ja i tak wiem że nie schudne, ale muszę pilnować bo zaraz przytyję a nie chcę znów skończyć przy 65kg albo i więcej
ja i tak wiem że nie schudne, ale muszę pilnować bo zaraz przytyję a nie chcę znów skończyć przy 65kg albo i więcej
Inezza Co Ty piszesz DziewczynoZamieszczone przez Inezza
Jesteś po pierwsze normalną dziewczyną I doskonale rozumiem, ze nieodpowiada Ci stan rzeczy jaki w tej chwili przeżywasz Ale, to nie jest powód, żeby się nazywać "obżartuchem" i "wariatką" Kobieto, opanuj się
Wszystkie Cię tu lubimy, ale wyprowadziłaś mnie z równowagi w tej chwili Kochana, chcemy Cię wspierać i mówić Ci, ze dobrze Ci idzie i że ćwiczysz dobrze, ale Ty kochana, zamiast wdzięczności masz kolejne "ale" Cały czas Ci coś nie pasuje... a to uda...a to dieta... Inezzko... przestań, proszę... jesteś szczupła, ładna... masz męża... za chwilkę będziesz miała pracę ( i proszę nie mów, że tak się nie stanie, bo tymi pochmurnymi myślami odpychasz taką mozliwość) ... Jesteś nieszczęśliwa - rozumiem.... mozę to depresja... moze powinnaś komuś o tym powiedzieć Ja sie leczę na depresję i nie kryję tego... kochana... to jest choroba i sama sobie z tym nie poradzisz... ale nie jest prawdą, ze to jest "wariactwo" Kazdy na to moze zachorować...
To jest tak: czujesz się niepotrzebna, chcesz za wszelką cenę byc w centrum uwagi i robisz kolejne próby, podejścia... a kiedy Ci nie wychodzi - jesz... byle co, byle by tylko jeść.... nie ważne kiedy, nie ważne co, tak naprawdę, im więcej, tym lepiej... nie mozesz normalnie funkcjonować... nie mozesz wstać rano, bo nie dajesz rady... nie potrafisz spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, ze jesteś ładna i dajesz sobie radę... nie potrafisz się uśmiechać szczerze, bo to jest po prostu tortura... uważasz, że nikt nie jest w stanie Cię zrozumieć, bo każdy ma własne życie... własne problemy i nie wie, co tak naprawdę Cię dręczy i jak to przeżywasz... nie dopuszczasz innych do swojej szczelnie zamkniętej skorupy, żeby przypadkiem Cię nie zranili... a kolejne diety traktujesz właśnie jak psychoterapeutę.... poradzenie sobie na to, co Cię trapi, co Cię gryzie od wewnątrz...
Nie mam racji
Inezzko, podnieś się i przyznaj, ze jesteś wartościową osobą i to ile ważysz, tak naprawdę nie ma znaczenia, to jest tylko WAGA A jeśli przeszkadza Ci to , co napisałam... grzęźnij dalej w tym swoim bagnie... nie potrafię Ci inaczej pomóc... mogę tylko powiedzieć, ze bardzo Cię polubiłam i żal mi patrzeć, jak się miotasz kolejny raz "próbując" diety... jakiejś tam...
Mięłgo dnia
Doty dzieki za wszystkie uwagi i rady
zgadzam się z większością z nich, bo niestety taka jest prawda
mam ostatnio kiepskie dni i nie tylko ze względu na moją "dietę" a właściwie ona wynika z mojego samopoczucia
skońćzyłam studia jakiś miesiąc temu, od tego czasu nie mam co robić, praktycznie z nikim się nie widuję, bo większość znajomych rozjechała się do swoich domów, mam tak naprawdę jedną przyjaciółkę, która dużo mi pomagała przetrwać cieżkie chwile ale ona wyjechała i kontakt chwilowo mamy bardzo ograniczony
no mam jeszcze męża, ale jego cały dzień nie ma w domu, wraca koło 18, niby nie tak późno, ale czasem musi coś zrobić w domu, bo są rzeczy które musi zrobić facet więc dalej nie jesteśmy razem, nawet jak jesteśmy to u mnie trudno o chwilę spokoju dopóki rodzinka się nie pochowa po swoich pokojach, czyli koło 20, dopiero wtedy mamy czas dla siebie, ale znowu nie możemy siedzieć za długo bo on wstaje po 5 do pracy, więc musi się wyspać zwłaszcza że pracuje fizycznie, więc nie mamy dla siebie aż tyle czasu i potrzebuję żeby się wygadać tyle ile chcę
zresztą on nie wszystko rozumie, dziwi się jak mu mówię ze się objadłam pomimo że nie byłam głodna, on ne wie jak mozna jeść nie będąc głodnym!! rzadko coś je tylko tak bo ma ochotę, a ja jem żeby sie odestrować, żeby przestać się nudzić dla p[ocieszenia, każdy powód jest dobry
właśnie ze nie idzie mi dobrze, nie cwiczę!!! bo kilku wymachach nogą nie mam ochoty na więcej, brak mi siły, ochoty...........chcemy Cię wspierać i mówić Ci, ze dobrze Ci idzie i że ćwiczysz dobrze,
nie jestem ani ładna ani szczupła.....
ostatnio nawet przytyłam, nawet Grzesiek to zauważył czyli naprawdę przytyłam
każdy mój dzień jest identyczny: wstaję rano, jem śniadanie, zostaję na jakiś czas z siostrzenicą(prawie 3-letnią) potem siadam do komputeraz, czasem gotuję obiad, itd. nic ciekawego, denerwuję mnie to
nie mam co robić, nic ważnego, dochodzi do tego że wnerwia mnie moja rodzina, moja wszechwiedząca siostra, a już na pewno jej rozpuszczone i ciagle wrzeszczące bachory!!! w domu nie ma chwili spokoju bo ciagle ktoś się drze!!
jedynie pociecha jest dla mnie Grześ, ale jak już pisałam mało z nim spędzam czasu
brakuje mi ludzi, tego zeby ktoś ze mną chciał pogadać tak po prostu zwyczajne, ale każdy ma swoje sprawy i swoje życie, i nie zawsze ma czas, a ja nie mam swoich spraw i nie wiem co zrobić ze swoim życiem, nic się w nim nie dzieje, dzień poza dzień ucieka a ja stoję w miejscu.
nie wcale mi nie przeszkadza to co piszesz, wręcz przeciwnie cieszę się ze to wszystko napisałaś, to miłe że kogoś tak interesuje to co robię i rozumie toA jeśli przeszkadza Ci to , co napisałam... grzęźnij dalej w tym swoim bagnie...
najgorsze że nie wiem jak wyjść z tego bagna
i jeszcze jedno, mam przestać się bawić z jakąkolwiek dietą?
ja nie mogę bo zacznę dużo jeść i przytyję, nie potrafię jeść tak jak Ty, czyli normalnie, kontrolować to co jem, jeść mało
próbowałam wiele razy i zawsze to samo.................
wcale nie czuję się wartościową osobą, jak to piszę to buduje mi się mój obraz jeszcze bardziej beznadziejnej osoby, która nawet nie potrafi jeść jak normalny człowiek
Kochana... nawet nie wiesz, jak Cię rozumiem... nawet nie wiesz...
Ale w tej chwili weź sięw garść... to, że nie umiesz zapanować nad dietą i nad jedzeniem ma wpływ na Twój stosunek do Twojej osoby Zrozum wreszcie, ze życie w takim stresie nie daje Ci wiele dobrego...
Wiem, jaka jest Wasza sytuacja i wiem, co to znaczy biegające po domu wreszczące i rozpieszczone dzieci.... mieszkałam z moimi rodzicami i czasem siostry przyjeżdżały ze swoimi pociechami... kurcze, po dwóch dniach miałam dośc... więc rozumiem...
Ale słonko... jeśli uważasz, że jesteś niepotrzebna i po studiach nie masz nic... to znajdź sobie jakieś konkretne zajęcie... nie wiem... moze czytanie książek... sport.... itp....
Życzę Ci powodzenia, kochana.... POWODZENIA I NIE DAWAJ SIĘ - JESTEM Z TOBĄ
Oj Inezzko, za malo wierzysz w siebie. Sprobuj poopowiadac mezowi o tym, jak sie czujesz z tym wsyztskim i popros aby ci wspieral. Moj facet tak robil od poczatku mimo, iz nie wierzyl w moja setna w roku diete. Codziennie mu mowilam, ze zjadlam malo i cwiczylam a on cierpliwie mnie chwalil albo staral sie dostrzec roznice wagowa a nawet pytal jak dzien dietkowy. To mi strasznie pomagalo bo facet to cos innego nniz kolezanki na forum, on cie usciska i przytuli
Ja w ogole nie mam znajomych. jestem osoba ktora mowi to co mysli ale tu bardziej chodzi o to, ze od ogolniaka ciagnie sie za mna dziwczyna, ktora ma szczescie we wszystkim, zalicza kazde egzaminy i zabiera mi kazdych przyjaciol. Juz sie do tego przyzwyczailam a ludzie czegos chca tylko jak potrzebuja a w innym przypadku maja ci w d****
Tak wiec widzisz, nie jestes sama samotna na tym swiecie wez sie wgarsc i wygraj ze soba, przeciez potrafisz
Całuski :*
no właśnie, na studiach jak trzeba było notatki to była fajna dobra i potrzebna ale studia się skończyły i nie ma znajomych
ja się wstydze o tym mówić Grześkowi, ostatnio się przyznałam ze się objadłam tylko dlatego że powiedział mi przez telefon, że sprawiłam mu przykrosć jak coś wcześniej powiedziałam, ja sie zmartwiłam że mu zrobiłam przykrość i zakońćzyło się napadem on mi potem powiedział że nic sie nie stało, że wcale nie był zły ani nic, że nie powiinam tak reagować, ale to było silniejsze ode mnie
Nicoletia ja wogóle nie wierzę w siebie i nie potrafię się wziać w garść, niby każdego ranka wierzę że będzie lepiej, ale ciagle jest tak samo
ja jestem Wam bardzo wdzieczna że tu mnie odwiedzacie, ale wybaczcie że nie piszę u Was, jakoś nie wiem co
muszę się pozbierać i wtedy Was odwiedzę, obiecuję ale jeszcze nie teraz
ale bardzo się cieszę z tych wszystkich słów jakie piszecie, okazujecie mi tyle dobrego serducha że aż płakac mi się chce z radosci
Ale czemu sie wstydzisz mu powiedziec jak cie kocha to zrozumie sytuacje A napady jak si poklocice to prawie jak na tandetnych, amerykanskich filmach :P Ja jak sie z moim pokloce to biore goraca kapiel i robie cos dla siebie. Myslisz ze ja bym nie chciala zrec rzucic sie na te wsyztskie lody, wafelki, czekolade itd itp kazda na tym forum by chciala i kazda ma dylemat czy ruszyc czy nie. Na tym polega problem grubaskow- jak raz sie nie pochamujemy do do konca zycia bedziemy tyc i tyc . Tak wiec trzymaj sie i zbieraj sie do dietki bo to, ze powalilas na pare dni to nie tragedia zyciowa i twoja zaloba nie moze trwac kolejny miesac totalnego obzarstwa
:*
hej
właśnie wróciłam z rzeszowa,z okropnym bólem głowy bylam na uczelni i się załamałam, okazało się ze mam 10 zjazdów, od 14 kwietnia do 30 czerwca, co tydzień a miało być co dwa czyli aż do wakacji zero weekendów z Grzesiem
Nicoletia jakoś mi głupio o tym rozmawiać, ale może poradzę sobie sama, wiem ze to głupota objadać się po kłótni, ale źle się czułam a na złe samopoczucie najlepsze jest jedzenie
z tego co robię i czytam to wydaje mi się ze mam problemy z jedzeniem kompulsywnym i wiem że to nie takie łatwe pozbyć sie tego, ale spróbuję podejmuję walkę z napadami, spóbuję je na początku ograniczyć a potem się ich pozbyć, zobaczymy jak mi to pójdzie, dziś jak na razie jest dobrze, owszem chcę jeść (nie jestem głodna-tylko mam ochotę coś jeść) ale piję herbatę i wodę i nie mam miejsca w żołądku na jedzenie moze to pomoże
spróbuję coś zmienić w swoim życiu nie tylko wagę ale przede wszystkim sprawy związane z jedzeniem, zeby jedzenie nie przysłaniały mi świata
Rozmowa, to podstawa w związku Nie licz na to, ze on będzie czytał w Twoich myślach... Musisz mu o tym powiedzieć, inaczej sama sobie z tym nie poradzisz...
Ale do góry głowa, idzie wiosna, cieplejsze i dłuższe dni, wszystko jakoś w innym świetle zobaczysz i będzie dobrze Wierzę w to
Jestem z Tobą...
NO widzisz... uzalałaś się, ze nie masz, co robić, a tu masz... a to, ze weekendy, kochanie, nie takie rzeczy ludzie przeżyli - Tobie też się uda Tylko pogadajcie z Grześkiem
Miłęgo słonecznego dnia
to nie takie proste, wczoraj wrócił przed 19, zjadł obiad mój szwagier chciqał gdzieś jechac i nie miał czym i pojechali wrócił o 20 zanim się umyliśmy, bo jak zwykle kolejka do łazienki to już mi gadać nie chciało
nie chce o tym rozmawiać, nie musi tego wiedzieć
a studia, niby fajnie ale nie spędzimy razem zadnego weekendu, wtedy kiedy akurat on ma czas to ja nie będę miała a miały być zajecia co dwa tygodnie!!!!!!!!!!!
jakoś nie cieszę się ze są dłuzsze dni bo jak szybko było ciemno to moja siostra szybciej szła ze swoją chołota na górę do swoich pokoi, a teraz będą ganiać długo i zero spokoju
to okrpne ale mam dosć swojej rodziny
Zakładki