-
Była chwila przerwy w odchudzaniu, przyznaję. Nie obżerałam się, oczywiście... Chyba cały stres ze mnie zszedł, organizm zaczął domagać się wiekszych ilości jedzenia...
Nie chcę się poddawać, ale czasem jest naprawdę ciężko. Na przykład w tej chwili... Mogłabym zjeść konia z kopytami... Co zrobić..?
Czasem budzę się i myślę, że to będzie dobry dzień, że to wszystko ma jakiś sens. A czasem... Czasem zastanawiam się, po co te starania. Mówię sobie, że kiedy będę ważyła 65 kg, będę czuła się lepiej. I może faktycznie tak będzie. Ale jeśli nawet, to co z tego? Czarne myśli mnie ogarnęły. Czasami jest mi naprawdę ciężko...
Myślę, że waga pokaże jutro 70.8. A mam taką ochotę na pizzę, na chipsy...
-
Trzymam się od poniedziałku. Chciałabym, żeby w przyszły poniedziałek było 70 kg. Często jem w Greenwayu. Ale dziś np. nawet nie miałam kiedy zjeść obiadu, a nie przewidziałam tego. Kiedy wróciłam do domu, zjadłam więc dość pokaźną kolację. Ale jeszcze ok. godzinki nie będę spała, więc mam nadzieję, że nie będzie źle. Naprawdę się ograniczam. A nawet nie mam ostatnio jakiejś nadzwyczajnej ochoty na jedzenie. A teraz czas na czerwoną herbatkę. Oby do 65 kg... Wierzę. Uda się.
-
69.2. Tyle chyba jeszcze nie było. Bardzo się cieszę. Dziś miałam chwilę słabości, zjadłam ok 17 dkg pistacji, ale mam nadzieję, że czerwona herbatka pomoże przetrawić.
Zauważyłam, że im więcej chudnę, tym grubiej się czuję... Pierwszy raz w życiu, coś takiego czuję...
Dziwne.
-
Nie. Nie chcę, żeby było tak, jak jest.
Nie chcę objadać się czekoladą. To jak nałóg, naprawdę. Kiedy zacznę jeść, nie umiem przestać. Ale spróbuję. Spróbuję jeszcze raz.
Pofolgowałam sobie przez ostatnie kilka dni, od jutra wracam do zdrowego odżywiania. Ryż, gotowane mięso, dużo warzyw. I mój nowy ulubiony przysmak - kiełki. Wszystkie oprócz rzodkiewki.
Zważę się w poniedziałek, będę przestrzegała diety.
Mam nowe cele.
67 kg do końca kwietnia.
63 kg do końca czerwca.
Zrobię co w mojej mocy. By moja buzia wreszcie miała ładny kształt, by brzuszek był całkiem płaski. Bym czuła się lepiej w moim ciele.
Bardzo lubię zdrowe jedzenie. Bardzo. Tylko problemem są właśnie słodycze...
Kiedy będę jadła w mieście (a najczęściej jem w Green Wayu) - będę wystrzegała się deseru. przecież nie muszę jeść tych ciastek.
I pistacje też ograniczę.
Osiągnę wzyznaczone cele. Wy też. Trzymam kciuki...
-
Dziś chyba było dobrze
Śniadanie - ciemne pieczywko, biały serek, polędwica.
II śniadanie - kanapka z ciemnego pieczywka
Obiad: Ryż z warzywami i piersią z kurczaka
Podwieczorek: 6 wafli ryżowych (pychotka)
Kolacja: Danio do picia
Jutro ważenie. Oby było poniżej 70
-
Waga wskazała 69.6. Nie jest źle. Dziś mam dzień "przejścia". Zjadłam nawet sporo, ale same zdrowe rzeczy.
Mam zapas kiełków fasoli Mung, a także kiełki sojowe - od jutra zaczynam.
Dziś pierwszy dzień bez słodyczy. Nie było źle. A kiedy będę miała ochotę na coś słodkiego - rodzynki wkroczą do akcji
Miłego odchudzania wszystkim życzę.
Pozytywne nastawienie jest naprawdę bardzo ważne!
Pozdrawiam.
-
70.3.
Od dziś wracam do zdrowego odżywiania się. Właściwie jedyne, czego zjadłam za dużo w Święta, to słodycze. Jeśli chodzi o resztę, to nie było tak źle. Nie lubię białej kiełbasy, więc jej nie jadłam.
Teraz piję zieloną herbatę.
Śniadanie - 2 kromki ciemnego pieczywa z bardzo chudą szynką i pomidorem, biała kawa
II śniadanie: szklanka soku z pomarańczy i grejpfrutów (sama wycisnęłam)
Obiad: klops pieczony z młodymi ziemniaczkami i surówką, żadnego sosiku
Podwieczorek: 2 malutkie babeczki z masą kajmakową (ostatnie słodycze w najbliższym czasie - przecież chyba szczególnie mi nie zaszkodzą)
Kolacja: pewnie też jakieś dwie kromeczki ciemnego chlebka.
W ciągu dnia zielona i czerwona herbata, sok (świeżo wyciśnięty).
-
Na śniadanie zjadłam pół razowej bułki, do tego 10 dkg białego serka wiejskiego, do którego dodałam szczypiorku. I obowiązkowo biała kawa (ze słodzikiem).
Teraz powinnam zjeść drugie śniadanie, może jakiś jogurcik... Albo mleko, do którego dodam trochę owocków..? Mniam.
Na obiad będzie ryż z warzywami i kurczakiem.
-
Zważę się w poniedziałek. Oby było poniżej 70 Postaram się.
Rozmawiałam dziś z moją koleżanką, bardzo szczupłą. Zauważyłam, że im bardziej ktoś się odchudza, tym więcej klogramów chce się pozbyć. Jest bardzo chuda i uważa, że mogłaby być jeszcze szczuplejsza. Prawę mówiąc, trochę mnie to zaniepokoiło...
Ja chcę być szczupła. Wystarczy mi to w zupełności. Chyba... Tylko nie wiem, czy potrafię tego dokonać.
-
pewnie ze potrafisz!!
ja tez czasem mam takie dni ze budze sie i mysle" po co to wszystko"- "czy naprawde moje zycie sie zmieni gdy schudne? " i wlasciwie nie wiem...
czasem po prostu nie zastanawiam sie nad tym i mysle tylko o limicie kalorii cwiczeniach i zeby zobaczyc na wadze mniejsza liczbe-jak w transie...bo gdy zaczynam sie nad tym zastanawiac ogarnia mnie zwatpienie i mysle ze przeciez sa ludzie grubi i dobrze sie z tym czuja jak np moja siostra- ma 23lata mierzy 172 i wazy ok.84kg i choc czasem mowi ze przydaloby sie schudnac to sa to tylko słowa bo tak naprrawde to nie czuje sie z tym zle. Zajada sie slodyczami, fastfoodami, domowym jedzonkiem ale nie ma z tego powodu wyrzutow sumienia wrecz przeciwnie-jedzenie sprawia jej przyjemnosc. Oczywiscie mi tez ale ja gdy jem wiecej to raczej w przyplywie desperacji niz tak po prostu i nie sprawia mi to przyjemnosci bo pozniej popadam w lekka rozpacz...Moje zycie jest ciagla dieta albo okresami "miedzy"... I chyba dlatego sie odchudzam-zeby choc raz miec to calkiem za soba..I jest jeszcze mase innych powodow Ale mnie wzielo na refleksje...wybacz czasme lubie tak pofilozofowac
milego dnia
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki