Doty daj sobie czas i badź dzielna
wiele przeszliscie razem i jeszcze wiele przed wami
ale na to trzeba czasu
Doty daj sobie czas i badź dzielna
wiele przeszliscie razem i jeszcze wiele przed wami
ale na to trzeba czasu
przyszłam sie tylko przywitac i zajrzec co tam słychac kurcze dzisiaj brakuje mi czasu mam nadzieje ze nie zawsze tak bedzie ehh
doty przeczytałam twoje perypetie i pewnie tak jak ty nie potrafiłabym wybaczyć tak łatwo, w alkoholu ludzie robią różne rzeczy ale ja cię rozumiem. Dobrze że chcesz sie uśmiechać i wogóle ale powiem ci szczerze że prawdą jest że nie ma co wpuszczać obcej baby pod swój dach, to nic ze to twoja przyjaciółka... dobra nie mącę całuję serdecznie
dotty martwie sie co tam u ciebie? Tak długo nic nie piszesz czy wszystko ok wiem ze jest ci ciezko i ze serce nie sługa ale ... odezwij sie moze to ci pomoze a moze juz jest wszystko ok ...
Dzień dobry Dotty
Jak weekend minął
pozdrawiam
Witajcie
Zaczął sie nowy tydzień a ja uśmiechnięta i wyspana - wreszcie
A więc tak... dzięki za troskę, kochane jesteście, ale przez weekend za bardzo nie mogę wchozić na neta, więć nie piszę, to dlatego mnie nie ma
W sobotę byliśmy u psychologa razem z mężem... Terapeuta niczego sobie i na dodatek wolny, a terapia, jak terapia... czeka nas długa droga, ale odetchnęłam z ulgą, że zrobiliśmy ten pierwszy krok... Weekend ogólnie ciekawy i spokojny... Tomek starał się, zebym nie cierpiała, był dla mnie milutki i czulutki... zresztą, mam wrażenie, ze to on chce bardziej ratować to co jeszcze z naszej rodziny zostało, może się opamiętał No, lepiej późno, niż wcale, nie
No, a dietycznie.... to nie było....
A więc w piątek mój żołądek przyjął pół pizzy o średnicy 27 cm, potem obiadek w domku, czyli makaron z sosem pomidorowym własnej roboty
Sobota, to było małe obżarstwo... na śniadanie zjadłam dwie kiełbaski grzane, które mój tato zrobił, potem na obiad był makaron z bigosem, a na kolację chipsy i drink z colą na rozluźnienie.... a potem browarek na poprawę humorku
W niedzielę: totalne obżarstwo na śniadanie jajecznica z dwóch jajek i chleb, na drugie śniadanie - dwa pączki i cappuccino z magnezem, a na obiad dwa ziemniaczki gotowane przysmażane, schabowy panierowany 1 szt. ok. 150 g, i surówka z pekińskiej kapusty z koperkiem... a na kolację - lampka koniaczku Napoleon... Myśłę, że nie nagrzeszyłam dietetycznie zbyt dużo...
Ruchu też było sporo... nie powiem z jakiego powodu :P ale powiem tylko ,zę to była moja inicjatywa i robiłam to, bo ja chciałam, a nie mój mąż :P POza tym w piątek poskakałam na skakance 10 minut, w sobotę sprzątałam, byliśmy też na zakupach, rodzinnych a w niedzielę skakałam 10 minut i 10 minut poćwiczyłam... no, trzeba stopniować, nie
Kochani... wracam... wracam do Was z wagą 55,5 kg Dziś wlazłam na wagę i ku mojemu zdziwieniu pokazała 55,5 kg Zmierzyłam sie, i też są zmiany Po prostu szok
Idę zmienić trickerka i opis wymiarów, a potem skoczę do Was poczytać
Wszystkich przepraszam za mój zeszły tydzień, nie musiałam Wam tego pisać, teraz jest dobrze i nie muszę nikogo przekonywać, że jestem wartościowa jestem i tyle
Do zobaczenia później
To cieszę się, że humorek lepszy
No i wagi gratuluję
Niedługo będziesz na mecie BRAWO BRAWO BRAWO
Cześć doty
Ale fajnie 55,5 - same piąteczki.
Humor też na piątke - czyli wszystko jest ok.
No może tylko dieta jest na pięć z minusem ....ale skoro są efekty i to takie , to można sobie pozwolić i na pizze i na kotleta i nawet na koniaczek
Miłego dnia życzę
Zakładki