-
Cześć dziewczyny to mój pierwszy wpis na forum, bo chociaż zarejestrowałam się dawno brak mi silnej woli żeby zacząc odchudzanie. Moim problememn też jest obżarstwo, które niestety mnie przerasta. W ciągu dwóch lat przytyłam 27 kg (po uprzednim schudnięciu 20). Mam już dosyć siebie w takim wydaniu i chyba nie dokońca sobie uświadamiam że szkodzę sama sobie. Ostatnio moja pani endokrynolog stwierdziła że przydałoby się schudnąć. Myślałam że to mnie zmobilizuje ale nic z tego. Izoluję się od innych. W wakacje jest jeszcze gorzej. Rano kupuje jedzenie (dużo), które zjadam do powrotu rodziców z pracy. Nie mam przyjació. Wszystko kręci się wokół jedzenia, lub niejedzenia. Nie wiem jak to przerwać...
-
Nan ,wraz z pozytywnymi zmianami w moim zyciu,zaczeły spadac kg...To stało sie w miare naturalnie.odchudzanie stalo sie latwiejsze,przyjemniejsze... .Psychike zdarza mi sie prostowac raz na miesiac-dwa.Teraz mam przerwe pol roku,bo moja terapeutka wyjechała do USA ...jakby to powiedziec-dopracowuje szczegoły...ogolnie wyszlam na prosta...
-
Oponko zdarza sie tak,ze osoby,ktore sie odchudzały wpadaja w jakies błedne koło odchudzania i tycia.Sprawy ,przyczyny grubosci leza jednak głebiej.Bedac grubymi starannie retuszowalysmy wiele spraw poprzez jedzenie...Potem odchudzania,chudniecie,ale sprawy nie rozwiazne jednak sie odezwałaly.. .Mi pomogł psycholog,bo jakos mi wszytko nie szlo,coraz bardziej zamykalam sie w sobie i jadłam.Wszystkim osobom,ktore maja ten problem polecam z premedytacja psychologa.nie gryzie... .Pozdrawiam.
-
Dziś naszło mnie na refleksję podczas czytania książki (czasami tak mam ) i wiecie do czego doszłam?? Że przez 9 dziewięć miesięcy pomimo wiecznej diety, gdyby zrobić wykres wagi to widać tendencję wzrostu wahania oczywiście są ale to 2-3kg...tak więc z 64kg. dziewuszki stałam się niemal 80kg. potworem , może i dlatego że się przyzwyczaiłam do folgowania, wcześniej nawet o tym nie myślałam żeby sobie zjeść coś b. kalorycznego. Nie wiem czy faktycznie by mi psycholog pomógł tu raczej jest walka z nawykami...chyba, że jeszcze czegoś nie wiem o sobie.
We Wrocławiu jakby ktoś się pytal to istnieje klub anonimowych żarłoków, którzy spotykają się co tydzień w kościele. Chciałam tam pójść ale się wstydziłam a i po trochę bałam...
-
ech, ja znowu odkopuję stare topiki. a niektóre sa naprawdę dobre! np. ten. myslę, że wiele dziewczyn ma ten proble, tylko nie kazda potrafi się przyznać, albo się boi, albo wstydzi...ja tez myślałam, że już skończyłam to, ale takie napady czasem się powtarzają. i wtedy mam ochote rzucić wszystko, co zaczęłam po raz tysięczny, zaczynam myśleć, że dieta, odchudzanie i ogólnie zdrowy tryb życia nie ma sensu, bo i tak koledzy mnie nie zrozumieją, nie będę mogła delektować się smakiem czipsów czy orzeszków o północy, z przyjaciółką np...będąc na imprezie będę musiała się kontrolować itd itp...dlaczego to musi byc takie trudne...?
-
też KIEDYŚ miałam z tym problem. Potrafiłam trzymac dietę kilka miesięcy i nagle, przez jakąs jedną głupotę wszystko potrafiło się zawalić. Moje myśli były takie "kurcze, mam ochotę na musli, nie nie zjem tego musli, bo na tym się nie skończy. No cooooo ty Anka, skończy się!" potem łaziłam po mieszkaniu, by zapomnieć, że mi się to musli chciało i nagle "zjem miseczkę, nic się nie stanie" no i zjadłam....... z 5 paczek.... a potem jeszcze i jeszcze i jeszcze i wszystko, co było i wypad do sklepu po żarcie, przejdzenie 150 zł w ... godzinę? Coś strasznego. Gdybym zaczęła wymieniac, co potrafiłam zjeśc i ile za 1 zamachem, to wszystkie byście tu wymiękły. Piszecie o "pół lodówki'. Dla mnie kiedyś to było nic, takie pół lodówki.... Kiedys jeszcze była sytuacja, podobna do poprzedniej. chciałam coś zjeśc, wmawiałam sobie, że nic sie nie stanie jak zjem. Potem zwątpiłam i wiedzialam, ze na tym sie nie skończy. I w ten oto sposób łaziłam po schodach na klatce schodowej - w górę i w dół z myślą "iśc do tego sklepu po żarcie, czy nie iść?" oczywiście skończyło się na tym, że poszłam i wykupiłam co się dało i ile zdołałam udźwigać....
Wyszłam z tego. Chwała Bogu. rozumiem was doskonale. Napawdę, najlepszym sposobem jest nie być samym. Być z kims, kto was kontroluje. Teraz wpewien sposób kontroluje mnie mój chłopak. Wstydzilabym się po prostu przy nim zjeść tyle rzeczy na raz. Robilam tak, dy byłam sama, samotna. Było mi źle i smutno. Gdy nudziłam się. Trzeba mieć kogoś, być z kims i miec jakieś zajęcie. A gdy tego nie ma? Wyjśc z domu. Gdziekolwiek, byleby nie do spożywczaka i byleby wyjśc...
pozdrawiam
-
witam cieszę się że znalazłam ten temat.własnie ostatnio mam problem z takim jedzeniem.np wczoraj.dopada mnie to kiedy wiem że i tak przekroczyłam limit kaloryczny.np wczoraj poszłam na piwo włączyło mi się niestety jedzenie.i się nażarłam.też obojętne co.najpierw jadłam pół opakowania wafli ryżowych, kanapke z serem wędliną do tego sos tatarski a potem 3 czubate łychy kremu czekoladowego, suszone daktyle itp.ja juz nie daje rady to jest tragiczne;(nie moge przez to z miejsca ruszyć z wagą a boję się że znowu będe wyglądav jak dawnie;(jak sobie z tym radzić??to silniejsze ode mnie;( ja pochłaniam to jedzenie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!!!! boję się że to choroba już;( tym bardziej że ja się nie widze szczupła tylko zawsz czuje się grubsza od innych nawet jak ważą więcej ode mnie.cały czas chce chudnąć jak patrze na swoje nogi to są taki grube;(ja chyba musze iść naprawde do lekarza;(
-
ten sam problem mój pasek jest nie aktualny...76 kg tyle ważę cóż sama jestem sobie winna brak ruchu 3 bułki wrocławskie na śniadanie żaden problem, ze smalcem na to ser i szynka, zmajonazem ależ bardzzo chętnie, zagryzanie obiadu kanapkami, kolacja 22 albo 23 cemu nie...waga przez jakiś czas stała a później miesiąc 5 kg ii się doprawiłam..jeżdżę non stop windą...i jem jem jem podgryzam,przekąszam, delektuje się i wpieprzam...nie potrafię nie dojeść paczki cukierków co otwarte moje boję sie powrotu do przeszłości (prawie 100 kg), wiem,że to ma związek z moim życiem a raczej brakiem takowego..małą odpornością na stres...chciałabym przejść się do psychologa ale mnie nie stać ehh jem tak jak się wypowiadam potkowo i BARDZO CHCE SOBIE Z TYM PORADZIC ps dzięki za wątek oby się rozwijał
-
chyba umre od swiat codziennie jem jak swinia! kiedy tylko zobacze ze koło 20 skonczył mi sie limit napycham sie czym popadnie chyba sie wykoncze dziewczyny! juz nie wiem co mam robić! wlasnie przed chwila zjadłam 15 cm kawałek ciasta z jabłkiem i popiłam szklanką mleka...za chwile nie myslac poszłam to zwymiotować bo mam juz dosyc ale pewnie i tak poszła tylko część wszytsko wali mi sie na głowe ;(
-
no to nie jestes sama;(nie masz się co martwić.ja jak już pisałam tez mam napady tylko że nie idę wymiotować.chociaz już zaczynam o tym myśleć.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki