-
o jaka ulga... ktos mysli podobnie..
-
yasmin:D
nie jesteś sama.
JA
JOJO

waga około 85 kg.
-
zgadzam się z peszymistin co do zabicia wątku 
Myślałam że sobie tu pogodbie potrajkoczemy co pysznego się robi na Święta w różnych stronach Polski i na ile mamy luzu że zjemy to i nie będziemy płakać przez 3 dni obżarstwa rzędu 2000-2500kcal... skończyło się na wyliczaniu kto zjadł ile łyżek barszczu i ile sobie odmówił
Ok, zazdroszczę siły woli, ale to nie ten wątek, proponuję założyć "Jak jestem silna w Świeta i ile sobie odmówiłam!".
i zgadzam się z p. co do większosci... i diety 1200-1500kcal i mądrego podejścia do jedzenia. Wiecie co jest największą sztuką? Nie przeżycie miesiąca na diecie 900kcal i nie jedzenie przy tym chleba, ziemniaków, batonów... itd. tylko utrzymanie diety 1200-1500kcal przez rok, TRZYMANIE się limitu i jedzenie wszystkiego.
SZKODZI NADMIAR, a jeść trzeba no, prawie wszystko
Na tej (1200-1500) diecie chudnie się najwolniej (ponoć) ale najtrwalej, bo zmieniasz przy tym nawyki żywieniowe.
pozdrawiam
Na diecie od zawsze
na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]

-
hehe czyli nie tylko ja miałam "utarczki" z panią M. 
aż lżej na serduchu
-
no i prosze
a juz zaczynalam watpic.... powtorze sie: co za ulga..
-
dodam cos w zwiazku z tytulem tego tematu. jestem zadowlona z siebie. w te swieta. zjadlam wszystko ze smakiem, nie przecze myslalam ,ale to tak juz ze mna jest, zeby nie przejesc sie. wszystko bylo swiateczne i wigilijne ,nie dietetyczne. ciesze sie swietami, potrawami, atmosfera rodzinna. zjadlam wszystkiego po trochu, mama sie cieszyla tata sie cieszyl, tesciowa. stwierdzilam ze swieta to jednak czas niezwykly a ja zaczynalam diete z postanowieniem nie kataowania sie. wiec powiem tylko: ZJADLAM I DOBRZE MI Z TYM!!!
-
sto procent racji peszymistyn! ja mysle dokladnie tak samo. trzeba sluchac siebie swojego organizmu, bo teraz czuje kiedy jestem juz najedzona i daje sobie spokoj, kiedys ten glosik zagluszalam kolejnymi porcjami jedzeniea. i jeszcze jedno nauczlam sie jesc powoli i malymi kesami. mnie tez dwa dni wystarcza jutro wracam do swojego limitu.
-
Ja też zupełnie bez wyrzutów sumienia na 2 dni zawiesiłam dietę. Uważam, że po 5 miesiącach grzecznego dietkowania należało mi się jedno takie święto
Jestem już prawie u mety, nigdzie mi się nie spieszy, więc jeśli za sprawą świątecznych szaleństw jedzeniowych odchudzanie potrwa u mnie 2-3 tygodnie dłużej, to prawdę mówiąc zupełnie mi to nie przeszkadza. Od jutra wracam do diety (1300-1400 kcal - na tym limicie spokojnie chudnę), a przez dwa dni zrobiłam sobie dyspensę
.
Jedne z nas na święta zawiesiły dietę, drugie się jej trzymały. Moim zdaniem ani jedna postawa, ani druga nie jest lepsza, czy gorsza. Jedyna, której ja osobiście nie mogę strawić (a którą niestety dość często widzę na forum, jakoś tak dziwnie zawsze w tych samych wątkach) to niekontrolowane objadanie się, a potem pisanie "Nie nadaję się do niczego, jestem grubą, głupią świnią, teraz przez 3 dni robię sobie głodówkę" Nie wiem, czy bardziej szkodliwa jest ta głodówka, czy też takie psychiczne znęcanie się nad sobą i obrzucanie sibie samej inwektywami. Jeśli zawieszenie diety jest świadome, kontrolowane, nie okupione wyrzutami sumienia - jest moim zdaniem OK 
Ściskam wszystkich - tych, którzy w święta dietowali i tych, którzy na 2 dni o diecie postanowili zapomnieć
-
ja zawiesiłam dietę na wczoraj
nie mam wyrzutów sumienia, trudno, przecież jeden dzień mnie nie zbawi, prawda?
dzisiaj już będzie grzecznie, bo co za dużo to nie zdrowo...ale mimo wszystko warto czasami sobie trochę pofolgować, choćby po to, żeby, cierpiąc po obżarstwie, dojść do wniosku, że na diecie też może być fajnie
-
noemcia, zgadzam się, bo odczuwam to samo!!! obżarsto bleeeee
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki