Witam w Nowym Roku!
Jak zabawa sylwestrowa? Moja fajna, ale skromna. No ale najważniejsze, że już po i dziś mamy piękny poranek Według obietnic dziś powinnam rozpocząć dietę, ale... No właśnie zawsze jest jakieś ale Nie żebym chciała się wycofać, bo na dietę chcę wrócić i jakoś dziwnie mi się do tego przyznać, ale polubiłam to całe odchudzanie To ale to mnóstwo smakołyków, które mam w domu. Zostały po wczorajszej imprezie rodziców. Sałatki (wszystkie z majonezem), pieczony kurczak, piersi w śmietanie, krokiety, barszcz, tiramisu i inne ciasta, mnóstwo owoców... I ja na wszystko mam ochotę a wiem, że nie powinnam Buuu i co ja mam zrobić? Postaram się nie przesadzać. Zjem tylko sałatkę, bo ciotka taką pyszną przyniosła Sałatka to chyba nie największa zbrodnia. Najgorzej z tiramisu bo uwielbiam

A teraz moje noworoczne postanowienia co do odchudzania:
aerobik 3 razy w tygodniu i siłownia co najmniej 2 razy w tygodniu
codziennie 10 minut brzuszków
dieta niełączenia
nic w ustach po 17 (oprócz wody i herbatek )
zero słodkości w postaci ciastek, ciasteczek, czekolad itp.
ważę się raz w tygodniu w sobotę
mierzę się raz na dwa tgodnie w sobotę

To chyba na razie tyle. Co do tych słodyczy to koleżanka mnie wczoraj natchnęła. Powiedziała, że założyła się sama ze sobą, że przez pół roku nie będzie jadła słodyczy i jej się udało I do tej pory nie je, a to już kilka lat. Więc myślę, że miesiąc wytrzymam. Bo nie chcę przez miesiąc jeść, żeby się sprawdzić. A później jak będę miała czasem ochotę to czemu nie

Moje oczekiwania na koniec stycznia to 58kg...pożyjemy zobaczymy

Mam nadzieję, że dalej będziecie do mnie wpadały i mnie wspierały. Zapraszam każdego
Pgosiu co się z Tobą dzieje? Czemu ode mnie uciekłaś? Pewnie dieta Ci nie idzie. Ale mi też nie idzie. Wczoraj zjadłam dwa kawałki tiramisu, kawałek innego ciasta, sałatkę, pizze, wypiłam sporo wina. Prawie wszystko to puste kalorie. I nic, że przytyłam, bo czuję po sobie, po ubraniach. Na wagę nawet nie staję Wracaj do mnie szybciukto Już mamy nowy rok, więc rozpoczynamy nowy etap. Nieważne z jaką wagą. Ważne, że znów walczymy