corsic, tak zrobie, szczegolnie ze teraz pracuje we frrancuskiej korporacji
a ponizej artykuł z onetu
Inwazja grubasów
Brytyjczycy to najtłustszy naród Europy
Trzy czwarte społeczeństwa ma nadwagę, a 22 procent cierpi na chorobliwą otyłość. To cztery razy więcej niż przed ćwierćwieczem. Nadmiar tłuszczu jest na Wyspach przyczyną 30 tysięcy zgonów rocznie. I nadal tyją w tempie zastraszającym. Specjaliści wieszczą katastrofę demograficzną i bankructwo służby zdrowia.
W ciągu zaledwie kilku ostatnich miesięcy lokalne media obiegły historie tyleż kuriozalne, co w alarmujący sposób sygnalizujące skalę problemu. Głośna stała się sprawa chłopca Connora McCreaddiego, który w wieku 14 lat osiągnął wagę 89 kilogramów. Władze rozważały możliwość odebrania władzy rodzicielskiej jego matce, Nicoli McKeown, która została oskarżona o dopuszczenie do zagrażającego życiu nastolatka stanu. Dziecko zostało z matką tylko dlatego, iż zobowiązała się dołożyć wszelkich starań, aby chłopiec stracił na wadze. Pozostaje w tej chwili na specjalnie skomponowanej przez lekarzy diecie i realizuje program ćwiczeń.
Pod koniec zeszłego roku brytyjska armia musiała radykalnie złagodzić kryteria dotyczące dopuszczalnego stosunku masy ciała do wzrostu u rekrutów. Okazało się, że dwie trzecie z 16-latków nie może być według wcześniejszych przepisów dopuszczone do służby wojskowej. Przedtem u kandydatów dozwolona była umiarkowana nadwaga. Nowe przepisy musiały zezwolić na powołanie osób, których indeks BMI wskazuje, iż są otyłe.
Od porodówki po krematorium
Pediatrzy z całego kraju alarmują, że podczas gdy od 20 do 25 procent wagi ciała dziecka poniżej czwartego roku życia może stanowić tłuszcz, obecnie coraz częściej zdarza im się mieć do czynienia z pociechami, u których proporcja ta przekracza normę nawet dwukrotnie. Według profesora Tima Barretta z Birmingham University, znaczne nasilenie tego problemu obserwuje się od ostatnich pięciu lat.
- Szkraby odwiedzające w gabinetach moich kolegów lekarzy są absolutnie rozkoszne. Ale w ich rękach często można ujrzeć paczkę chipsów i puszkę gazowanego napoju. Nawet w tym wieku zaczynają one stanowić podstawę diety – niepokoi się. To właśnie ona w połączeniu z brakiem ruchu jest przyczyną brytyjskiej epidemii otyłości.
Szpital w Norfolk rozpoczął właśnie wart 200 tysięcy funtów program wymiany łóżek w swoich salach. Dotychczasowe coraz częściej po prostu nie wytrzymywały wagi hospitalizowanych pacjentów. Wzmocnienia wymagał też sprzęt w kostnicy. 1,2 miliona funtów kosztowało natomiast przebudowanie lokalnego krematorium w taki sposób, aby piece mogły pomieścić trumny o szerokości do 1 metra, bo takie są gabaryty niektórych nieboszczyków.
- Otyłość jako problem społeczny sprawia, że wiele krematoriów starszego typu przestaje spełniać obecne wymagania. Jeżeli dotychczasowe trendy nie ulegną zmianie, problem będzie się nasilał – komentuje rzeczniczka lokalnego councilu.
Cywilizacyjna katastrofa
Trzy czwarte społeczeństwa ma nadwagę, a 22 procent cierpi na chorobliwą otyłość. To cztery razy więcej niż przed ćwierćwieczem. Nadmiar tłuszczu jest na Wyspach przyczyną 30 tysięcy zgonów rocznie. Jest to bowiem prosta droga do wielu groźnych schorzeń, takich jak choroby serca, cukrzyca czy artretyzm, a nawet rak. Bywa również częstą przyczyną depresji. Brytyjscy naukowcy twierdzą nawet, że otyłość jest w tej chwili najgroźniejszą zarazą gnębiącą naród wyspiarzy. Leczenie obżartuchów kosztuje co roku brytyjską służbę zdrowia pół miliarda funtów, a koszta, jakie ogólnie ponosi z ich powodu społeczeństwo, szacowane są na prawie 7,5 miliarda funtów.
Obecnie 9 procent budżetu NHS pochłania radzenie sobie z implikacjami epidemii otyłości. A co będzie, gdy liczba otyłych wzrośnie w ciągu kilku najbliższych lat z obecnej prawie jednej czwartej społeczeństwa do jednej trzeciej?
- Wzrost liczby osób otyłych może wkrótce doprowadzić do bankructwa służby zdrowia i znacznego obniżenia się średniej długości życia na Wyspach – ostrzega profesor Naveed Sattar z University of Glasgow.
Profesor Jane Wardle z Health Behaviour Unit przy University College w Londynie jako główne przyczyny epidemii otyłości uważa współczesny styl życia Brytyjczyków:
- Ludzie znacznie mniej się ruszają, spożywają pokarmy dalece bardziej obfitujące w tłuszcze i cukry proste. Przeciętna porcja spożywana w trakcie posiłku jest teraz znacznie większa, a ilość kalorii zawarta w jednym jego kęsie wyższa – ocenia.
Tam Fry z National Obesity Forum, organizacji charytatywnej zajmującej się problemem otyłości na Wyspach, o stan rzeczy obwinia zaniedbania w dziedzinie edukacji.
- Resort szkolnictwa sprzedał większość terenów, na których kiedyś znajdowały się szkolne boiska, miejsca ćwiczeń i place zabaw. Miało to zapewnić fundusze na lepszą edukację. Skutki okazały się katastrofalne. Dzieci i młodzież po prostu nie mają się gdzie ruszać – raportuje. Według niego doprowadziło to do znacznego spadku kondycji fizycznej Brytyjczyków, którzy od małego przyzwyczajani są (przez obawiających się ich wypuszczać do zabaw na ruchliwych ulicach rodziców) do spędzania wolnego czasu na salonowej kanapie, przed telewizorem lub komputerem.
Czym skorupka za młodu...
Największe zaniepokojenie wzbudzają wskaźniki otyłości wśród najmłodszych, których wysokość na przestrzeni ostatnich 20 lat potroiła się. Obecnie już co dziesiąty sześciolatek jest otyły. Procent ten wzrasta nawet do 17 w przypadku 15-latków. Jeśli ta tendencja się utrzyma, do roku 2020 połowa brytyjskich pociech będzie chorobliwie tłusta.
Tymczasem organizm produkuje nowe komórki tłuszczowe, które służą mu do przechowywania tłuszczu, tylko do określonego wieku. Jeśli w tym czasie dziecko jest przekarmiane, organizm naprodukuje ich znacznie więcej niż potrzeba. Zbyt duża ich ilość wyprodukowana w tym wieku będzie powodować w dorosłym życiu silne tendencje do tycia. Dlatego mimo iż pocieszny tłuszczyk nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia pociech, przyczyni się do poważnych problemów w ich późniejszym życiu. Profesor Jane Wardle podaje kilka podstawowych zasad, którymi rodzice powinni się kierować w żywieniu swoich dzieci:
- Nigdy nie należy wmuszać w dziecko więcej pokarmu niż sygnalizuje, że chce zjeść. To może zniszczyć jego naturalne mechanizmy regulujące łaknienie – instruuje. Nie można też stosować dawania smakołyków jako nagrody za osiągnięcia i pożądane zachowania, bo może to spowodować tendencje do objadania się dla poprawienia sobie nastroju.
- Nigdy jednak nie można dziecku wypominać tuszy, bo może nasilić to jego obżarstwo jako sposób na odreagowanie stresu – przestrzega. Również surowe zabranianie określonych pokarmów przyniesie skutki odwrotne od pożądanych, jako że podniesie tylko ich atrakcyjność. Także oferowanie szerokiego wyboru pokarmów sprawia, że dziecko je więcej, niż gdyby go nie miało.
Dieta narodowa
- Nie można powiedzieć, żeby rząd nie robił nic dla powstrzymania epidemii otyłości, ale według organizacji zajmujących się obserwowaniem zjawiska, takiej jak nasza, robi za mało – ocenia Tam Fry. Rząd wywiera presję na producentów produktów spożywczych, aby nie kierowali reklam tzw. junk food do młodzieży, a także by zmienili receptury w taki sposób, aby ich produkty zawierały rozsądne ilości tłuszczów, cukrów i soli.
- Właściwie to władze wyznaczyły nawet datę, do której czekają, aż producenci żywności zastosują się do apeli dobrowolnie. Jest nią maj 2007 r. Jeżeli nie, ograniczenia mają być usankcjonowane prawnie – mówi Tam Fry. Niektóre organizacje wywierają nawet presję, by zabronić przed godziną 9 wieczorem emisji w telewizji reklam produktów uznawanych za tuczące. Chciałyby one również zabronienia ich sprzedaży osobom poniżej 18. roku życia.
- Rząd zrobił też wiele, żeby ulepszyć recepturę posiłków serwowanych dzieciom w szkołach. Wycofano z nich automaty sprzedające słodkie soki, gazowane napoje, chipsy i słodycze – referuje Tam Fry. Zwiększono też obowiązkową liczbę godzin zajęć wychowania fizycznego w edukacyjnym curriculum. Do dwóch godzin tygodniowo w 2008 r. i czterech w 2010.
- To i tak tylko absolutne minimum – komentuje Tam Fry.
Przeznaczono też znacznie większe fundusze na rozwój sportu.
- Za duża ich część idzie jednak na trenowanie olimpijskich sportowców, a za mała na zajęcia sportowe i boiska dla zwykłej młodzieży – krytykuje. Strategicznym celem władz jest ustabilizowanie liczby otyłych do 2010 roku. Ich procent w społeczeństwie ma pozostawać potem na przynajmniej takim samym, jeżeli nie mniejszym poziomie.
- Ostatecznym ciosem w epidemię otyłości ma być cały szereg specjalistycznych kampanii społecznych skierowanych do określonych grup z konkretnym przekazem. Wszyscy czekamy z nadzieją na jej efekty – podsumowuje Tam Fry.
Zakładki