-
Po rozstaniu z kimś bardzo ważnym nie mam podłego nastroju. Po prostu mnie nie ma.. Po kilku pierwszych kawałkach stwierdziłam, że Renata mnie wzmocni ale kiedy poleciało "Niepotrzebna wcale mi taka miłość do krwi. Wyje duszy każdy kant wśród czterech ścian ..." umarłam. I co z tego, ze chudnę skoro to nikogo nie obchodzi? Skoro ja nikogo nie obchodzę? Bilet na ten koncert to ostatni prezent od Grzesia.... Wiem, że powinnam pisać tu o diecie, jadłospisie itd ale teraz kiedy niebo spadło mi na głowę to nie jest zupełnie ważne.
-
Niunia nie znam twojej sytuacji. Domniemam ze rozstalas sie z G. Nie mozesz mowic, z enie masz sie komu podobac. Odchudzasz sie dla siebie a nie dla innych i to ty bedziesz miala lepsze samopoczucie a nie jakis facet. Wiem, ze trudno kogos pocieszyc w takim momencie, najwazniejsze abys teraz byla silna a potem zapomnisz i wszystko wroci do normy. Jak cos to pisz na gg. Wysle ci na priva. U mnie tez nie ciekawie w zyciu wiec mozemy sobie posmecic
-
Witam dziewczynki..
Dziś od rana zdycham bo zaczyna mi się @ i mam wielki brzuch i ważę tonę ale to tylko kilka takich dni. Później biorę się do roboty. Od grudnia będziemy z koleżanką chodzić na siłownię i to mnie może zmotywuje. Po pierwsze może uda mi się pozbyć mojej fatalnej oponki, po drugie będę miała zajęcie i nie będę miała czasu ani na myślenie ani na mało konstruktywne leżenie na kanapie. W tym tygodniu jeszcze czeka mnie wielkie pijaństwo a później postaram się to ograniczyć. Trzymajcie kciuki - wracam do żywych...
-
-
Witam..
Dziś się zważyłam i zmierzyłam (wyniki w podpisie). Po wczorajszym obżarstwie wyniki są trochę nieprawdziwe ale nieważne. Jutro rano nie będę miała czasu a chcę znów zacząć wszystko regularnie kontrolować. Jutro na 18stą idę pierwszy raz w życiu na siłownię. Mam nadzieję, że kumpel mojej koleżanki, który jest tam instruktorem, ułoży mi jakiś fajny programik i nie ucierpi na tym moje chore kolano. Tak czy siak zaczynam w końcu coś robić dziewczynki. Coś dla siebie. Zamiast leżenia na kanapie i rozpamiętywania ostatnich miesięcy. Dziś także ostatni dzień głupiego jedzenia. Na śniadanie zjadłam domowego pseudo hot-doga, reszta dnia jest jeszcze wielką zagadką. Od jutra zaczynam liczyć kalorie i planować posiłki z wyprzedzeniem bo pamiętam, że to działało. Idę sprzątać. Wieczorkiem czeka mnie koncercik
-
No cóż dziewczynki... Nie idzie mi. W sensie dieta mi nie idzie ale za to układanie sobie życia od nowa całkiem w miarę. Potrzebuję wsparcia strasznie strasznie.. Powiedzcie mi, że dam radę, że uda mi się... O ile w tygodniu było ok to weekend to totalna porażka. Tosty, tona żółtego sera, orzeszki, paluszki, majonez, wiadro alkoholu. To tak w skrócie. Jutro poniedziałek, więc pewnie będzie w miarę dobrze ale tak strasznie brakuje mi motywacji i konsekwencji. Gdzieś to wszystko pogubiłam a przecież bardzo mi zależy na tym, żeby samej sobie się podobać. Pomóżcie babeczki
-
Czesc
Jestem w takiej samej sytuacji. Kiedys nie wyobrazalam sobie aby podjadac miedzy poislkami, aby wpchac w siebie slodycze a teraz nie udaje mi sie Mam roczny karnet na silownie ale nie chodze, nie waze sie , nie jadam wedlug ******i...kasa wywalona w bloto. Nie mam motywacji, sily, wsparcia
-
Ja wiem, ze jestes tutaj tylko sie ukrywasz Moze bys wrocila to sie razem powspieramy
-
Witam dziewczynki..
Czasem tu zaglądam ale nie mam zupełnie się czym pochwalić i głupio mi, że nie mogę się zebrać do kupy i zacząć poważnie walczyć o swój wygląd. Po świąteczno - noworocznym obżarstwie przybyło mi dwa kilo i wielkie brzuszysko. Później zdarzył mi się grzeczny tydzień czy półtora kiedy w ramach przygotowania do wielkiej firmowej imprezy wróciłam do 55 kg. Pół dnia byłam szczęśliwa ale wieczorem zjadłam mnóstwo rzeczy, o których nie powinnam nawet pomyśleć i wypiłam wiadro alkoholu. To było w piątek. Wczoraj kaca zajadałam tostami. Dziś rano zaczęłam od tostów, później rosół z wielką ilością makaronu u rodziców i przed chwilką dwie kanapki z normalnego chleba z pasztetem. Ogólnie mówiąc dramat. Na wadze rano było prawie 57. Jutro jest poniedziałek i pewnie dobrze mi pójdzie. I może nawet przez cały tydzień będzie ok aż do weekendu kiedy znowu gdzieś pójdę i znowu w sobotę będę się "leczyć" jedzeniem Nie mogę się zebrać. Wiem, że gdybym się postarała do końca marca, czy do kwietnia mogłabym ważyć tyle ile zawsze strasznie chciałam ale wiem też, że nic z tego nie wyjdzie bo nie mogę się zmobilizować. I jestem na siebie wściekła i siebie nie lubię A tak strasznie chciałabym do pierwszych dni ciepła doprowadzić dietę do końca. Chciałabym w lecie założyć w końcu to cholerne bikini, które kupiłam w zeszłe lato Muszę się postarać ale jak to zrobić. Nikt z moich znajomych mi nie chce pomóc, wręcz krzyczą na mnie, że przesadzam. To nie motywuje.. Zaglądam do Was nie zostawiając śladu bo mi wstyd. Bo dajecie sobie radę a ja się całkiem pogubiłam.
-
Sloneczko podejrzewam, ze znajomi mowia tak bo jestes dla nich OK. Gdybym ja wazyla 57 kg to bym skakala pod sufit ale jak tyle wazylam to ciagle chcialam mniej->taka juz uroda odchudzania.
Masz to ode mnie solidnego kopniaka, mam nadzieje, ze cie zmotywuje i wrocisz tu na stale. chcesz byc szczupla Chcesz wejsc w to bikini i pokazac wszystkim a przede wszystkim sobie, ze potrafisz
www.dieta.pl -> oto przepis
Dobranoc:*
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki