Strona 4 z 10 PierwszyPierwszy ... 2 3 4 5 6 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 31 do 40 z 92

Wątek: ten dzien, weekend, tydzien, miesiac to porazka dietetyczna

  1. #31
    Guest

    Domyślnie

    Nantosvelta zdecydowanie TAK

  2. #32
    bebe13 Guest

    Domyślnie

    Po przeczytaniu tego wszystkiego co zostało napisane po mojej - raczej krytycznej - wypowiedzi dochodzę do wniosku, że czasami nie ma sensu się odzywać.
    Najważniejsze jest robić swoje, chudnąć a później trzymać wagę. Tego wszystkiego życzę i sobie i wam...
    A jeśli chodzi o "odstępstwa" i "wpadki" to czy pod tym samym słowem nie kryje się ten sam: cukierek, ciastko, porcja loda. Jak zwał tak zwał. Ważne by efekty były...

  3. #33
    Awatar margolka123
    margolka123 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    17-05-2004
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    1,845

    Domyślnie

    Nie bebe - jesli kalkulujesz ze zjesz kawalek ciasta, i miescisz sie w limicie, to to jest Twoja strategia chudniecia, i do niej sie nie czepiam
    Jak rzucasz sie na zarcie, i potem Ci wstyd, to to jest wpadka, i o tym mowie. O takiej wpadce, po ktorej wracasz grubsza o kilogram lub trzy, w zaleznosci od czasu trwania.
    A jesli Cie urazilam tym, ze jestem na forum dluzej niz miesiac, i ze w tym czasie schudlam ponad 4 kg, i to jest powod dla ktorego stwierdzasz, ze czasem lepiej sie nie odzywac, to rzeczywiscie - zanim cos napisze o kims, lubie sprawdzic


    Margolka123 - reaktywacja - Grupy Wsparcia Dieta.pl
    Od 1.10.09 do 12.05.10 - 22 kg
    Dukam dalej, do skutku!

  4. #34
    maba579 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    02-02-2005
    Posty
    0

    Domyślnie

    Dzięki Margolko. Ja to nazywam wpadkami, bo naprawdę tracę czasami kontrole nad sobą, a ja bardzo nie lubie tracić kontroli nad tym co robię, czy co jem I mam świadomość, że powinnam sie pilnować, ale jednoczesnie zaczyna mi być wszystko jedno. I na ten krótszy czy dłuższy czas wygląd (otyłość) przestają mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Migrena się kończy, ponownie wracam do zdrowego odżywiania, ale świadomość klęski, że nie dałam rady pozostaje.

  5. #35
    Guest

    Domyślnie

    Mam za sobą ponad 10 lat odchudzania, więc nieraz zdarzały mi sie owe wpadki - jakiś dołek, coś poszło nie tak, jak powinno i od razu szukałam pocieszenia w najszybszym poprawiaczu nastroju, czyli w jedzonku i w zasadzie nie było ważne, czym się napychałam, byle tylko napełnić żołądek - ciastka, czekolada, baton, chleb ze smalcem, przerywałam, kiedy mnie mdliło. Ale kiedy jadłam, czułam się szczęśliwa; nie zliczę, ile razy śniło mi się, że wchodziłam do cukierni i mogłam kupować, co tylko chciałam Pewnie to też tłumaczy, dlaczego wszystkie moje diety po zrzuceniu 15, nawet 20 kg kończyły się ponownym przybraniem na wadze... Teraz bardzo uważam na to, co jem i dlaczego chcę jeść, przez długi czas bardzo pilnowałam słodyczy i nawet kiedy miałam napady głodu, nie pozwalałam sobie na jedzenie, ponieważ bałam się, że skończy się to opustoszeniem lodówki - dopiero po kilku miesiącach nabrałam pewności, zwłaszcza że podniesienie limitu kalorii o 500-600 i tak nie przeszkodziło mi w chudnięciu. To odchudzanie już jest dla mnie sukcesem - wytrwałam 7 miesięcy, zrzuciłam największą jak do tej pory ilość kg, ale przede wszystkim zmieniłam podejście do diety, skupiłam się na sobie, nie na jedzeniu i to właśnie ratuje mnie przed wpadkami. Ale z drugiej strony rozumiem dziewczyny, które mają kłopoty z trzymaniem diety i przeplatają ją napadami jedzenia. Nie wiem, czy jest nawet sens tłumaczyć im rozsądnie, żeby tego nie robiły, bo one same wiedzą, że to jest złe, tak jak ja kiedyś wiedziałam, a przecież nic nie mogło do mnie dotrzeć. Może do diety trzeba po prostu dojrzeć? Szkoda tylko, że po drodze często niszczy się metabolizm i ciało

  6. #36
    Nantosvelta jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    01-05-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Moomin-co masz na myśli, że skupiłaś się na sobie nie na diecie?? Że zaczęłaś dbać o siebie czy co??

  7. #37
    Guest

    Domyślnie

    Dbanie o siebie też bardzo pomaga w trzymaniu diety - im więcej dbasz, tym badziej siebie lubisz, im bardziej siebie lubisz, tym łatwiej sprostać wyzwaniom i dążyć do celu... Ale nie o to mi chodziło.

    Zaczęłam się odchudzać jesienią, bo okazało się, że jestem chora, ale nie tylko choroba pomogła mi dojść do 121 kilogramów, główna przyczyna leżała w mojej psychice i na niej właśnie skupiłam się odchudzając. No bo dlaczego jem? Dlaczego nie potrafię oprzeć się jedzeniu, słodyczom, czemu nie mogę przestać na jednym wafelku, a rzucam się na kolejne, poprawiam czekoladą i jem, dopóki mnie nie zemdli? Przecież nie grozi mi bycie głodną, nie grozi, że zabraknie pieniędzy na jedzenie lub samego jedzenia w sklepach. Więc dlaczego muszę mieć w domu zapas słodyczy, dlaczego ich brak wywołuje u mnie panikę. Dlaczego byle potknięcie, byle niepowodzenie, a ja już sięgam po jedzenie i nim zabijam złe emocje etc... Sporo było tych pytań, więc stopniowo zaczęłam je rozgryzać, szukać odpowiedzi, sięgać do przeszłości, żeby zrozumieć, co mnie popycha do takiego zachowania, bo jeśli uda mi się zrozumieć, będzie łatwiej oprzeć się w przyszłości powielaniu tych samych złych wzorców. Nie chcę się rozpisywać, do czego doszłam, to dość osobiste sprawy, ale pomogło. Nie jest jeszcze idealnie, zdarzają się jeszcze dołki (dietetyczne niezwykle rzadko, bardziej psychiczne), ale jest już dobrze, przede wszystkim pozwoliłam sobie na niebycie idealną, pozwoliłam na niepowodzenia, które przecież niczego nie przekreślają, co z kolei ułatwiło mi wyrwanie się z kręgu "czystej tablicy", czyli zaczynania wszystkiego na nowo "od jutra", w tym także i kolejnych diet.
    We wszystkich wcześniejszych dietach skupiałam się na jedzeniu, co jem teraz, a co będę jeść, jak już schudnę. Przeglądałam książki kucharskie, czasopisma, marzyłam o tym, na co rzucę się (dosłownie rzucę, a nie zjem), kiedy już osiągnę cel, a kiedy jego osiągnięcie wydłużało się, zbyt przeciągało, kiedy jeszcze coś nie udało mi się w życiu osobistym, w szkole, zajadałam smutki, przerywałam dietę, tyłam z nawiązką, po czym po pół roku, roku zaczynałam odchudzanie na nowo z tym samym skutkiem. Teraz jest inaczej, pilnuję 1000 kcal (zwiększam jednak stopniowo do 1200), ponieważ wiem, że taka ilość kalorii gwarantuje mi zeszczuplenie, pilnuję tego, co jem, ponieważ chcę, aby było to zdrowe jedzenie, mam świadomość, że zmieniam sposób żywienia nie na czas diety, ale na całe życie, wiem, że teraz mogę sobie pozwolić na zjedzenie czegoś słodkiego od czasu do czasu, że w przyszłości będę mogła mieć poważniejsze wyskoki, ale rzadko, pod kontrolą i kończące się nie rozpoczęciem okresu obżarstwa, ale powrotem do zdrowego odżywiania etc.
    Uff, rozpisałam się, a nawet nie wiem, czy to jest odpowiedź, której szukałaś Uważam po prostu, że odchudzając się musimy skupić sie na nas samych, musimy poznać siebie lepiej, pogodzić się ze sobą, z naszą przeszłością, z naszymi wadami, zaprzyjaźnić się ze sobą. Dla mnie jest to klucz do skutecznej walki z nadwagą. I to przede wszystkim pomaga mi ustrzec się przed "wpadkami".
    A teraz, jako że pora jest skandalicznie późna, zmykam do łóżka. Jestem już wypilingowana, pachnę kawą, jeszcze tylko balsam z olejkami, folia i już można zmykać ku snom kolorowym, czego wszystkim życzę

  8. #38
    aszante jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    05-01-2005
    Posty
    0

    Domyślnie Mam pytanie

    Witaj Margolko
    Śledzę Twoje posty w temacie odchudzania i ma pytanie poniewaz jesteś obeznana w temacie i dzielnie trwasz przy utracie tych wszytkich zbednych kilosków. Pytanie moje dotyczy przestoju wagi. Od ponad miesiąca stoi w miejscu, ile taki stan może trwać. Również zaczynałam swoją walkę od 105 teraz jest już 80. Odchudzam się od stycznia, dzielnie trzyma się diety i bardzo żadko pozwalam sobie na "skoki w bok". Do tej pory schodziłam średnio kilogram na tydzień. Teraz mimo trzymania diety i takiego samego wysiłku fizycznego głupia waga stoi. Niby obwody sie zmniejszają powoli do przodu, ale waga to waga.
    Prosze o podpowiedź jak przterwac te ciężkie chwile przesttoju
    Pozdrawiam

  9. #39
    Awatar margolka123
    margolka123 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    17-05-2004
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    1,845

    Domyślnie

    Aszante, moj najdluzszy przestoj wagi trwal 6 tygodni, ale wiem z tekstow medycznych, ze zdarzaja sie tez kilkumiesieczne (rzadko, ale sie zdarzaja). Jedyne rozwiazanie, to trzymac diete, uprawiac sport (w kazdym razie regularna aktywnosc fizyczna, chocby spacery, czy wchodzenie po schodach - byle trwaly dluzej niz 30 minut.
    Trzeba pic duzo wody. Pomocne w przyspieszeniu metabolizmu sa grapefruity (byle z biala skorka, bo tam najwiecej enzymow jest). Jesli chudniesz w obwodach, nie masz sie czym niepokoic - waga tez zacznie spadac


    Margolka123 - reaktywacja - Grupy Wsparcia Dieta.pl
    Od 1.10.09 do 12.05.10 - 22 kg
    Dukam dalej, do skutku!

  10. #40
    aszante jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    05-01-2005
    Posty
    0

    Domyślnie Dziękuje

    Dziękuje Ci bardzo, wiem, że nie jest żle i ta waga w koncu ruszy, ale zawsze lepiej to usłyszeć od osoby, która prztrwala i wytrwała.
    Jeszcze raz wielkie dzięki

Strona 4 z 10 PierwszyPierwszy ... 2 3 4 5 6 ... OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •