idzie całkiem nieźle. Generalnie jestem zadowolona, ale w sumie, to troszkę za wolno mi się robi. Tak, wiem, wiem, nie ma co się spieszyć. Ale na gwiazdkę przyjeżdżam mój były z rodziną i chciałabym wyglądać lepiej. Generalnie jego rodzinka widziała mnie tylko w ciąży, więc nie mają porównania, ale dlatego tym bardziej chcę jeszcze trochę schudnąć do świąt. Może to głupia motywacja, ale zawsze.
Poniedziałek:
śniadanie: chleb z dżemem i mleczko - 294
II śniadanie - jabłko - 100
lunch - pomidor i dwie paróweczki - 189
obiad - kurczak z surówką - 320
kolacja/wyżerka - 2 wisełki - 200
RAZEM - 1103 + basen i 2h spaceru
Wtorek:
śniadanie - chleb z polędwicą i ogórkiem konserwowym, wisełka - 261
II śniadanie - jabłko - 100
lunch - jajecznica z białek (pałętały się w lodówce z ketchupem - 218
podwieczorek - wisełka do kawy - 100
obiad/kolacja - ryż z mięskiem i warzywami - 405 (bo potem sobie doładowałam jeszcze ryżu wcinałam bez dodatków
RAZEM- 1079 - ćwiczeń brak
Środa - dziś
śniadanie - kefir duży - 180
II śniadanie - kawa z przyjacielem - 3 ciastka francuskie - nie wiem ile kalorii, liczę 300
obiad - zupa fasolowa pycha - 280
kolacja - zupa fasolowa - 250
RAZEM - 1090 - 2h spaceru + 20min Pump it up
jak widać codziennie jest powyżej tysiąca, ale po prostu staram się nie wychylać bardziej niż o 100 w każdą stronę. Powiedzmy, ze to jest dobrze
ALE!!! Od dziś koniec słodyczy - dzięki temu na pewno będzie szybciej
Zakładki