-
Hari to było nieładne
. Ja mam napady od kilku lat co oznacza jedzenie słodyczy z mięchiem, majonezu z cukrem, słonego, ostrego w jednym i to sięga 4000kcal i nie jest zakończone żadnym rzyganiem
. Jeśli myślisz, że jedynymi, którzy mają napady to są bulimiczki to dosyć mało wiesz o zaburzeniach odżywiania
.
Btw. - Aga nie pisała o dniu dzisiejszym jako o napadzie, ale po prostu o dniu kiedy sobie naturalnie pofolgowała.
-
Dokladnie , napad nie jest jedynie chwilą zapomnienia
-
Hejo
Widzę że Ci dzisiaj humorek dopisuje mimo tych pyszności które dzisiaj zjadłaś
No i dobrze
Ja też dzisiaj trochę więcej niż zwykle, hehe
Taki dzień żarłoka chyba jest
-
Gdyby ktoś obmyślił patent jak raz na zawsze pokonać fenomen weekendowych uczt to by powienien Nobla minimalnie otrzymać
-
Hehe no należałoby sie 
Ale akurat w moim przypadku to raczej nie zależy od weekendu...a w sumie to jest przeciwnie, w ciagu tygodnia jem więcej bo się stresuję szkołą i ciągle przez to myślę o jedzeniu :P
-
Ja pomiędzy niedzielą popołudniema czwartkiem popołudniem jestem poza domem, na akademiku i raczej nie grozi mega żarcie, bo żeby było to trza kupić a to już się jakoś powstrzymam, ale w domu to masakra jak mum giga zakupy zrobi, jedzenia jak dla całego wojska
-
No, dokładnie
Tylko ze kiedyś wracając z takich zakupów mama mówiła "zostaw to sobie na jutro, nie jedz teraz", a teraz mówi"zobacz, kupiłam Ci ......... no zjedz coś, zjedz coś"...
-
haha, rozśmieszyłaś mnie Nika 

moja mama ma tak samooo...a kiedyś to mi nawet przynieśli rodzice naleśnika do pokoju, żebym zjadła i tak prosiliiii 
Grzibcio oczywiiiiście 



wyślę ci jutro razem ze zdjęciem, żebyś mogła jakby co oblukać ; DD
A co do weekendowego żarcia, to nie ma bata...zawsze muszę zawalić
czasem malutko, a czasem zbyt wiele
-
Dzięęęki
-
U mnie tylko jest "no nie jedz już tyle... zostaw sobie na później"
widać odmienność charaktrów.
Po podliczeniu okazało się, że wczoraj zjadłam poniżej 2500
bo jednak kawałki ciast nie były aż takie ogromne i policzyłam np. 200 za kawałek sernika
nie wiem czy to dobrze... ale co tam. Zostawiam to za sobą. Liczy się dzisiaj.
Mam cholerną ochotę na basen, ale... strasznie wieje, jest zimno i nie ma mnie kto zawieść a ja jestem przeziębiona
Dziś planuję jakieś 1200kcal. Na śniadanie musli truskawkowe fitella + jogurt naturalny [ok. 290kcal] + herbatka 
Planuję też poćwiczyć, tylko nie wiem kiedy :P standard: brzuszki, nogi, może hula hop, może rowerek [z 10min]...
Wiecie co... obawiam się, że moim udom już nic nie pomoże...
po prostu taką mam budowę
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki