nazywam się magda a z racji niskiego wzrostu i dużej wagi zwykle mówią na mnie magdalenka. imię w przeciwieństwie do mojej wagi wcale mnie nie niepokoi. z wagą jest naprawdę dużo gorzej: 105kg przy 160cm wzrostu. wiem, to już duża otyłość.
czytam Wasze(a może i niedługo moje?) forum od 2 tygodni. czytam o Waszych smutkach i niepokojach, o chwilach zwątpienia i dzikiej radości, gdy uda się schudnąć choćby o kilogram-bo ja rozumiem, że 1kg to jest dużo, nie tylko liczbowo tych 7000kcal, ale moc wytrwałości, często ćwiczeń i pokonywania głodu i samej siebie.
przeszłam etap jojo raz, gdy schudłam do 90kg, a potem wszystko 'wróciło' z nawiązką przez stres w domu i w szkole.
bardzo chciałabym, byście przeczytały mój post tutaj do końca, bo bardzo mi na tym zależy.a wiem, że jeśli w pierwszym zdaniu napisałabym, że mam 17 lat i dosyć nieśmiały charakter, by próbować szukać teraz pomocy u lekarzy(charakter i brak możliwości), to może pomyślałybyście, że to kolejne pisanie nieszczęśliwej nastolatki, która z 56kg chce schudnąć do 'idealnych' 50kg, by poczuć się ładniejsza/lepsza/bardziej kochana itp. i itd.
ALE TO NIE PASUJE WCALE DO MNIE...to moje wołanie o Waszą pomoc, kochane wojowniczki o wagę...
od 2 tygodni, odkąd tu jestem staram się ograniczać jedzenie.codziennie prowadzę zapiski tego, co zjadam. nie jest tego tak dużo jak przedtem, ale na pewno za dużo, by schudnąć.
i tutaj zaczyna się problem, dla mnie naprawdę duży i smutny.
mam tych 17 lat, mieszkam w małym miasteczku, gdzie każdy każdego zna, nie pochodzę z bogatej rodziny, moja mama uważa diety i odchudzanie za wymysł a tradycyjne, obfite polskie jedzenie za normę. nie mam pieniążków, by kupować i robić sobie jedzenie takie, jak np. jest opisane w posiłkach diety 1200kcal czy 1000kcal...naprawdę próbowałam porównać ceny i skomponować choćby 2 jadłospisy, ale dużo rzeczy odpada, z uwagi na cenę i to, że trzeba precyzyjnie odmierzać wagowo(nie mam wagi kuchennej), oraz egzotyczność(jak na moje realia finansowe) wielu produktów-np. owoców,chudego mięsa, a przecież nie powinno się jeść samych warzyw czy jabłek, lub ziemniaków z żeberkami do tego 1000kcal...
jestem w kropce, dziewczyny.przepraszam, że tak się do Was bezpośrednio zwracam, że pozwalam sobie na tak osobisty ton, ale przez te 2 tygodnie poznałam Was odrobinkę: na tyle, by odważyć się tu napisać i prosić o pomoc. na tyle, by Was polubić i wchodzić na to forum codziennie, nawet jak chce się płakać, że tak trudno przy moich warunkach wracać do normalnej wagi...
przeczytałam tak mądre Wasze posty, rady i pomocnicze wskazówki,ale siedzę teraz taka bezradna i widzę, że to tak mało możliwe do zrealizowania przy moim budżecie, bardzo skromnym.
poza tyloma problemami z posiłkami na diecie także nie mam jak zadbać o skórę, co przy moim wzroście i wadze jest konieczne-nie stać mnie na kosmetyki dobre do pielęgnacji, nie udałoby mi się na to przeznaczyć więcej niż 30zł, na wszystko...
piszę to i cały czas cichutko mam nadzieję,że mi pomożecie...że doradzicie, jak znaleźć sensowne wyjście z tej sytuacji, bo dalsze trwanie przy mojej wadze może skończyć się naprawdę tragicznie, zdaję sobie z tego sprawę.
jak do tego dopuściłam? stres...bardzo szybko się denerwuję, głównie w szkole i wśród znajomych.odkąd pamiętam byłam gruba, już w podstawówce, rodzice wmuszali we mnie duże posiłki bym szybko rosła. a dzisiaj...dzisiaj stres i przeraźliwa nieśmiałość oraz kpiny ze strony rówieśników sprawiają, że trudno mi jest żyć jakby nic. takie życie to katorga, mimo że się staram ograniczać jedzenie i nie przejmować szkołą i stresować, to 'wraca' to do mnie i tak-podświadomie nie mogę spać w nocy, często drzą mi ręce, tak jak i teraz-gdy pierwszy raz piszę tak osobiście i tak bardzo polegam na wyrozumiałości i życzliwości innych ludzi...
stres mnie gubi, ale ostatnio próbuję z nim walczyć.zapisałam się do gazetki szkolnej, bo uwielbiam pisać.czasem maluję na szkle obrazy...
proszę,jeśli to jeszcze czytacie, pomóżcie...
magda
Zakładki