Ciężko mi z tą dietą. Tyle wysiłku trzeba włożyc w zakupy, gotowanie dwóch obiadów ( ja contra moja rodzina), siekanie tych warzywek żeby wyglądało na więcej na talerzu niż jest,w efekcie cały dzień muszę sobie zabezpieczyc od strony jedzeniowej. Żeby tak ktoś wymyślił jakiś hamulec "apetytowy"
; na dodatek jak patrzę na dziewczyny w pracy które wpierdzielają serniczki, bułeczki, snickersiki, rafaelki, chipsy,
Wzdech