ała!
ale poszalałam... niestety
oprócz wina żubrówka i dużo jedzenia... więc moje założenia szlag trafił...
mam kaca może i dobrze, bo za dużo pewnie dziś nie zjem...
poćwiczyć pewnie nie będzie siły...
jutro będzie lepiej oby!
Czesc.
Ja tez mialam taki weekend Zauwazylam ze zawsze mamy podobnie.
Nie ma co... musimy sie otrzasnac z tego co bylo, wywalic resztki jedzenia z brzuchow plukajac to woda i od nowa sie postarac.
Ale przyznaj...bylo warto , nie?
Tak jest pora zapomnieć o tym co było i zacząć działać
dziewczyny biorę się w garść!
a ponieważ ostatnio nie szło mi najlepiej więc postanowiłam, że najbliższe dni będzie zaostrzony tryb...
zaczynam dziś 5-dniowe oczyszczanie... nie wiem jak to przetrwam, ale muszę dać radę...
dzień 1 (dziś) tylko woda
dzień 2 owoce
dzień 3 kasza gryczana, względnie ryż
dzień 4 warzywa
dzień 5 kefir
no i to wyjdzie do soboty
w niedzielę mogę włączyć jakieś gotowane drobiowe mięsko albo rybkę...
a potem stopniowe włączanie innych produktów i podstawa to nie rzucać się na jedzenie...
hmmm
dam radę?
muszę!
najtrudniejszy będzie chyba dzisiejszy dzień - woda, woda, woda...itd. WODA! mniammm
pozdrawiam!
3--majcie kciuki
Oj, rygorystycznie to brzmi, mam nadzieję, że Ci nie zaszkodzi. No i że dasz radę. Póki co, zostawiam kwiatuchy
Dzięki za kwiatuszki...
łatwo nie jest... dopiero południe, a mi burczy w brzuchu, głowa zaczyna boleć...
ale z drugiej strony, taki jeden dzień na samej odzie nie może zaszkodzić, ilu ludzi głoduje całymi tygodniami?...
dam radę!
idę się czymś zająć - poprasuję co nieco...
p.s. najgorsze jest to, że mój mąż i moje dzieci muszą jeść, a ja muszę im przygotować to pachnące jedzonko!!
Boguniu trzymam mocno kciuki za ten wodowy dzień.
A propo szykowanie jedzenia dla rodzinki. Ja już nauczyłam męża że kolację robi on i ja do kuchni wieczorem nie wchodzę, chyba że po szklankę wody. Bardzo to pomaga jak nie trzeba szykować jedzenia i wąchać tego pięknie pachnącego świeżego chlebka
RECMAL mój już sobie sam robi śniadania, więc nie chcę przesadzać...
obiad i kolację robię mu ja, ale i tak przecież muszę zrobić dzieciom, bo są za malutkie żeby mogły obsłużyć się same...
więc walczę! jak narazie się trzymam, z tego co widzę, to gorsza była część dnia przed południem, teraz jest lepiej, ale spodziewam się, że kryzys przyjdzie wieczorem?...
muszę wytrzymać! przecież nie po to jestem tyle godzin na samej wodzie, żeby się teraz poddawać...
mąż wieczorem skoczy na zakupy, kupi mi dużżżżżżżo owocków, bo jutro "owocowy dzień" mojego oczyszczania...
Co za dzielna kobitka.Cały dzień na wodzie - wytrzymałaś
Życzę powodzenia w następnych dniach.Rozumiem że nie musisz ograniczać się ilościowo.
Pozdrawiam serdecznie
:P
Zakładki