Klaudia86.... ja Ci gratuluję....nie odchudzania....poczucia humoru i optymizmu...
Klaudia86.... ja Ci gratuluję....nie odchudzania....poczucia humoru i optymizmu...
awersja, milo mi, nie wiem co powiedziec
taka jakas ostatnio mam motywacje, ze sama sie sobie dziwie codziennie 1000 kcal, moglabym nawet mniej, czasem to juz chorobliwe zaczyna byc, jak jem na sniadanie kromke pelnoziarnistego chleba z chuda szynka i boje sie, ze przytyje ale jednak jeszcze mam troche rozsadku i oby sie to nie skonczylo jak zwykle... ale nie nie NIE!!! tym razem kurcze sie musi udac i koniec kropka, wytrwam bez zadnych przerw i zachcianek... nawet mnie do slodyczy nie ciagnie :] jedynie wigilii u babci sie boje....... bo bedzie w kazdego wpychac a jak odmowie to sie obrazi... no nic, najwyzej bede chowac do jakiegos woreczka i rzuce ptaszkom na pozarcie
pozdrawiam wszystkich zaczelam dzieki Wam :*
Wigilia wcale nie musi byc taka straszna, tez się kiedys obawialam, mimo, że cała rodzina wiedziala ze sie odchudzam, po prostu jadlam wszystkiego po bardzo małych kawaleczkach zamiast 3 pierogów kazdego rodzaju zjadlam po jednym zamiast 3 łyzek kapusty zjadlam jedną zamaist talerza zupy wypilam troche w kubku....itp itd...a słodycze cóz...można powiedziec ze sie nie je słodkosci i już....
jeśli chodzi o wyrzuty sumienia to cóz....nie jest to dobre....dla mnie to oznacza poczatek problemu......bo nie zapominajmy, że odchudzanie to nałog, który wciaga....niezwykle szybko...szczególnie gdy widac efekty....
hmmmm idzie mi całkiem całkiem, nawet mam obrzydzenie do słodyczy, nie chcę przekraczać tysiąca kcal dziennie, bo wiem że wtedy będę się źle czuć... ćwiczę, jak mogę, pół godziny do godziny dziennie, schudłam jak widać jakieś 7 kg tylko że tego w ogóle nie widać w brzuchu mniej może o centymetr, w pupie ze 3 cm, ale co to jest, to jest nic, nic po mnie nie widać..... trochę się czuję "mniejsza" ale jak dalej będzie szło tak wolno to chyba muszę ważyć 40kg ale co tam, odchudzam się dalej i walić wszystko :]
przepraszam za wyciągnięcie starego wątku, ale nie miałam się gdzie wyżalić
chyba tez zaczne... choc nie powinnam, bo mi to na dobre nie wychodzi...ehh
awersja, ale co dokladnie?
witajcie!
dla nie wigilia mam nadzieję że będzie nagrodą... chciałabym do wigilii zrzucić te 2,5 kg które mi do szczęścia brakują... a w sumie to w wigilię to cały dzień się praktycznie nic nie je - ja przynajmniej zawsze strałam się tylko skubać to co w danej chwili było przygotowywane żeby z jak największym apetytem zasiąść do kolacji...
ja się nastawiam na karpia i pierożki... reszta mogłaby nie istnieć... ajk myślicie ile można tego zjeść żeby się w ogólnie 1000 kcal zmieścić w ciągu dnia?
a co do słodyczy to jakoś mnie po kopenhaskiej do nich nie ciągnie... nauczyłam się rezygnować... zobaczymy jak długo! :P
pozdrawiam serdecznie...
też do wieczora zamierzam w wigilię nic nie jeść, a póżniej zjem może trochę zupki, jakiegoś pierożka czy coś a ciast odmówie! ciekawe czy się uda...........
hmm... to u mnie nie ma tego problemu z ciastami bo mamy tylko kolację. a ciasta są odkładane na pierwsze święto... ale przypomnialaś mi o pysznej grzybowej zupce... ahhh aż mi ślinka cieknie. uwielbiam wigilię i jej potrawy... są cudowne i cały rok na nie czekam... byle do świąt...
hmmm no i o karpiu zapomniałam ja na szczęście po wigilii już raczej świętować nie będę więc bez ciast może się obejdzie... OBY
a teraz idę spać i śnić o całym stole pysznego jedzenia
Zakładki