-
a ja myśle, ze nadwaga nie ma nic do rzeczy, tylko towarzystwo. sa ludzie bardziej "przebojowi" i mniej. i nie znaczy to, ze sa aspoleczni. ja w roznych towarzystwach inaczej sie czuje. w jednym pewnie i gadam i w ogole, a w innym slowa nie powiem tylko cicho slucham ...zalezy kto, z kim i jakie uklady. wiec sie nie martw. ja Ciebie co prawda nie znam ale juz Cie lubie z forum, wiec widac aspoleczna nie jestes!!
a co do bycia cieniem.posluchaj zdania osoby doswiadczonej -czyli mnie
skormniacha hihi. ja mam siostre blizniaczke, Bozenka ma na imie. jestesmy dwujajowe, wiec calkowicie niepodobne -tzn jak na siostry to tak ale jak na blizniaczki...no samam rozumiesz. od podstawowki -ta sama klasa, ci sami ludzie. ona zawsze w centrum uwagi, wszyscy ja lubia, zapraszaja na imprezy, a ja nie-mam 2 czy 3 kolezanki z ktorymi mam kontakt blizszy, ale generalnie do klasy nie pasuje. a mama ciagle mi kaze wszedzie z Bozenka lazic, bo sama sie ja boi puscic wiec zeby we dwie...i wszedzie na doczepke i co gorsza czujesz, ze ejstes piatym kolem u wozu, bo nikt cie nie zapraszal...sylwestry, wyjscia na pizze, imieniny, urodziny...tez myslalam ze cos ze mna nie tak i sie czulam jak cien. dopiero w szkole sredniej, mimo ze bylysmy w tej samej klasie, mialam inne towarzystwo niz biska, zbuntowalam sie i nie lazilam juz jako przyzwoitka "zeby sama po nocy nie lazila". i znajomych wciaz mialam malo, ale za to tych, ktorzy byli do tej pory milutko wspominam i mam siwetny kontakt. i doszlam do wnisoku, ze wcale nie liczy sie ilosc, a jakosc znajomosci. i ze miedzy "lubi" a "nie lubi" jest jeszcze to pcozucie obojetnosci wobec kogos. teraz jestem na ostatnim roku studiow, mam swoje nieliczne grono bliskich znajomych, bozenka swoje-duzo liczniejsze. i wcale nie zamierzam sie z nimi kumplowac czy cos. parwda ejst taka, ze jak trafi swoj na swego to sei zawsze polubia i dogadaja, a czasem po prostu ludzie nie pasuja do siebie-i to nie znaczy ze sie nie lubia, po prostu sa sobie obojetni. i moim zdaniem to nic zlego, tak juz jest. misiu Twoj Cie lubi, kocha i nie zostawia, nie? wiec jestes widac do lubienia i kochania! i nie gadaj glupot ze tak nie ejst. daj sobie szanse, uwierz w siebie i polub siebie. trzeba sie z siebie smiac, zartowac, usmiechac czesto, wtedy ludzie do nas lgna. kiedy stoje smutna i mysle ze pewnie nikt nie podejdzie bo gruba jestem, to i nie podchodzi. ajak jestem usmiechnieta, wesola i pozytywnie nastawiona, sama podejde i zagdam i milo jest. wiec nie smuc sie Nan , moze sama do nich reke wyciagnij... tyle psycholożka monia. nie chce zeby wyszlo ze sie madrze, tylko doskonale rozumiem bycie cieniem ale juz sie nim nie martwie. mam andzieje,z e Ty tez przestaniesz sie martwic. buziaczki i owocnego dietkowani. ja jutro pewno na dzialke wyfrune, papapa
-
Dzięki Moniu. Naprawde dużo mi pomogłaś. Wydaje mi się, że chodzi tu bardziej o moją nieśmialość- myślałam, że po schudnięciu wyzbęde się jej, a jednak nie...
Mojemu lubemu nie przeszkadza to, że nie mam koleżanek, tylko czasami chce mnie zapoznać ze swoim gronem znajomych, a ja się wykręcam...może powinnam spróbować?
-
polecam 1000 kcal :)
Polecam dietkę 1000 kcal
Ja byłam przez jakiś czas na tej dietce- chudłam 1 kg tygodniowo, po zakończeniu diety zgubione kilosy nie wróciły
Jeśli będziesz jadła 1000 kcal dziennie, do tego 0,5-1 h gimnastyki każdego dnia i min. 3 razy w tygodniu basen lub słownia, rower, biegi na pewno schudniesz
Ale musisz być wytrwała :/ Mam jedną dobrą radę - nie próbuj tzw. szybkich diet, bo po nich prędzej czy później wrócisz do poprzedniej wagi
Powodzenia
-
kolezance sie chyba pomylily okna? hihi My juz ejstesmy daaawno na 1000! ale to milo wiedziec, ze faktycznie ejst skuteczny. mi waga stoi...tlumacz to grillem w sobote i zwiekszonym ruchem-bo te cwiczenia z kaseta sa bardziej meczace niz te z SL..miesnie rosna
.
a co do znajomych -pewnie Nan!! sluchaj...to czy sie ma kolezanki czy nie, to Twoja sparwa. ale jak Twoj misiu ma znajomych, to przeciez oczywiste ze chca poznac jego dziewczyne! ja tez chcialam poznac partnerow/partnerki moich znajomych. ale nie traktuj tego jak egzamin, wiesz? idz, baw sie dobrze, jak sie stresujesz, to wypij herbatke uspokajaca z melisy i dostaniesz tzw "olewki" na wszystko
u nas np jest taki uklad, ze misiu moj ma malo bliskich znajomych, malo kto go odwiedza itp -bo po prostu taka z niego samotna bardziej duszyczka. a ja mam wiele -w porownaniu z nim -kolezanek, ktore co chwilke po cos wpadna, raz na czas sie umowimy na spacer pogadac itp. i tez chcialam misia im przedstawic, zeby wiedzial o kim mu opowiadam (juz nawet rozroznia niektore moje znajome), ze z kim gdzies bylam, czy ze ktos cos tam smiesznego zrobil...i wiesz, on siedzial na tych spotkaniach, malo co sie odzywal bo niesmialy jest, ale milo bylo. wciagalam go troszke do rozmowy, ale on to by tylko o komputerach i krotkofalarstwie mogl z kzdym, a tak to raczej siedzi cicho. ostatnio bylo niezle, bo zabralam go na urodziny kuzynki. znal ich wszytskich-cala rodzine, bo kamerowal wesele mojej siostry, na ktorym byli. ale ani slowem rozumiesz, powiedzial dziendobry i usiadl i tylko sluchal o czym my rozmaiwmy. ale on juz taki jest, mi to bynajmniej nie przeszkadza, martwilam sie tylko czy on sie nie nudzi ale stwierdzil0czym mnie zaskoczyl, ze milo bylo, bo wesolo rozmawialsmy i milo bylo posluchac. wiec widzisz...nie masz sie co stresowac, ale idz z tym swoim misiem i poznaj jego znajomych. usmiechaj sie ladnie i badz wesola, i daj im szanse-moze sa fajni? w kocu Twoj misiek ich lubi! a przeciez nie musisz sie wysilac i z nimi gadac o wszystkim jak nie chcesz. nie okazuj mu tylko-swojemu miskowi-ze sie nudzisz i chcesz do domu od razu...mysle ze ebdzie bardzo zadowolony. a Ty sie etz wyluzujesz moze bardziej, wiesz do walki z niesmialoscia trzeba wyjsc do ludzi. olej to, oni nie beda cie oceniac, a jak ebda to tym bardziej -kim sa zeby Ci na ich ocenie zalezalo? ty jestes fajna dziewczyna i juz, a oni pewnie tez fajni skoro misiu twoj ich lubi nie?
o matko, ale Ci esej walnelam...ale wiesz, tak czytam i mi sie smutno zrobilo ze masz taki problem..moze cos pomoge jak doradze z doswiadczenia...
buziaczki!!!jak dzis dietka??
-
Dziś był dzień ważenia: 66.5kg
! Po wczorajszej czekoladzie chyba mam zatwardzenie, ale dziś jem same zdrowe rzeczy, więc może waże 66kg?
.
Nie pójde na basen, za to jutro
, z mamą- i opale się
, a dziś ćwiczonka i do tego rano-na czczo skakałam 5min. Wiem, nawet się nie zmęczyłam, ale dla mnie nawet to to był wyczyn iście maratoński
.
Mam dobry humor. To pewnie przez tą wagę
. Tylko jest jedno ale...mój dżem zawiera cukier :C, nie moge go jeść przez cały tydzień, w niedziele sobie z nim zrobie kanapeczkę
.
Moniu- jeszcze wiele razy będe miala okazje poznać jego znajomków, już pare razy gadałam z nimi, byłam na rajdzie i takie tam, nawet mówili (podobno) że fajna jestem i w ogóle- nie wiem po czym oni to poznają
-
Po kolacyjce, moge napisać co zjadłam.
Śniadanie: 50g. musli+ 50g. mleka+ 80g. brzoskwini- 221cal.
ŚniadanieII: 400g. arbuza- 148cal.
Obiad: 300g. papryki z pomidorem (gotowanej)+ 50g. ryżu+ 20g. kiełbasy zwyczajnej+ cebula (leczo :P)- 308cal.
Podwieczorek: 250g. brzoskwini- 107cal.
Kolacja: bułka grahamka+ pomidor+ szynka+ jogurt- 214cal.
RAZEM: 998cal.
Chyba mi waga padła, bo coś dziwnie waży...jeszcze ją sprawdze :].
Nie znacie sposobu jak uniknąć skiśnięcia produktów?? Może kupować mniej, bo mi jogurt zaczyna wyglądać jakby chciał a nie mógł
, dlatego jutro musze go wykończyć ;P
-
no skisniecia to chyba jedyne wyjscie trzymac w lodowce i neizbyt dlugo...
ja kupuje male kubeczki zeby szybko zuzyc.
co dzis zjadlam-niestety nie ode mnie zalezal obiad na dzialce:/
sniadanie: grahamka z tunczykiem, serem chudym i pomidorem
drugie sniadanie: chlebek fitness ze sliwka z pomidorem
trzecie sniadanie: brzoskwinie, jabłko, jeżyny, maliny
obiado-kolacja: kiełbasa z grilla z kromka chelba, musztarda i ogorkiem.
pewnie 1000 minelo, bo te owocki wygladaja skromniutko ale duzo kalorii maja w sumie...
trudno sie mowi
jutro musi byc lepiej.
a co do wagi-ja waze tak, ze klade cos ciezszego o znanej wadze (np paczke kawy 250g) i widze czy dobrze pokazuje. a potem dokladam na wierzch to, co chce zwazyc i sparwdzam roznice. bo na malych wagach cos oszukuje, ale to taka waga ze wskazowka, wadliwa...
-
Jutro zjem ten jogurt (bo go używałam tylko do smarowania zamiast masła i czasami do mizeri) a potem kupie mały, nie pamiętam nazwy coś jakby figura, fitness? Coś na F
.
I ma mniej kalorii- nie będe się go bać ;P
-
a ja sie juz staram nie smarowac pieczywa niczym, a jak juz to niskokaloryczna margaryna delma (18kcal na kromce), bo jogurt mi sie przejadl na maksa...
waga mi stoi...wrrrr no ale coz, przeszlas to juz, wiec wiem ze i ja przejde!!
a ja dzis sliwkowy dzien wybitnie, i brzoskwiniowy
-
Ale się nałaziłam...
Padam z nóg a matka mnie jeszcze wysyła z psem (musze zejść i wejść na 9 piętro...
), ale pokolei.
Zjadłam wczesne drugie śniadanie i wyruszyłam z mamą na podbój urzędu
. Nie trwało to (o dziwo!) długo, ale gorzej z placem...tyle tych zaułków i wszystkiego! No i znalazłam prześliczną sukienkę! Przymierzyłam...dobra! Ale 70zł...skoro się odchudzam to lepiej nic nie kupować, może nie jest droga jak np. w zwykłych sklepach, ale po co potem ją zwężać??
Niedługo będe pokazywać swoje nogi :>, wczoraj nawet wyszłam w spodenkach- o 22 ale to pierwszy krok
, okazało się, że waże teraz tyle ile po sanatorium jak miałam 12-13lat, czyli najmniej w całym życiu! Ale i tak dalej mi mało...ważylam się dziś po dłuższym posiedzeniu w wc i okazało się, że ważyłam 67,5 a nie 66,5
, ale postanowilam się nie przejmować- co z tego, że nie chudne szybko?? Ma być efektywnie!!
Jak się spiesze to mi wychodzi gorzej
.
No i continue...: wróciłyśmy z placu (nienawidze placów grr...męcze się po nich jak nic!) o 14.30 i dopiero wtedy zjadłam obiad- głodna jak cholera, ale postanowiłam: nic ponad to! Zacisnęłam pas i wypiłam inkę- dzięki niej nie czułam głodu. O 15 wyruszyłam na basen, po nim podwieczorek(wyglądałam jakbym nigdy nie widziała brzoskwini- taka głodna byłam) i tak wróciłam o 18.30. Kolacja, inka- nie dałam się
Co zjadłam:
Śniadanie: musli+ mleko+ jabłko- 236cal.
ŚniadanieII: jogurt+ otręby- 110cal.
Obiad: ryż+ leczo- 308cal.
Podwieczorek: 2 brzoskwinie- 152cal.
Kolacja: 2 kromki chleba+ ser biały+ pomidor- 193cal.
RAZEM: 999cal
Może, potem jeszcze wypije herbatkę owocową ze słodzikiem, on mi dodaje energii, zjadam go chyba 20 tabletek dziennie (5 idzie na owsiankę
i po 2 na herbatę/inkę), myślicie, że to źle??
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki