-
dziś się totalnie obżarłam... hmmm, na oko jakieś 5000kcal...ech... nie wytrzymałam i zważyłam się dziś i pomierzyłam... i co .... i 2kg mniej
(bo wcześniej nie ważyłam 67 tylko 68 ale wstyd mi było się przed Wami przyznac że przytyłam, ale to było przed marcem, więc cały efekt zawdzięczam dietce od marca
)
oraz 2cm mniej w biodrach oraz po 2 cm w udzie prawym i 2,5 w udzie lewym
qrde, normalnie prawe udo mam o 1,5 cm szersze
czemu tak jest
Nie wiem ile straciłam w pasie (jeśli straciłam) bo po obżarstwie brzuch mam wypchany jak bania
ale qrde biorąc pod uwagę fakt, że jestem zaraz po napadzie oraz tuż przed okresem, to 2 kg po 12dniach diety 1200kcal i 2 megawpadkach (które w sumie dały jakieś 9000kcal) to jest naprawdę szokujący wynik
-
No widzisz buciku takimi jednorazywymi obżarstwami nie ma co się przejmować - bez sensu by było gdyby półtora tygodnia diety można bylo zniwelować w ciagu 2 czy 3 dni. Wtedy odchudzanie to bylby niezły hardcore 
Ja dzis jak na razie jestem do przodu i mam nadzieje ze tak tez zostanie do konca dnia. A KYSZ pokusy wstręciuchy 
A tak wogóle to gdzie weatherwax sie podziewa
-
hmmm... też mnie to zastanaiwa... weatherwax gdzież Ty się podziewasz
a ja zaczęłam dziś idealną dietkę (dobrze mi szło) bez przekraczania kalorii (1200) i bez słodyczy do końca marca
jeśli mi się uda nagradzam się 1 kwietnie dużym snikersem
1 dzień dietki (na 19) udany => 1190kcal
-
Buciku, SUPEROWO
Ja tez weekend zawalilam nieznacznie, ale spowrotem na torach i mam nadzieje, ze niedlugo mi sie pierwsza liczba zmieni. No, ale to zobaczymy..
Pozdrawiam Was..
-
a ja dzis znowu spier******* ... sorry ale nie umiem tego inaczej nazwać, zadne inne slowo nie pasuje, bo jeśli bym napisała - dziś dieta mi nie poszła to to byłoby za mało powiedzane
ponadprogramowo:
1)wafelki
2)baton mussli
3)2 bułki
4)puszka szprotek w pomidorach
jestem zła i zaczynam łapać doła, ale moze to i dobrze bo im bardziej jestem zdołowana tym dieta mi lepiej idzie, a ze w ubiegłym tyg zdarzyły mi się tylko 2 wpadki i pół kilo poszło w dół w spodniach luźno to od razu mi sie humor poprawił a teraz bedzie dół o!
;(;(;(
-
Ninti łącze się z Tobą we wściekłości
nie mów hop dopóki nie przeskoczysz... dzisiejszy dzień wcale nie był udany
znawu się obżarłam... no tak to ta piepszona "spirala obżarstwa" o której już wspominałam
Qrna oby znowu się podniesc....
-
cholera człowiek chce zdrowo to się nie udaje... więc może niezdrowo
ja już nie wiem co mam robic...
przepraszam Was, że znowu zawracam głowe swoimi pierdołami...
-
Nie no, w końcu jestem tylko człowiekiem... podniosę się... uda się... wracam do 1200... chyba...
Z całego mojego serduszka życzę Wam, aby się Wam lepiej w dietce powodziło niż mi
-
Hej Ninti
wyluzuj kochana
ja wpadki zaliczam czesto i to przewaznie wtedy kiedy najpierw mi szło swietnie i myslałam ze juz jestem taka silna i taka swietna w tym odchudzaniu ze sobie pozwalałam albo na kinder buaeno, albo ptasie melczko czy tosta. Totalna porazka.
Ale wazne ze to pojedyncze wpadki od których sie Ninti nie tyje
to nie 2 tygodnie obzarstwa od rana do nocy, tylko troszeczke wiecej kalorii jednorazowo, szybko spalisz i po krzyku
Prosze mi sie tutaj nie dołowac juz i ładnie pocwiczyc oraz dietkowac dalej.
Pozdrawiam ciepło Ninti i głowa do góry
-
ehhh
egzam z matmy zdany -> I semestr pierwszego roku na studiach przeszedł do historii
i jakos zamiast wpaść w euforię ja tylko poszlam, zobaczyłam, zdane, wyszłam i... nic.
Wiecie co ja Wam chyba powiem prawdę bo ...
musze komuś to napisać, chodzi o to że ja wcale nie przeszłam na 1000 kcal. Od ubiegłego poniedziałku jechałam na diecie która składała się z 2kaw, 3-4 jabłek i 2 kubków bulionu. W czwartek tylko zjadłam sniadanie bo własnie pisałam ten egzamin to nie chciałam umiejszać swoich szans na zdanie z powodu głodu. Wpadke miałam w sobote - prawda, ale w niedziele kontynuowałam. Wczoraj wszystko bylo ok do czasu kiedy nie znalazłam się w tym przeklętym lidlu - na widok jedzenia, slodyczy itp zaczelo mi sie prawie kręcic w głowie, czułam normalnie jak ogarnia mnie jakies szaleństwo, władowałam tacie do koszyka ten nieszczęsny baton mussli i czym prędzej chcialam wyjśc z tego sklepu zeby go zjeść. Potem jak wrocilam do domu to dalej jadłam - > tak jak wczoraj pisałam: wafelki, te ryby i 2 bułki i potem była jeszcze szklanka mleka. Wiadomo ze po kilku dniach glodówki takie jednorazowe obżarstwo w krótkim czasie spowoduje ból brzucha. Wogóle to juz mialam pójść do kibla i sprowokowac wymioty, ale boje sie tego ...
Czułam sie okropnie, nawet nie mogłam polożyc się na lóżku bo bolał mnie brzuch, normalnie nienawidzilam siebie za to, poryczałam się.
A dzisiaj co - postanowienie zeby dalej kontynuowac to co było tydzien temu.
Ogólnie to czuje sie beznadziejnie. Analizując sytuację ostatnich 2- 3 tyg doszłam do wniosku ze w ciagu tego czasu chyba ani razu nie zjadłam normalnie. Albo sie głodziłam albo żarłam jak prosie. Wpadłam w jakis zaklęty krąg, a najgorsze jest to ze ja jakos wcale nie chce go opuścić.
Acha, jeszcze zapomniałam napisac ze piłam tez wczoraj ze 2 szklanki kubusia i zanim pojechałam do sklepu to zjadłam bułke czyli w sumie było ich 3 i zjadłam też za cały dzien nie tak jak zwykle 4 jabłka tylko chyba z 6 albo i 8.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki