a to "ciepło i słodycz" to coś złego
a to "ciepło i słodycz" to coś złego
Nie, nie zlego. Ja taka nie jestem w "temacie odchudzanie". Nie jestem taka przede wszystkim sama dla siebie
Margolka123 - reaktywacja - Grupy Wsparcia Dieta.pl
Od 1.10.09 do 12.05.10 - 22 kg
Dukam dalej, do skutku!
czasami ta slodycz i cieplo na temat odchudzania moze powodowac, ze nam sie za bardzo poblaza, ze sami od siebie nie wymagamy tyle, ile jestesmy w stanie dokonac. Czesto kazda z nas ma chwile, kiedy odchodzi od diety, kiedy zaczyna bez opamietania objadac sie, potem wracamy skruszone na forum, a tu zostajemy rozgrzeszone, poglaskane, ukochane itd. Tylko szkoda, ze przy okazji tak samo intensywnie nie potrafimy na siebie nawrzeszczec i pacnac w glowke, zeby nam raz na zawsze (na okres odchudzania) odechcialo sie napadow obzarstwa, ktore potrafia zniweczyc tyle wysilku. I nie mowie tu o tych momentach, kiedy ktoras z nas zje cos ponad norme, np baton czy pizze,albo wypije o jedno piwo za duzo. Na litosc Boska, nie jestesmy maszynami,a ludzmi i czasami nie potrafimy sobie odmowic, ale to nic nie znaczy, jesli zdarzy sie to sporadycznie. Co innego, kiedy ktoras z nas deklaruje, ze sie odchudza, a przykladowo raz na tydzien rozbi sobie w dietkowaniu przerwe jedzac co pod reka. Nie wolno nam sie nad soba uzalac. Ja sie bardzo dlugo nad soba uzalalam, biedolac jaki to swiat jest niesprawiedliwy, bo jest! Ale co my na to poradzimy? Czy jak bedziemy sie gniewac na caly swiat i zazdroscic tym, co moga bezkarnie sie objadac (kurde, tez im zazdroszcze, ale to normalne!), to nam bedzie lepiej? Nie ma sensu tracic na to czasu, a np jeszcze lepiej przemyslec swoja dieta tak, bysmy nie odczuwaly tego, ze czegos nam brakuje.
Pozdrawiam!
aneecia ja się zgadzam z tym wszystkim co piszesz, ale często ta słodycz tutejsza naprawdę dobrze mi robi - i to nie tylko w kwestiach dotyczących odchudzania, ale tak po prostu i dla mnie to jest jedna z podstawowych zalet tego czata i powodów dla których tak chętnie tu przychodzę oczywiście - czasem nalezy siebie albo kogoś ochrzanić porządnie, ale też czasem bardzo potrzebne jest poglaskanie po głowie bo jest właśnie tak jak mówisz - nie jesteśmy maszynami i czasem za dużo słów "negatywnych" nas nie zmotywuje a zniechęci, bo to są delikatne sprawy
pozdrawiam gorąco
heja
jakaś ciekawa dyskusja się tu wywiązała
Jakoś tak zgadzam się ze wszystkimi z Was po trochu
sama też mam krótkowzroczność (ponad -6) i mimo uprawiania sportów (przez 2 lata aerobik sportowy) od kilku lat wada mi nie rośnie i nigdy żaden lekarz nie dał mi na to zwolnienia, nawet jak kiedys chciałam (w podstawówce) to powiedział mi że niecwiczeniem zrobię sobie krzywdę (czy ktoś zna kogokolwiek komu odkleiła się siatkówka? )
co do jedzenia - odchudzam się od zawsze (zaczełam w przedszkolu - jako 5 latka) i zawsze byłam gruba - odchudzam się oznacza nie jem słodyczy jem tylko czarne pieczywo, nie uzywam śmietany, majonezu itp. co każda z nas wie,
ale zauwazyłam, że zgubiło mnie wieczorne jedzenie - jedzenie po 18:00.
Przez ostatnie 2 lata jadłam ok. 1000 - 1500 kcal dziennie, ale kiedy? o 22:00 po powrocie z uczelni..
i tu zgadzam się z kaocia - to rozregulowny metabolizm - sprawa indywidualna - my po prostu nie możemy dużo (pozno!!!!) jeść, ani jeść tego co chcemy
(ja też mam chudego faceta - jak większość z Was - 54 kg - 176 cm - i to przytycie było tez spowodowane tym że jadłam mniej więcej 1/2 - 1/3 tego co on - jemu nie zaszkodziło - a mi tak) no i też mu zazdroszczę tej dowolności w dobieraniu posiłków
tak jak wszystkie z nas mam okresy spadku wagi i wzrostu - wahałam się między wagą 59 a 85 w krótkim czasie
A moja główne zasada to: nic po 18:00 (od 3 tyg. bez wpadek mam też dietkę 1000 kcal) i moim zdaniem nie ma wtedy zadnego problemu w jedzeniu tego co rodzina - w ten spsób odchudzałam się w podstawówce - to co reszta (bez deseru i kolacji), ale 1/2 porcji i to naprawdę działa, może nie spektakularnie szybko, ale działa
trzymajcie się i pozdrówka (bedę tu teraz często wpadać)
Hefalumpf - masz rację. Za pomocą jedzenia połowy da się schudnąć.
Ale muszę Ci powiedzieć, że po przeczytaniu twojego postu nie mogę uwierzyć w jedno - jest mężczyzna szczuplejszy od mojego męża. Ja zawsze twierdziłam, że większego chudzielca od mojego męża nie ma na świecie, a tu taka niespodzianka. (Mój mąż waży 56 przy wzroście 172).
Pozdrawiam.
Start: 07/01/2014 - Dieta 1650 kcal
Tu jestem:
http://dieta.pl/grupy_wsparcia/xxl-2...czesc-1-a.html
hehehehehehe
a ja jeszcze szczuplejszego od mojego nie spotkałam
pozdrawiam serdecznie
a i co do ćwiczeń - nie chcę być źle zrozumiana - nie wskazane jest podnoszenie ciężarów, robienie fikołków itp, ale spacery, marsze, taniec, rower, biegi (choć podobno nie są super zdrowe) itp. mozna bezproblemowo robić
Hefalumpf z ciekawości sprawdziłam, ile masz wzrostu, bo to docelowe 49 wydało mi się ogromnie mało... Celem Twojego odchudzania jest NIEDOWAGA, czy może coś pokręciłam? 49 kg przy wzroście 170 cm?
spokojnie.. do takiej wagi mnóstwo mi jeszcze brakuje...
podałam plan maksimum - najprawdopodobniej zatrzymam sie (jeżeli mi się uda) na 55, albo coś około, ale wole być przygotowana na najgorsze
Zakładki