-
hmm.... długo mnie tu nie było... przez ten czas sporo się wydarzyło... większość z tych rzeczy to niestety negatywne doświadczenia
-pierwsza rzecz, najmniej bolesna to to, że przez prawie 2 tygodnie nie miałam internetu, co chyba dało się zauważyc...od wczoraj mam już super szybki necik z czego bardzo się cieszę
-druga sprawa... DC poległa... na początku dobrze mi szło...ale wydarzenia z kolejnych myślników zdecydowały o tym, że stres odbił się najgorzej jak mógł-żarcie, żarcie i jeszcze raz żarcie...co w efekcie daje 93.7 kg...co uważam za porażkę...
-trzecia sprawa wymaga krótkiego wprowadzenia... sobota...ranek...na 8.00 mam pierwszy wykład...ide sobie z pieskiem o 7.15... stwierdzam, że nie pójde na pierwszy wykład bo mi sie nie chce...wracam do domku i mama uświadamia mnie że w poniedziałek jest pogrzeb mojego dziadka....13 października w Prabutach zmarł mój ostatni dziadek przez kolejne 2 dni prawie wcale nie odczuwałam tego że jego już nie ma... jakoś specjalnie sie tym nie przejęłam (a to dlatego, że dziadek nie był dobrym człowiekiem, wyzywał mnie od znajduchów itp... z jego powodu wyprowadziłyśmy się z mamą ze wsi...rzucał za swoimi dziećmi szklankami..biegał z siekierą..wyzywał od k**** i dz**** itp. bił moją babcie łańcuchem od krowy itd...po wyprowadzeniu się do Gdańska odwiedzałam go bo troche sie zmienił, cieszył się gdy przyjeżdżałam, dobrze mi sie z nim rozmawiało...na początku tego roku trafił do szpitala.. miał wylew... jeździłam do niego do szpitala... a gdy wrócił do domu nie odwiedziłam go bo zwyczajnie się bałam..nie wiedziałam jak się zachowa itp... a nikt nie chciał ze mną do niego jechać...miał 77 lat..zawsze wszyscy mówili że on nas przeżyje i uwierzyłam w to... a teraz jego nie ma...)...w poniedziałek też jakoś się trzymałam...do momentu gdy podjechałam taksówką pod kościół w mojej wsi (razem z mamą, ciocią i cioci koleżanką) i zobaczyłam karawan i trumne...jeszcze się jakoś trzymałam... rodzinka podchodziła do nas przywitać się (ale to wszystko takie sztuczne, bo ciocia mieszkająca na wsi nagadała wszystkim na moją mame różych głupot i cała rodzina się obraziła na mnie, na mame i ciocie)..a potem trzeba było zanieść kwiaty do kościoła...trumna była otwarta...zrobiło mi sie bardzo przykro... bo w tym momencie do mnie dotarło że to mój dziadek... nie ktoś obcy czy ktoś ze znajomych tylko mój dziadek był bardzo blady...trumna taka wielka a on taki malutki...był niższy ode mnie... miał z 160 cm.. a w tej trumnie wyglądał na jeszcze mniejszego... nie wytrzymałam długo... potem poszłyśmy na cmentarz zanieść znicze do babci i zobaczyć gdzie dziadek będzie pochowany... i tutaj rozkleiłam się totalnie bo okazało się że dziadek będzie leżał obok chłopaka z którym chodziłam do klasy w podstawówce... miesiąc wcześniej Arek zmarł.. miał tyle co ja-19 lat...nie wiedziałam wcześniej o jego śmierci...rozkleiłam się i ciężko było mi sie pozbierać...potem wróciłyśmy do kościoła na różaniec i mszę...trumna cały czas była otwarta, przepłakałam połowe mszy... uspokoiłam się troche dopiero gdy zamknięto trumne...to było straszne... przed chwilą znów się rozkleiłam
podsumowując w ciągu ostatniego tygodnia zmarł mój dziadek, dowiedziałam się o śmierci kolegi, zaniedbałam dietkę...
jest mi źle....
-
znam ten bol ja schułem super zjechałem 20kg , a potem umarł mój brat rodzony i jakoś nie mogłem sie pozbierać przez dłuższy czas dwa miesiące później op bracie umarła babcia , odbiło sie to stresem i nagłym przyrostem wagi teraz postanowiłem skończyc raz na zawse z dużą wagą ale dopiero zaczynam jesten na kopenhaskiej potem systematycznie 1000kcal
mam nadzieje ze wytrzymam
pozdrawiam serdecznie i trzymaj sie tam
i konczac tekstem Grechuty pamietaj ze Wazne sa tylko te dni ktorych ejszcze nie znamy
-
hej Skiereczko!
Chciałaby, powiedzieć Ci coś mądrego, co pocieszy Cię i doda dużo siły- jednak sama nie wiem co bym mogła powiedzieć... sama wychowałam się bez dziadków i bez babć bo odeszli z tego świata nim ja sie na nim zdążyłam pojawić. Ale to nei zmienia faktu że mi ich brakowało..
Ja też straciłam kolege... notabene chłopaka jednej z moich najbliższych koleżanek... Nie było łatwo myśleć i żyć ze świadomością że żył tak krótko i że odszedł tak nagle... i że Ziemia nie zadrżała gdy On ją opuszczał.. ze odbyło to się ot tak... poprostu...bez żadnego echa....
jestem jednak pewna, że teraz patrzą Oni wszyscy na nas gdzieś z Góry, z lepszego świata bez chorób, wojen i politycznego zamieszania- i ze są tam za pewne szczęśliwsi i spokojniejsi niż byli na Ziemii.... ai my kiedyś do nich dołączymy, jeszcze nei raz sie spotkamy i nie jedną historię sobie opowiemy.
Przytulam Cię mocno Skiereczko i podsyłam dużo spokoju i w miarę pozytywnych wibracji :*
-
Skiereczko, bardzo mocno Cię przytulam i wysyłam dużo dobrej energii, która mam nadzieję przekaże Ci to, czego nie potrafię wyrazic słowami.
Też już od kilku lat nie mam żadnej Babci ani Dziadka. Czasem bardzo mi ich brakuje.
Jestem z Tobą i śle w Twoją stronę jak najcieplejsze myśli.
-
dziękuje.... już mi lepiej....
...za jakieś 3-4 dni w moim domku pojawi się stepper...trzeba w końcu porządnie wziąć sie za ćwiczenia i dietkę... dość smutków i pakowania w siebie ton jedzenia nie stawiam sobie żadnego konkretnego celu do końca roku, ale chciałabym zrzucić do 1 stycznia troszke tłuszczyku... od listopada wracam do pracy... teraz przez najbliższy tydzień chcę przeczytać kilka książek na studia, ale kiepsko mi to idzie... wczoraj byłam na zakupach spożywczych i mam pełno jogurtów w lodówce wczoraj co prawda przesadziłam z żarciem, ale dziś już jest dobrze (danio, 2 śledzie bismarki, 2 kromki wasa żytnie i kawka), na obiadek planuje rosół, a na kolacje prawdopodobnie będzie dorsz w galarecie
...uwielbiam Was ....
-
Skieruś, cieszą mnie te zmiany u Ciebie, ta nowa motywacja, no i oczywiście oczekiwany stepperek. Powodzenia!!!
Mogę coś głupiego napisać? No moooogę? A, napiszę! Nie mam pojęcia, co to są "śledzie bismarki", ale oczyma wyobraźni zobaczyłam stadko sledzi, każdy z dwoma (bi-) wiszącymi smarkami. A tak powaznie, to ilość rybek w jadłospisie Ci się chwali.
Na zlot do Wrocławia pod koniec grudnia pewnie nie uda Ci się przyjechać?
Uściski
-
Triskellku, hmm... śledzie bismarki=> Bismarck=>filety śledziowe marynowane
a co do zlotu to jeśli Bes mnie ze sobą zabierze to myśle że nie będzie problemu bym się pojawiła tylko musze sie jeszcze ładnie uśmiechnąć do Bes
-
no pewnie, że bes_ zabierze... się z Tobą do wrocławia teraz to już nie ma żadnych wymówek
qrcze tylko coś dietka mi się załamała dziś :/
-
dobrze rybki górą
a jak tam nowy stepper
no i pochwal sie jaka książka z kanonu studyjnych lektur zaciekawiła Cię szczególnie
Mi w tym semestrze wrzucili przedmiot pt: pedagogika resocjalizacyjna, ale Pan jest WYJĄTKOWO i NIESPOTYKANIE obleśny, beznadziejny, przynudziasty i sypie takimi tekstami że uszy odpadaja na wstępie..że szkoda gadać... dlatego chyba juz sie trochę uprzedziłam do tego przedmiotu..jednak uważam ze jest on wyjątkowo potrzebny i chciałabym go poznać od strony bardziej praktycznej niż teoretycznej takze jakbyś cos ciekawego napotkała, to daj mi znać, ok z góry dzieki
buziaki :*
-
Hi Iskierko, pozdrawiam bardzo serdecznie, te "smarkowe" sledziki wręcz uwielbiam. :P
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki