beciu, ja nie wiem, czemu, ale nigdy nie mysle o jakimś konkretnym facecie chyba za bardzo byłam kiedys zraniona, teraz nie ufam im i tyle
a biedactwo, ile ty sie możesz uczyć? ufff, jak to dobrze,że ja nie musze...
beciu, ja nie wiem, czemu, ale nigdy nie mysle o jakimś konkretnym facecie chyba za bardzo byłam kiedys zraniona, teraz nie ufam im i tyle
a biedactwo, ile ty sie możesz uczyć? ufff, jak to dobrze,że ja nie musze...
dzień zaczęty dobrze, chociaż humor średniawy, ale jak się zabiorę za matmę to nie będę myśleć o bzdurach więc będzie ok. nie widzę sensu jutrzejszego ważenia skoro mam @.
trzykolory
jeszcze raz dziękuję :*
xixatushka69
no ja właśnie jestem jakaś inna bo tyle przykrych słów jakich usłyszałam od facetów i tyle nocy jakie przez nich przepłakałam w ogóle nie dały mi do myślenia pojawił się B i masakra, jest jak jest, chociaż wiem że nic z tego nie będzie
a co do nauki to już mi się nie chce w ogóle, ale muszę tą matmę jeszcze tylko zdać a tak mi się nie chce że szok... wczoraj sobie jedynie dwa tematy przeczytałam, żadnych zadań...
ja pamiętam, jak sie uczylam wieczorami, czytałam, czytałam, a potem nic nie pamiętałam, a jak już musialam pisac albo rozmawiać na egzaminie, to wszystko sobie przypominałam, po prostu wierzyłam w możliwości swojego mózgu
ja nie spotkałam jeszcze TEGO faceta, w którym mogłabym sie zakochać
Współczuję tego egzaminu z matmy...
Linkinko, lubisz matematykę, więc ona lubi i Ciebie i nie pozwoli Ci sie rozłożyć na egzaminie
Wiem jak trudno się zmusic czasami, ale może zrób sobie wieeelki kubek dobrej herbatki, jakiś talerzyk zdrowych przekąsek, umość się wygodnie przy biurku i pomyśl, że to już ostatni egzamin i z cierpliwością (nie mylić z zapałem ) przejrzyj zadania
miłego dnia!
Hej Beciu Trzykolorki ma rację , to już ostatni egazmin dasz rade!
miłego dnia i wytrwałości w nauce *
bleh. czuję się kompletnym matematycznym debilem jeszcze zapodziałam gdzieś rozwiązania zadań z list no i nie wiem czy dobre wyniki mam bleh.
dieta do dupy, w sensie że za mało. i wcale mi się więcej jeść nie chce.
ćwiczenia były. tyle dobrze chociaż.
humor też do dupy.
EDIT:
jeszcze ***** Niemcy przegrali
kurczę. ja na dodatek piszę z kompa Tomka i nawet nie mam jak Ci przesłac czegoś na pocieszenie, bo on nic nie ma w zakładkach
ech.
przecież wiesz, że za surowo siebie oceniasz.
jutro wstanie nowy, lepszy dzień. humor będzie lepszy, a rozwiązania na pewno się znajdą.
buziaki i przytulam na dobranoc wirtualnie
hej Beciu wtsał nowy piękny dzień (mam nadzieje że u Ciebie też ) więc humorek będzie dzisiaj ok
głowa do góry
a kiedy ten egzamin z matmy??
Beciu, powiem Ci tak:
Kilka lat temu miałam identyczną sytuację, jak Twoja. Był sobie taki jeden facet, względem którego zachowywałam sięidentycznie, jak Ty względem B. Wszelakie paraliże, analizy najmniejszych spojrzeń, układanie dialogów, przygotowywanie się na każdą ewentualność, obliczenia typu: jak ja wyjdę z zajęć i pójdę na drugie piętro, to on tam będzie, jestem ubrana tak czy tak, więc muszę się schować w kiblu, żeby mnie nie zobaczył, bo przecież zaraz będzie schodził na dół, później wyjdę i przemknę, licząc na to, że niezauważona sama będę mogła zauważyć...... etc. Poznaliśmy się, okazało się, że się świetnie dogadujemy, w ogóle jesteśmy podobni, super się rozumiemy. Nie zmieniło to faktu, że żadnym sposobem nie byłam w stanie zachowywać się naturalnie. Kalkulacje, kalkulacje, kalkulacje..... Do czegoś tam między nami doszło.. ale z głośnym założeniem obojga stron, że to żadnego związku z żadnymi uczuciami nie ma.... później on coś tam zaczął przebąkiwać niewyraźnie plącząc się strasznie i rumieniąc. Ja nie będąc oczywiście pewna, co te przebąkiwania i rumieńce znaczyć mogą (bo niby jak miałam uwierzyć w siebie z takim wyglądem i samooceną). Tak oboje przebąkiwaliśmy nie mogąc nic nigdy wprost powiedzieć. Później on studia skończył, nadal przebąkując. Tacy właśnie byliśmy do siebie idiotycznie podobni. Skończyliśmy się spotykać (bo on postudiach, życie zmienił....nadal coś na gg przebąkując). Później nam się urwało. I nic, żyję. Poznałam mojego Tomcia, a P. (gdyż był on własnie na P.) jest moim dalekim znajomym, z którym łączą mnie dziwne, śmieszne wspomnienia, bo teraz są one zwyczajnie śmieszne. Dlatego Ci mówię: albo ryzykujesz i decydujesz, że koniec przebąkiwania. Albo czekasz, aż on zniknie z Twojego życia i któregoś dnia budzisz się, patrzysz na swojego chłopa, z którym wtedy szczęśliwi będziesz,wspominasz B. i śmiejesz się sama z siebie. Czyli, jakby nie patrzeć: na pewno to wszystko dobrze się skończy z B. lub bez niego. Czyli głowa do góry. Ja bym teraz swojego Tomcia na P. nigdy nie zamieniła
Zakładki