Ostatnio porzuciłam mój pamiętnik, ale może znów coś zacznę skrobać. Ja to jakoś wytrwałości nie mam...
A dietka... Nie trzymam jej szczególnie, ale zmieniłam troszkę moje nawyki i zdecydowanie bardziej patrzę na to co jem.
W tygodniu dalej na śniadanie płatki, kolacje do 19 jak się da. No i chodzę na basen. Ale nei chudnę niestety. 54kg i ani rusz dalej. Choć w sumei nic dziwnego, bo dużo przeróznych wpadek mogłabym zanotować.
Np... prawie codziennie jem coś słodkiego, staram się wybierać produkty mneij kaloryczne, ale i tak. Dziś byly to jakieś ciastka z dżemikiem - wyszło ich na 220kcal.
Ooo a w poniedziałek yłam z moim skarbem w Sphinxie. Nie chcę nawet myśleć ile miała ta shoarma. Fryty, mięcho, sosy, surówka...
No ale w tym tygodniu byłam już 3 razy na basenie. Także coś tam zmieniłam, ale jednak wypadałoby się bardziej postarać....
Zakładki