Powiedzcie,czemu tak jest,że jedni mogą jeść,co chcą i ile chcą i nie tyją,a inni są na diecie i mimo wszystko waga idzie w górę.Albo dlaczego tak jest,że jedni mają na diecie natychmiastowe efekty a inni muszą czekać i czekać,a wskazówka wagi i tak nie przekroczy pewnego punktu??
Mój kochany mężuś wcina fast food za fast foodem,o 22 potrafi zjeść kebaba i popić piwem i kurczę jest szczupły,nawet mógłby trochę przytyć.A ja jestem tydzień na diecie,męczę się i ograniczam i mi się przytyło??
Trochę się dziś podłamałam,nie powiem,gdy weszłam na wagę i zobaczyłam co zobaczyłam. Myslałam,że choć ciut ciut wskazówka drgnie,na pewno by mnie to zmobilizowało.A tu taki szok.
Całe szczęście,że widzę po ubraniach,że się trochę luźniej zrobiło,bo bym chyba zrezygnowała.Ale tak to powalczę jeszcze
A swoją drogą chciałam się Was zapytać ile kcal może mieć taki talerz ryżu na mleku z sokiem wiśniowym?Bo się dziś na stołówce skusiłam.Było podane,że 360kcal,ale mi się wydaje że więcej chyba..Ryż był niesłodzony,sok też nie.
SZALKA- super,że Ci idzie i masz efekty,zazdroszczę...Ćwicz dalej,a na pewno raz dwa zrzucisz kg.
LILI- jak na razie po przyjściu z pracy zaserwowałam sobie kolację,może wyskoczę jeszcze na spacerek i dziś obowiązkowo poćwiczę.A co Ciebie?
Zakładki