-
Już jestem, ale strasznie mi ciężko. Jak się pozbieram, to poodpisuję WAm i popiszę, co u mnie.
W każdym bądź razie żyję.
-
no to czekam, az sama wszystko wyjaśnisz [ja ci chyba wyjaśniłam wystarczająco swój podpis]
-
Przytulam i wspieram jak mogę. Bądź dzielna, cokolwiek się dzieje, walcz o swoje!
Hashimoto, insulinooporność, depresja no i nadwaga - czyli walka każdego dnia
>>>> zapraszam do mnie <<<<
-
Cześć Aimko,
Dawno nie zaglądałaś, ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni.
Przesyłam uściski.
Notta
-
hej, Dziewczynki,
dzięki za wpisy i za to, że o mnie pamiętałyście.
Nie było mnie, bo... historia zaczęła sie jak stracilismy nasz dom we wrzesniu, potem była jazda z wynajęciem nowej chaty i odzyskaniem naszych rzeczy, stres zwiazany z kasą. Potem moj chlopak bardzoi powaznie zlamal noge i spedzil poltora miesiaca w gipsie. jeszcze wiekszy stres zwiazany z kasa, bo tylko ja teraz pracuje, gdyz caly czas jego noga nie jest zbyt sprawna.
I gdzies kolo nowego roku tak mnie to wszystko zmeczylo, poczulam sie nieszczesliwa, no i do tego doszlo jeszcze to, ze tak wspaniale zaczelismy rozumiec sie z moim przyjacielem... ze zwatpilam w moj zwiazek. Przez pare miesiecy ostro sie bujalam, zagubiona, nie wiedzac co zrobic: czy mam odejsc od mojego chlopaka, czy zostac; czy mam sie w ogole odciac od wszystkiego, czy powiedziec mojemu kumplowi, co do niego czuje. Mysle, ze byl taki moment, gdy bylam w nim zakochana. Mysle, ze byl taki moment, gdy on byl we mnie zakochany. Gdy spedzalam z nim czas, gdy bylismy na imprezie, pilismy kawe, sluchalismy muzyki, rozmawialismy o ksiazkach, smialismy sie, albo krzyczelismy na siebie, czulam sie jakbym miala znow 16 lat i myslalam: to jest prawdziwe zycie. I chcialam tego: wolnosci jaka daje bycie samej, decydowania o sobie bez koniecznosci kompromisu z druga osoba, seksualnej niezaleznosci... Czyli w skrocie: to czego chcialam to sex, drugs and rock'n'roll
A z drugiej strony był mój 6-letni związek: tyle wspaniałych chwil, człowiek, który mnie kocha i krórego ja też kocham, tylko trochę się zagubiłam, tylko akurat *******ec rozsiadł się w mojej głowie... Nie będę pisać, co się między nami dzialo w ten czas, bo to było trudne dla nas obojga i chce to zachować jako prywatna sprawe. Ale bylo nam obojgu bardzo ciezko z tym wszystkim. Sto pięćdziesiąt razy zmienialam moja decyzję. Nie byłam szczęśliwa. Płakałam. Szarpałam się. Nie odzywałam się do przyjaciół. Jazda.
Wchodziłam do łązienki i myślałam: nie mogę tak dłużej żyć. Szłam ulicą i zastanawiałam się ale o co mi właściwie chodzi, przecież w sumie jest ok. ZAsypiałam z myślą: gółno prawda, nie jest, oszukujesz się. I tak dalej, i tak dalej...
I któregoś dnia wszystko mi odeszło i nie poczułam się nieszczęśliwa. Powiedziałam mojemu chłopcu, że zostaję. Myślę, że sporo musimy naprawić między sobą (nikt nie jest perfekcyjny), bo to nie był nasz pierwszy kryzys (choć jeszcze nigdy tak poważny z mojej strony), ale na razie jeszcze nie chce o tym myśleć. Jestem zmęczona tym co się działo.
Czuję się dobrze. Może nie jakoś rewelacyjnie, ale jest w porządku. W Londynie już lato się zaczyna w sumie. Przytyłam i widać to wyraźnie. Mam + 3 cm w talii i + 4 w brzuchu. Nie czuję się z tym najlepiej. To przez to że ostatnio nie patrzyłam na to co jem, nie uprawiałam też żadnego sportu. CZas to zmienić. Z pozytywnych rzeczy: byłam w zeszłym tygodniu u fryzjera. Mam krótkie blond teraz.
Jade w lipcu do Polski na 3 tygodnie. Pierwszy tydzień, może półtora, chcę spędzić w Bieszczadach: pochodzić, złapać trochę spokoju, pomyśleć. Prawdopodobnie pojadę sama, co mi odpowaida, choć trochę się boję. Ze się zgubię w górach. Resztę czasu chcę spędzić z moją mamą w Warszawie, poodwiedzać znajomych, może skoczę na 1-2 dni do Lublina, gdzie studiowałam.
Jedna pozytywna rzecz się wydarzyła: skończyłam początkowy kurs counsellingu( pomocy psychologicznej), dwa dni temu przysłąli mi informację, że zdałam egzamin. Jak nie znajdę nic fajniejszego, to we wrześniu pójdę na wyższy poziom. To jedna z nielicznych rzeczy, która wydaje mi się sensowna, no i stanowi jakieś wyzwanie intelektualne. A, jeszcze postaram się zdać CAE w czerwcu, ale jeszcze się za bardzo nie uczyłam (pomimo opracowanego tydzień po tygodniu planu).
Tyle na dzisiaj. Spadam pod prysznic i do pracy. Obiecuję nie pić dzisiaj słodkich i cholernie kalorycznych drinków (to między innymi przez nie te dodatkowe centymetry).
BArdzo się cieszę, żę napisałam w końcu tego posta. Buziaki!
-
Mimo że to nie były same radosne wieści, to bardzo się cieszę, że przeczytałam w końcu co u Ciebie i co się działo w ogóle przez te wszystkie ostatnie miesiące..... jesteś bardzo dzielna!
Mam nadzieję, że teraz będziesz miała częściej okazję tutaj do nas zaglądać
Jesteś super dziewczyną i marzy mi się jeszcze kiedyś kawka z Tobą
Hashimoto, insulinooporność, depresja no i nadwaga - czyli walka każdego dnia
>>>> zapraszam do mnie <<<<
-
cześć, aimka, cóż ja moge napisać, ciesze sie,że się pozbierałaś i że jest dobrze te centymetry to bzdura w porównianiu z tym, co sie działo w twoim środku
-
No, to fakt, centymetry to nic w porównaniu z tym co sie działo... Ale juz jest ok
Rejazz, a kawke wypijemy jeszcze niejedną, zobaczysz. I to pewnie szybciej niż się spodziewasz.
Jeździłam dzisiaj na rowerze, jakieś 2,5 godziny. Bardzo fajnie było, pojechaliśmy najpierw do sklepu a potem do parku. A poza tym to nie wiem. Posmarowałam się balsamem Eveline. Najbardziej rozbawia mnie to sformułowanie; "uczucie przyjemnego chłodzenia zapewnia natychmiastowe działanie preparatu". Ten przeraźliwy ziąb nazywać chłodzeniem?
Jade nad morze w niedzielę. Do Brighton. Jest plan żeby wziąć rowery i pojeździć sobie po wybrzeżu.
-
Mnie od tego zimna jeszcze bardziej irytuje zapach
Hashimoto, insulinooporność, depresja no i nadwaga - czyli walka każdego dnia
>>>> zapraszam do mnie <<<<
-
Zapach jest oki, mnie tam się podoba. Widocznie po prostu nie trafili w Twój gust
A tak nawiasem mówiąc: czy cały ten szajs coś w ogóle działa? Bo ja tylko ze 2 razy go zastosowałam. Może teraz, jak jest tak gorąca, wsmaruje w siebie całą tubkę. Ale drugiej na pewno nie kupię.
Shit, miałam się dziś niby uczyć do egzaminu, a cały dzień nic nie ruszyłam. Zrobilam tylko jedno ćwiczenie gramatyczne. Miałam tez na jutrzejsze zajęcia napisać wypracowanie, co włożyłabym do kapsuły czasu, i też nie napisałam... po raz kolejny... ale strasznie nienawidzę pisać wypracowań. Chyba nikt nie lubi.
Tak więc kolejny dzień, w którym miałam zaplanowane, żę sie będę uczyć i kolejne nic z tego Ale lenia mam...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki