jemu ochota na płodzenie potomków przyjdzie . Chociaż mi pewnie za jakiś czas przejdzie to ciśnienie. Oby! Bo go przecież zamęczę gadaniem o dzieciakach

Jesi, ja jem tę gotową kaszę z warzywami, więc rzeczywiście - wiele jej nie ma. U mnie standardowe podanie kaszy gryczanej, to kasza, jajko sadzone i kefir - bardzo smaczny zestaw . Natomiast z mięsem lubię kaszę jęczmienną (perłowa? jaglana? nie do końca wiem co jest co..).

Pring, już jestem grzeczna i jem powyżej tysiąca . To taki wyskok był tylko, przez te badania i w ogóle..

Moniko, wyniki badań poznam jutro, tak jak i wyrok . Coś czuję, że lekarz przepisze mi całą długą listę leków - planuję wydać na nie pieniądze przeznaczone na kupno nowego materaca, a to będę musiała odłożyć na koniec miesiąca, jak wypłata przyjdzie.. Ale już dzisiaj na necie szukałam i znalazłam tanią aptekę w okolicy (Ziko), więc się tym chociaż pocieszam.. zaoszczędzę pewnie z 20zł

Hmm, powinnam jeszcze przygotować jakiś obiad na jutro do pracy.. a nie chce mi się nic a nic..
Oby pogoda wreszcie była jakaś do rzeczy, bo bym pojeździła chętnie.
O, a jutro piątek - ważenie! Heh.. byle w prawo! (suwaczek, nie wskaźnik na wadze)

Dobrej nocki dziewczęta
Buziaki, C.