-
Halo, halo, tu snoi, a gdzie Tluscioszek się podziwa??? hmm???
Ogłaszam, wszem i wobec, zaciśnięcie pasa dzień 1 mam za sobą, po to by ujrzeć 60kg, 24 września... Się nie uda, to trudno, ale w każdym bądź razie próbuję
A u Ciebie jak robaku jeden?
-
kochana jak narazie dobrze pohamowalam sie wczoraj od jedzenia po kolacji) ale tak naprawde dzisiaj zaczynam cisnac pas) juz mam 64,80 kg (na oko) hehe
postanowilam 2 razy dziennie cwiczyc na orbitreku, ten aerobic jest super ale szybko sie znudzilamD jednak to prawda ze nie lubie jak cos mi sie narzuca musze po swojemu cwiczyc heheD (dlatego zaraz po obronie pracy licencjackiej tworze wlasna firme) ale czasem wlacze ten aerobicD
Wiesz co Snoi? tak myslalam o Tobie wczoraj i Twoim zwierzatku to... bedziesz wspanialym weterynarzem) jakich malo... moj poprzedni weterynarz "dobił" (zabił) mojego psa Doga Niemieckiego jadem tarantuli, ktory nas wiele kosztowal i mam uraz) jak zalozysz gabinet to daj znac gdzie moze bedzie blizej mojego domuD chociaz z Radomia do Elblaga sie jedzie prawie 11 godzin pociagiem wariacji mozna bylo dostac hehe;D
Moj jadlospis (1018kcal):
- 2 jajka na twardo + kromka chleba razowego z margaryna, kawa rozpuszczalna z mlekiem
- jogobella light
- spaghetti z sosem napoli
- 2 wafle ryzowe Sonko
- jogobella light
Trening:
2x 1godz. orbitrek
-
Witaj Kochana
A ja to się boje już na wagę wchodzić, bo mi się wydaje, że tyje... I dziś NIE weszłam na wagę pomimo, że mnie kusiło... Zawsze ulegałam, a dziś strach wziął górę... W sumie @ jeszcze się nie skończył, więc w PONIEDZIAŁEK się zważę... Kurczę, ja wiem, czemu się boję, bo zostało coraz mniej czasu, do mojej daty 24 września, a do zrzucenia jeszcze trochę i wiem, że sie wkurzę... Ale cóż poradzić, przynajmniej się staram...
A co do biegania, to ja nie wiem, czy będę biegać w taki ziąb! Litości! Za oknem jest 14 stopni... Jesień jak nic.
A co do weterynarza... Hmm dobrym wetem, to będzie MDP, On się tym pasjonuje, interesuje, robi to z sercem, ma już bardzo dużą wiedzę, bo wkońcu na praktykach już niemal sami przyjmowali pacjentów, ile to razy ratowali życie, ile to jednak razy zwierzątka im schodziły, bo nie było już dla nich ratunku... On ma do tego mimo wszystko dystans. Mi tego właśnie brakuje jeszcze... No i oczywiście wiedzy takiej, też mi jeszcze brakuje, ale ja jak narazie do wszystkeigo podchodzę z sercem na dłoni, a tak zawsze nie można. Muszę się uodpornić... Gdy zwierzę zejdzie, gdy trzeba je będzie uśpić, by przerwać pasmo jego cierpień i brak szans na ratunek, to nie można go opłakiwać... Takie jest życie. Okrutne, ale prawdziwe. A ja ? jesli chodzi o mojego zwierza, gdy właśnie w te wakacje, jakoś 1,5 mc'a temu pojawił Mu się guzek w brzuszku (u ciurków nowotwory są bardzo często występującym schorzeniem... Niestety.), który rósł, odrazu pisałam w głowie czarne scenariusze, już mieliśmy Go operować (i po raz kolejny mogę przytoczyć jak wrażliwe są ciury... Bowiem, bardzo łatwo u Nich przedobrzyć z dawką narkozy... Nie raz i nie dwa się nie wybudzają, są cholernie wrażliwe... Za bardzo.) już myślałam, że się nie wybudzi, że po wycięciu, za parę dni pojawią się przerzuty, że będzie się męczył, cierpiał, opadał z sił... Już miałam w głowie dylemat, co wtedy bym zrobiła... Czy miałabym pozwolić Mu odejść szczęśliwym (bo mam nadzieję, że taki teraz jest...) czy pozwolić cierpieć i walczyć do samego końca, wiedząć, że walka z góry może być przegrana przy kilku przerzutach... Wolałabym pozwolić Mu zasnąć, by zapamiętał ten świat jako szczęśliwe życie, a nie jako cierpienie... Ale JAK miałabym to zrobić? Tak poprostu? Trzymać Go na rączkach, dać zastrzyk i patrzeć jak zasypia?... A przecież On tak słodko śpi zawsze, kręci się jakby Mu się coś śniło... Mlaska nawet czasami jak się Go takiego zaspanego głaszcze, pokazuje jak Mu smacznie się śpi... NIE MOGŁAM SOBIE TEGO WYOBRAZIĆ. SAMO MYŚLENIE O TYM POWODOWAŁO, ŻE WYLEWAŁAM ŁZY... TERAZ TEŻ... Bo mi się pomyślało... Z operacją czekaliśmy jednak, aż zelżeją upały (Upał nie jest dla nich dobrą porą na operację i rekonwalescencję...), i doczekałam się tego, że guz się powiększył, zrobiła się przetoka, czyli taki otworek na brzuszku, i wszystko wypłynęło, jakaś maź, może to jednak nie był nowotwór, ale zapalenie węzła? Wypłynęło, otworek się zasklepił, a ciur cały czas nie dał znać, że coś Mu dolega, cały czas był pełen energii, noo w wyjątkiem upałów, ale to każdemu dało się we znaki... Poradził sobie. Bez operacji, bez leków... Macam Go jednak czy COŚ, gdzieś się nie pojawia nowego... Nie ma NIC. I O BY TAK ZOSTAŁO NA WIEKI. Ale chodzi mi o tą wrażliwość... Muszę mieć zdrowe podejście.
Przepraszam. Już więcej nie będę pisać, niczego nie na temat diety, bo mnie pochalstaja już...
Miłego dnia życze
ps. aha, no niekonicznie, muszę być w Elblągu po studiach, zobaczymy gdzie będzie praca, tam mnie los rzuci, może Olsztyn? Dużo zależy też od MDP, On wcześniej skończy o 2 lata, zosbaczymy gdzie Go los rzuci...
Buziak:*
-
Ale snoi ma dni myslenia od paru dni (ale zdanie ukulalam ). Hehe, cale elaboraty madre pisze. Potem mozna zrobic zbior jej dziel w jedna calosc i oddac do druku .
To ja tez zacisne pasa z Wami, zebyscie nie czuly sie samotne.
A poza tym stalo sie cos strasznego: musze sie przerzucic na jogging - juz nie mam stepperka, ktorego tak kochalam... Byl to juz drugi w ciagu dwoch miesiecy. Nie wiem z czego oni robia te steppery, ale znowu ta sama usterka - ulamana noga (noga? nie wiem czy to noga mozna nazwac) jedna i... konieeeccc . A ja tak go lubilaaaammmm.... Dziwne to swoja droga, bo powinien on wytrzymywac bez problemu dluzszy czas, gdy osoba wazaca 100 kilo na nim cwiczy. A ja 100 kilo nie waze... A moze produkuja to z nadzieja, ze ktos kupi i bedzie stalo w kacie (jak zawsze sie robi) Chrzanic to.
Milego dzionka Tluscioszku
-
hihi pewnie Markowa, masz racje, oni myślą, że pewnie tak jak to większość ludzi czyni, ktoś sobie kupi steperek i pozwoli mu się kurzyć, ale nie MY, bo MY się do tej niedobrej większości nie zaliczamy...
Kurczę, a mnie już jakaś fobia ogarnia... Boję się wagi i nawet myśli o tym, ile ona wskaże... Chora chyba już jestem...
-
Wiem cos o tym, boimy sie obie porazki (chyba nie tylko my), bo "co to bedzie jak waga wskaze wiecej?". Ale snoi kochana, przeciez damy rade przez to przejsc. Musimy sie troche zdystansowac, zeby odchudzanie nie stalo sie nasza obsesja. Powiedziec sobie: pokaze wiecej? No to co! Jutro bedzie lepiej! Pokaze mnie? To suppperrr, udalo mi sie" .
Szkoda, ze nie mieszkam gdzies obok Ciebie, bo nie dalabym Ci sie tak stresowac... Ale chociaz internet mamy
-
dziewczyny byloby super gdybysmy blisko siebie mieszkaly!!! caly czas bysmy sie wspieraly razem cwiczyly i to mi sie bardzo marzyD kochane zalamalam sie( zjadlam prawie 2 kg arbuza myslalam ze to malo kalorii a to jest az 740 kalorii!!! i tym sposobem zjadlam ponad 1500 kalorii(
co do stepperka w moim przypadku producentom sie sprawdzilo;DD mam juz go mm z 8 lat?? i pare razy go uzywalam, bo nie umiem utrzymac na nim rownowagi a poza tym na orbitreku jest stepperek
zrobilam orbitrek 50min bo moj piesek sie bardzo źle poczul i musialam zleciec z orbitreka z pomoca ale juz jest good... pozniej zrobie 45 min ale intensywnie (bede biec).
ale ten przeklety arbuz mnie zalamal w zamin za to nie ruszam jogurtu na kolacje(
buziaczki;**
-
Cicho na moim poście ale będę wciąż pisać) w końcu to mój "pamiętnik odchudzania".
Dzisiaj kiepsko zaczęłam dzień pijąc na czczo kawę, bo nie chciało mi się jeść.
Wczoraj zjadlam wszystkie wafle ryzowe wiec w sumie zjadlam ponad 2000 kalorii. Musze sie zastanowic nad tym jak opanowac moje nerwy ktore powoduja ze jestem strasznie glodna:/// i w dodatku bardzo mam slaby organizm nie wytrzymuje na treningu...
Cos zle robię ale ciekawe co...
Dzisiaj moj jadlospis (995,4 kcal)
- kawa ze smietanka i cukrem
- 2 kromki chleba razowego
- jogurt Fantazja truskawkowa
- 4 kotlety sojowe
- 25 g kaszy jeczmiennej gotowanej
- ogorek konserwowy
Trening:
orbitrek - 1 godz.
brzuszki - 100 razy
Dzisiaj dodatkowo piorę odkurzam podlewam kwiaty, czyszcze kwiaty, wychodze z psem na spacer (to jest codziennie), obejrze nastepny horrorek) i troche popracuje nad projektem moim))
buziale:*
-
Witaj tłuścioszku
Wróciłam z wypadu do Warszawy i zaglądam do Was
Ehh jest mi strasznie głupio... Tak patrzę na wasze osiągnięcia i aż mi wstyd... Ja nadal ta sama waga i wymiary... :/ Wiecie co?? Zaciskam pasa razem z Wami... I już..!!!
-
Tluscioszek, jakich ja sie tu nowosci dowiaduje Co sie dzieje, ze taka zestresowana chodzisz Az sie zmartwilam....
Nie pozwol sie sobie nudzic, bo stres i nuda to twoi najwieksi wrogowie w tej chwili Kurde, ja mam odwrotnie - jak jestem zestresowana to nie jem nic bo mam tak zoladek scisniety, ze nie potrafie... I tak zle i tak nie dobrze....
Pewnie, ze jakbysmy mieszkaly wszystkie obok siebie to pewnie by bylo inaczej. Razem dzienne joggingi, basen, sport, dietkowanie.... Tak sie teraz mysle, ze i tak jest dobrze, bo kiedys sie moze spotkamy jak juz bedziemy szczuplutkie, a teraz mozemy sie dopingowac przez internet. Wazne ze mamy siebie i mozemy sie wspierac
Jestem z Toba Tluscioszku Nie poddawaj sie
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki