Strona 3 z 94 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 13 53 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 21 do 30 z 939

Wątek: Kilogramy non grata, czyli odchudzania trud codzienny

  1. #21
    Neszta jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-06-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Przez przypadek wpadł mi wczoraj w ręce wycinek z gazety, zdaje się, że sprzed wielu lat. Ale nic się nie zestarzał w swoich prawdach - zapraszam do lektury:

    [color=brown]"Co ma wspólnego psychoterapia z otyłością? To sprawa dla lekarzy, dietetyków... Czyżby?

    Nie będę powielać artykułów, wg których otyłość to problem wynikający z nadmiernego jedzenia i braku silnej woli. Nie zamierzam przekonywać, że cudowne diety i najnowsze zestawy ćwiczeń sprawią, że spełnią się marzenia o szczupłej sylwetce, jeśli tylko wystarczająco przyłożymy się do odchudzania.

    Niektórym z nas, omamionym taką wizją, udaje się po mniejszych lub większych męczarniach schudnąć. Kupujemy wówczas nowe ciuchy, przez jakiś czas wzbudzamy podziw lub zazdrość, by za miesiąc lub dwa wszystko wróciło do normy. Stare ciuchy wracają do łask, nowe wędrują na dno szafy, by nie budzić wspomnień.

    Większość z nas jednak nie może sprostać przykrym obowiązkom związanym z odchudzaniem. W poczuciu winy coraz częściej sięgamy po zakazane smakołyki i coraz rzadziej ćwiczymy. Będziemy obrzucać się przekleństwami i zarzucać sobie brak silnej woli.

    I tak mała z powodu tuszy akceptacja siebie zmniejsza się jeszcze bardziej. Rośnie poczucie winy i przeświadczenie o swojej małej wartości. Następna próba odchudzenia będzie miała jeszcze mniejsze szanse powodzenia. "No bo przecież jestem do niczego, nic mi się nie udaje". W takim błędnym kole tkwi większość grubasów, ale nie tylko. Także wszystkich tych, którzy coś POWINNI (bo tak wypada, tego oczekują inni, tak napisano w mądrych książkach, zalecano w czasopismach, itp.), ale jakoś im to nie wychodzi.

    Przede wszystkim nie można przeskoczyć samego siebie. Duże rozmiary mogą być cechą rodzinną, przekazywaną genetycznie. Wprawdzie niektórzy nie chcą zaakceptować swojej natury, dokonują na sobie niebezpiecznych eksperymentów, ale czy nie szkoda życia na walkę z samym sobą?

    Ludzie szczęśliwi to ci, którzy akceptują istniejącą rzeczywistość (nie oznacza to pogodzenia się z losem). Co więcej - tylko akceptując, rozumiejąc to, co jest, mają szansę to zmienić. Jeżeli próbujemy zmieniać coś z nienawiścią, zawsze napotkamy nienawiść z drugiej strony. Jeżeli próbujemy zmienić swoje ciało nienawidząc go, ono odpłaci nam pięknym za nadobne. Ci, którzy odchudzali się zaciskając zęby, zapewne potwierdzą, że każdy ciężko odchudzony kilogram kończył się wzrostem wagi o dwa kilogramy.

    Wyobraźcie sobie, że nasze ciało jest dzieckiem, którego nie kochamy, do którego mamy wieczne pretensje, oskarżamy je, wyśmiewamy, zabraniamy mu przyjemności, karcimy nieustannie. Co robi takie dziecko? Jest jeszcze bardziej nieposłuszne! Robi coraz bardziej na złość! Wymyka się spod kontroli i robi, co chce, to, czego na pewno my sobie nie życzymy!

    Aplikując mu najcudowniejsze diety i zestawy ćwiczeń, kierowani niechęcią do niego, przekazujemy swojemu ciału mnóstwo niedobrych uczuć. Nic dziwnego, że reaguje na to niechęcią do współpracy, oporem. Wzbudza w nas to jeszcze więcej żalu i złości, chęci odwetu. Takie metody wychowawcze nigdy nie prowadzą do celu, lecz oddalają od niego.

    Nasze ciało, jak dziecko, podda się naszej woli, zrobi, co chcemy, tylko wówczas, gdy będzie pewne naszej akceptacji, naszych dobrych intencji podyktowanych miłością i autentyczną dbałością o nie, a nie egoistycznymi powodami.

    Jesteśmy niepewni swojej oceny, swoją wartość uzależniamy od tego, co powiedzą o nas inni, nasłu****emy czyichś opinii - inni decydują o naszym samopoczuciu, a nie my. Czy jednak warto oddawać poczucie własnej wartości w ręce innych, często nieżyczliwych nam ludzi?

    Przyczyn nadmiernego jedzenia może być wiele. Większość ma podłoże psychiczne.

    - Często "zajadamy" lęk, niepokój. to taki sam "dobry" sposób, jak papierosy i alkohol. Niszczy nas, a lęku nie likwiduje. Daje tylko chwilową ulgę, a koszty są wielkie.

    - Jedząc, możemy próbować wypełnić jakąś pustkę, nie wiedząc, że to nie jedzenia nam brakuje. Może jesteśmy spragnieni uczuć, miłości - nie mogąc na to liczyć, próbujemy zapchać się tym, co pod ręką? A lodówka na ogół najbliżej.

    - Możemy nieświadomie liczyć na to, że jedząc dużo, zyskamy aprobatę i miłość - jak w dzieciństwie. Wtedy mama przekazywała nam, niekoniecznie słowami, że kocha nas, jest z nas zadowolona, gdy ładnie i dużo jemy. To nic, że teraz jesteśmy przekonani o głupocie takiego rozumowania. Dziecko, które mieszka w każdym dorosłym, domaga się miłości dziecięcymi sposobami.

    - Być może, kiedyś naszym doświadczeniem był głód zagrażający naszemu życiu (np. w niemowlęctwie) i teraz nieświadomie robimy wszystko, by się to nie powtórzyło, objadamy się na zapas.

    - W końcu możemy obżerać się, tyć, licząc na to, że mimo to ktoś ważny i tak nas pokocha. Testujemy nieświadomie ludzi, licząc na coś, co do tej pory się nie udało - że ktoś nas pokocha bezwarunkowo, za to, że po prostu jesteśmy na świecie. Często tak się dzieje, zwłaszcza, jeśli nasi rodzice wciąż mieli do nas jakieś "ale", szczególnie dotyczące naszego wyglądu.

    Każdy z nas może mieć swój własny problem, który próbuje zlikwidować, jedząc zbyt dużo. Dopóki nie dotrze do źródeł obżarstwa (w tym może pomóc psycholog, psychoterapeuta), mądre rady w książkach i czasopismach będą kolejnym źródłem pognębienia i poczucia winy. Cudowne środki odchudzające, diety, pasy wyszczuplające, maszyny do masażu, kasety z ćwiczeniami, to wspaniały sposób zarabiania pieniędzy naszym kosztem.

    Grubasy gonią za każdą nowinką, szukając na zewnątrz siebie sposobów poradzenia sobie z otyłością. Nie daj się wciągnąć w błędne koło. To w każdym z nas tkwi przyczyna, a więc i sposób radzenia sobie z nią!"[/
    color]

    (Autorką artykułu jest Maria Wiewiórska, psychoterapeutka).

    Życzę owocnych poszukiwań i pozdrawiam cieplutko!

  2. #22
    Neszta jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-06-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Tak dziś gorąco, że nic mi się nie chce - nawet pisać! To powyżej, to ja wklepałam w komputer? Aż trudno mi uwierzyć

    A tak poza tym nie jest najlepiej: wczoraj zjadłam big snikersa (za namową męża, który nota bene też jest ze mną na montim). Pocieszam się, że jak na bombę kaloryczną to i tak ma niski indeks glikemiczny.

    Ostatnio testowaliśmy omlet z warzywami (warzywa najpierw podduszone, na nich jajka, i całość do piekarnika). Ale smak za mało zdecydowany, raczej nie przypadła nam ta potrawa do gustu.

    Week-end zapowiada się za to bardzo sportowo - w sobotę ze znajomymi przejażdżka rowerowa nad Maltą (jedyne 15 km). Za to na niedzielę mój małżonek przygotował zakamuflowany zamach na moje życie Jedziemy we dwoje tylko (żeby nie było świadków) do rodziny na działkę - w jedną stronę bagatelka 32 km! Czyli w sumie 64 w ciągu jednego dnia! Czy tam dojeżdżają taksówki?
    Napiszę we wtorek jak było (w poniedziałek wyjazd jeszcze dalszy, ale samochodem) - jeśli będę w stanie naturalnie

    Do jutra!

  3. #23
    woman jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    08-04-2004
    Mieszka w
    Katowice
    Posty
    0

    Domyślnie

    Witaj Neszta!
    Własnie zaczynam MM, a Twój pamiętnik przekonał mnie do tego że na pewno będzie warto
    Zastanawiam się skąd czerpać pomysły na jedzonka i jak rozplanować posiłki w ciągu dnia..? MOnti mówi o trzech, ale ja siedzę w pracy do 16.00/16.30 i obiad z mężusiem jemy po 17.00...
    Będę śledzić Twoje zapiski - mam nadzieję że mnie zainspirują
    Pozdrawiam

    woman

  4. #24
    Neszta jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-06-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Woman, witaj w klubie! Miło mi, że mój pamiętnik może być dla kogoś inspiracją

    Najczęściej korzystam z książeczki "Szybko i szczupło" (autorka Ria Tummers), są tam prawie same przepisy, a czasami nawet info które potrawy można ze sobą łączyć. W sumie to właśnie ona rozwiała wszystkie moje wątpliwości dotyczące łączenia poszczególnych produktów. Trochę przepisów jest też w internecie, ale żadnego jeszcze nie wypróbowałam.

    Zmodyfikowałam nieco ilość posiłków - po godz. 7 jem porządne śniadanie, w południe coś lekkiego, zazwyczaj jakieś warzywko, obiad też późno - ok. 16 - 16.30. Dlatego kolacja wypada niestety ok. 19, ale staram się zgodnie z montim jeść wtedy głównie ryby z warzywami (ponoć ten rodzaj tłuszczu sprzyja chudnięciu). Zdarzają się dni, gdy do domu wracam w porze kolacji, wtedy biorę do pracy sałatkę, która staje się głównym daniem obiadowym .

    Może też będziesz brała sałatki do pracy, a na kolację zaserwujesz sobie ciepłą zupę jarzynową (a mężuś zupę plus drugie danie) - to również zgodne z montim.

    Pozdrawiam cieplutko

  5. #25
    woman jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    08-04-2004
    Mieszka w
    Katowice
    Posty
    0

    Domyślnie

    Chyba jednak wolę ten pierwszy wariant.
    Czyli:
    1. Rano (u mnie ok. 8.30-9.00) śniadanie wg montiego
    2. Koło południa - owoce z jogurtem lub warzywa lub pumpernikel z twarogiem chudym
    3. Obiad - po powrocie do domu. U nas zwykle jednodaniowy, dla mężusia oczywiście zmodernizowany (ha, albo zmodernizowany dla mnie wg montiego)
    4. KOło 19.00-20.00 - lekka kolacja
    (Chodze spać dość późno - po 24.00)

    Zrezygnowałam z kawy na rzecz bezkoferinowej i zbożowej - nie było źle (to juz tydzień).
    Do słodyczy i ciasteczek mnie nie ciągnie, ale do lodów.....mmmm..... takich całkiem białych.... Jak to pogodzić?

    CZy taka rozpiska jest prawidłowa dla montiego?

  6. #26
    Neszta jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-06-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Witam!

    Woman, mam mieszane uczucia co do owoców z jogurtem. Wg Montiego najpierw powinno się zjeść same owoce, a dopiero po 20 min. (w przypadku posiłku tłuszczowego, np. jajecznicy na boczku, dopiero po godzinie) pieczywo z białym serem plus dodatki. Jeśli masz ochotę, to zajrzyj na stronę [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]. Znajdziesz tam mnóstwo ciekawych porad i rozwiejesz wątpliwości co z czym łaczyć. Możesz zacząć od -> Zuzel, -> Dieta Zuzla, ale to tylko drobna sugestia, bo jest mnóstwo innych ciekawych wątków.
    Podziwiam cię za umartwianie się na kawie bezkofeinowej, ja po jednym dniu złożyłam broń i stwierdziłam, że jestem w stanie zrezygnować ze wszystkiego oprócz kawy.
    Co do lodów, to chyba musisz się z nimi pożegnać w I fazie (ale to przecież tylko 2-3 miesiące), za to w czasie II fazy możesz sobie na nie od czasu do czasu pozwolić, podobnie jak na inne smakowitości. Trzeba jedynie kontrolować wagę, żeby sprawdzić, czy zbyt częste odstępstwa nie zaczynają rujnować z trudem zdobytej sylwetki

    Wracając do wycieczki rowerowej, to skończyło się na 36 km pokonanych (kto tu kogo pokonał?) w sobotę. W niedzielę z czystym sumieniem (no bo przecież tyle kalorii spaliłam ) zabrałam się do piernika z bitą śmietaną.
    Wczoraj Monti również odszedł w zupełne zapomnienie - wkroczyłam na teren zakazany McDonalda (ale czuję się rozgrzeszona, byłam w podróży). Dzisiaj rano waga była bezlitosna - kilogram więcej, więc od samego rana umartwiam się sałatką z warzyw i żółtego sera. No cóż, mam co chciałam, więc nawet nie mogę za bardzo ponarzekać...

  7. #27
    woman jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    08-04-2004
    Mieszka w
    Katowice
    Posty
    0

    Domyślnie

    Owoców z jogurtem owszem łączyć nie wolno, ale...
    z wyjątkiem owoców typu truskawki, maliny, jeżyny, jagody Sprawdziłam. I o te własnie owoce mi chodziło.

    Ale teraz i tak zarzuciłam jedzenie owoców na powiedzmy 2 tygodnie, bo robię wstęp jak w diecie South beach, a tam w I fazie owoców nie ma wogóle ( jogurtów zreszta też).

    Jak coś to mam swój wątek na pamiętnikach

  8. #28
    Neszta jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-06-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Woman, tak mi chodziło po głowie, że jażyniaste i tym podobne wolno łączyć, ale nie pamiętałam konkretnie, więc wolałam przemilczeć .

    Dzięki za zaproszenie do twojego pamiętnika! Będę tam zaglądać, bo ciekawi mnie dieta Soutch Beach. Opiera się na podobnych zasadach co Montignac. Może, gdy znudzi mi się monti, to zrobię sobie małą odskocznię? Zobaczymy! Trzymam za ciebie kciuki!

  9. #29
    Neszta jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-06-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Przeglądając forum Montignaca przeczytałam, że ktoś jadając raz dziennie soczewicę z warzywami bez tłuszczu schudł w ciągu tygodnia 2,5 kg! (oczywiście nie był to jedyny posiłek w ciągu dnia). Też tak chcę! I dlatego od przyszłego tygodnia idę na całość: soczewica 1-2 razy dziennie! Na szczęście smakuje mi, więc nie będzie tak strasznie. Nie wiem jak to przeżyje mój mąż, który za każdym razem siedząc nad talerzem soczewicy, z każdym kęsem powtarza na głos, bez przekonania: ale to zdrowe, ale smaczne, ale dobre, itd. Rozrywka na przyszły tydzień zapewniona!

  10. #30
    Neszta jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-06-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Nie jest dobrze. Przed chwilą zjadłam drożdżówkę, którą mi szef podsunął pod sam nos, eksponując tym samym zanadto jej walory. A wczoraj w kinie jak ostatnia chołota (sorki za wyrażenie) chrupałam nachos na "Dziewczynie z perłą".

    Pisałam, że od przyszłego tygodnia soczewica i tylko soczewica, i nie było to tylko puste stwierdzenie. Bo w tym tygodniu mamy gościa, a skoro tak, to w planach na dziś sushi, a na sobotę uczta serowa przy akompaniamencie francuskich win (tak to jest jak człowiek otrze się o filologię romańską, skaza na całe życie ).

    Teraz słów kilka o Bazylim, to na deser dla miłośników kotów:

    Otóż wczoraj o północy , uprawiając sporty ekstremalne, Bazyli został przywalony złożonym drewnianym krzesłem, które czeka na balkonie na ładną pogodę. Serca nam zamarły, bo pomyśleliśmy w pierwszej chwili, że ma uszkodzony kręgosłup , potem że złamaną łapę . Nieprzerwane miauczenie (bo to rasowy histeryk) kazało nam zabrać kocie nieszczęście do weterynarza 24H. Po przeglądzie technicznym okazało się, że wszystko w porządku, odetchnęliśmy z ulgą, bo wizja kota w gipsie wydawała nam się bardzo prawdopodobna.
    Niesamowite, jak takie historie przywiązują człowieka do zwierzęcia. Bazyli jest u nas od niedawna, i że tak powiem, sam się wprosił, ale wczoraj stało się dla mnie oczywiste, że nasz dom byłby bardzo smutny i pusty bez niego...

Strona 3 z 94 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 13 53 ... OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •