Hej dziewczynki )
Dzis już nie bede tak narzekała, jak wczoraj.
Ale to tylko dlatego, że wczoraj pocieszyłam się o 21.00
kanapką z pysznym chlebusiem i moją ulubioną salami,
no i jeszcze z masełkiem. Ach... nawet dzis nie mam wyrzutów sumienia z tego powodu.

Staram się stosować do tego co mówi Polis, czyli jesć 1000kcal.
Strasznie ciężko mi to jednak przychodzi.
Rano o 6.30 nie mam siły jesć większego sniadania. W pracy nie zawsze mam czas, aby
cokoliwiek zjesć. Staram się i tak jakis jogurcik lub jabłko wciąć, pracując przy tym jedną ręką.
Wracam do domu o 17.00 czy 19.00, to bym zjadła konia z kopytami.
Ale wtedy za dużo też nie mogę, bo już późno.
Słyszałam kiedys, że jedzenie po 19.00 trzeba liczyć jako podwójne kalorie.
Bo się podobno nie zdąży przed snem spalić.

Beta, chętnie bym nawet skusiła się na jakąs drastyczną dietę, ale nie wiem, czy sobie tym nie zaszkodzę.
Wtedy to dopiero mój organizm oszaleje!!!

Postanowiłam, że zważę się dopiero 2.02 czyli po miesiącu odchudzania i cwiczeń.
Do tej pory waga ukrywa się pod kanapą, a ja ukrywam się przed nią. ))

Cini Minis - dzięki za wsparcie. Czytam Twój nowy post i czytałam Cię też pod starym nickiem.
Betka, cieszę się, że jestes. Ech... szkoda, że nie mieszkasz bliżej. Chętnie wypłakałabym Ci się na ramieniu.
U mnie niestety nie mam na kim się zawiesić.

-A