Gaguś, dziękuję za Beksińskiego na moim wątku. Jest on jednym z moich ulubionych artystów, jego twórczość bardzo mnie wzrusza, w tym co najmniej 2 razy do łez.
Pierwszy raz miał miejsce gdy jakieś 7-8 lat temu w jego muzeum w Sanoku stanęłam przed moim ulubionym z jego obrazów. Ponieważ on ich nie tytułował, spróbuje opisać, może będziesz wiedziała, o który chodzi - utrzymany w brązach obraz czegoś w rodzaju wąwozu, którego górna część przekształca się w monumentalne sylwetki kamiennych olbrzymów, a dołem wąwozu biegnie malutki człowieczek, niosący pochodnię. I pomimo, że zajmuje on może 1/100 obrazu, jest pierwszym fragmentem, który się zauważa. Dla mnie, pomimo posępności tego obrazu, jest w nim bardzo dużo optymizmu i jakieś takie przesłanie, że w tym czasem groźnym i posępnym świecie jedna jednostka potrafi go rozjaśnić, jeśli tylko ma w sobie dość światła.
Drugi raz oboje z mężem ryczeliśmy jak bobry, gdy przeczytaliśmy o śmierci Beksińskiego, w dodatku w takich bezsensownych okolicznościach i z tak absurdalnego powodu.![]()
A ja chciałam Ci zostawić jeden obrazek Niemca Hansa-Wernera Sahma. Tworzy on krajobrazy trochę inne, niż te Beksińskiego (i rzadziej są w nich jakiekolwiek istoty żywe lub nieżywe), ale jest w nich podobny element miejsc, które odwiedzamy w snach, które teoretycznie są niemożliwe, przeczą prawom fizyki... a jednak znamy je ze snów, z innej rzeczywistości (a na tym konkretnym obrazku też jest ulubiony motyw Trini - malutki ogieniek w dużym, monumentalnym miejscu... ileż ja razy w snach siedziałam przy tym ognisku!).
Uściski
![]()
Zakładki