Zdjęć część czwarta to Monument Valley. Ale troszkę przed nią mijaliśmy miejscowość o śmiesznej nazwie Mexican Hat (Meksykański Kapelusz)... no i wyjaśniło się, skąd ta nazwa:
To już dojazd do Monument Valley:
I pierwsze spojrzenie na słynne (z wielu filmów itp) "Rękawiczki" o różnych porach dnia:
oraz na inne skały:
Takie widoki jak powyżej mieliśmy między innymi z kempingu, z którego w dodatku nocą słychać było wycie kojotów. Było dla mnie zaskoczeniem, jak zupełnie inaczej brzmią one od wilków. Wilki zazwyczaj wyją po kolei, tzn. jeden zaczyna, kolejny odpowiada, itp. A kojoty drą się wszystkie naraz i przypomina to radosną imprezę, której uczestnicy trochę już sobie popili . Rano niebo było bardzo pochmurne i najpierw zwiedzaliśmy dolinę przy złowieszczych chmurach (pierwsze zdjęcie zrobione jest w John Ford's Point, znanym z wielu westernów oraz z reklam Marlboro. Było za wcześnie rano, żeby byli tam już Indianie, oferujący zdjęcie na koniu za dolara, więc ja sobie jedno zrobiłam za darmo :
I dalsze poranne zwiedzanie:
A potem przerwa na obiad, a z restauracji oczywiście widok na co? Na Rękawiczki!:
W międzyczasie troszkę się rozpogodziło, prześwitujące pomiędzy chmurami niebo zaczęło wyglądać bardzo malowniczo i zdjęcia trzeba było powtórzyć. Ja wiem, że tu pełno zdjęć tych samych obiektów (zwłaszcza tych Rękawiczek), ale po pierwsze bardzo je polubiłam (i bardzo się tam czułam szczęśliwa, tam jest jakaś taka niesamowita przestrzeń...), a po drugie za każdym razem w tle był inny układ chmur :
Następny odcinek będzie specjalnie dla Buttermilk, czyli Wielki Kanion.
Zakładki