Też mi się marzy jakieś sobotnie wyjście, choćby na spacer....
Szkoda, że nie mam z kim ani dokąd
Dzień dobry, Ziutko (pewno teraz wstajesz o ile jesteś piątkowym skowronkiem )
Też mi się marzy jakieś sobotnie wyjście, choćby na spacer....
Szkoda, że nie mam z kim ani dokąd
Dzień dobry, Ziutko (pewno teraz wstajesz o ile jesteś piątkowym skowronkiem )
Hashimoto, insulinooporność, depresja no i nadwaga - czyli walka każdego dnia
>>>> zapraszam do mnie <<<<
Kasiu, pieknie mnie rozbawilas na poczatek dnia No, nazbieralam sobie az 24,3 kilogramow do zrzucenia. Osiagnelam swoj max zyciowy, jakiego dotad nie mialam i przekroczylam osiemdziesiat kilogramow. Czulam sie i wygladalam katastrofalnie. Troche sie do tego przyczynily moje problemy zdrowotne odkryte niespodziewanie w listopadzie. Od operacji zaczelo sie polepszac, no a od stycznia wzielam sie ostro za siebie.
Ten suwak z BMI to sobie wkleilam po to, zeby mnie po oczach kazdego dnia bilo, co zrobilam. I zeby sie nie poddawac, ze skoro schudlam te 7 kilo to juz boska jestem, bo nie jestem - ciagle mam nadwage. Ciagle waze wiecej niz wtedy, gdy poprzednio zaczynalam sie odchudzac. Wiec to, co dotad zrobilam, to jest nic, wlasciwie sie nie liczy - to dopiero malenki kroczek.
Anise, ja tez mam wiare w siebie i licze na to, ze do konca roku dobrne na koniec suwaka. Mam jednak watpliwosci, czy uda mi sie to zrobic do wakacji. Jak na razie waga jest laskawa, ale w pewnym momencie spodziewam sie przestoju, jak to i wczesniej bywalo. Wiadomo - im dluzej sie odchudza, tym trudniej kilogramy spadaja.
Oczywiscie nie zamierzam sie poddawac. Strasznie zla na siebie jestem,z e tak sie zapuscilam, ze doprowadzilam do takiej katastrofy, ze zmarnowalam wczesniejszy wysilek odchudzania, ze jadlam bezmyslnie i byle jak. I obiecalam sobie, ze to jest moje ostatnie takie odchudzanie. Pewnie nie unikne jakichs tam wahan po 3-4 kg, ale nie chce znowu zrzucac dziesiatek kilosow. Trudno, trzeba bedzie sobie niektorych rzeczy odmawiac juz do konca zycia - nie ma innego wyjscia. Troche sie boje, ze nie uda mi sie w tym postanowieniu wytrwac, bo raz, ze mam sklonnosci do dawania sie porwac fali i jedzenia pysznosci niemal ciagiem Poza tym mam sytuacje zyciowa strasznie sprzyjajaca jedzeniu - w Sg naprawde niemal wszystko sie kreci wokol jedzenia. Jak ktos sie chce z kims spotkac, to nie na kawke, czy herbatke, a na lunch/obiad/kolacje, a najlepiej calodniowy piknik No i do tego dochodzi moj maz, ktory jada bardzo nieracjonalnie i zamiast ja jemu wpoic zasady zdrowego odzywiania - przejelam od niego zle nawyki i sie roztylam okropnie. Kiedys mialam zawsze normalna sylwetke, moze nie modelki, ale calkiem rozsadna. Odkad zaczelam spedzac wiecej czasu z M. - zaczelo sie podjadanie calymi dniami, raczenie sie posilkami smacznymi, ale podawanymi w takich ilosciach, ze nie bylam w stanie tego zjesc, ale skoro sie siedzialo przys tole i gadalo, a smakolyki lezaly pod nosem - to sie skubnelo od czasu do czasu.
No, dobra, dosc narzekania. Grunt, ze wiem, gdzie sa moje 'slabe' punkty. Teraz nalezy sie odchudzic, a potem trudniejsze zadanie - utrzymanie tej wagi.
Dziekuje, agatelko
Rejazz, nawet jakiejs psiapsioly, czy kolezanki nie namowisz na spacer? Skowronkiem dzisiaj byam, wstalam o siodmej i popedzilam na basen. Plywalam moje 600 metrow bez zatrzymywania. Bosssko sie po tym czulam
Po powrocie z basenu zjadlam sniadanie: salate, kielki, rzodkiewki i pomidory z serkiem wiejskim. Na obiad mam groszek z fasolka szparagowa i pomidorami plus duszony dorsz Poniewaz dzisiaj w planach jest winko, a do niego pewnie jakis ser - to nie bede posliczac BTW, ogranicze sie do kalorycznosci, zeby nie przegiac. I tak pewnie przez to wino przekrocze 1000kcal. Jutro podobnie, bo jest ta impreza.
A taki maly promyk slonca (bo ten moj post brzmi jakos ponuro) - maz jak mnie dzisiaj zobaczyl rano w stroju kapielowym, zakrzyknal "ale ty juz chudzina jestes" Zeby to jeszcze prawda byla
Ziutuś, znam ja te ciągi jedzeniowe, oj znam
Etap I start 2-01-2014 koniec......- odchudzanie SEZON NA ODCHUDZANIE ......
Etap II ..... wychodzenie z diety
Etap III ..... stabilizacja wagi i pilnowanie się do końca życia
Jaki wspaniały komplement od męża :P
Miłego dnia Ziuteczko :P
Ech Ziutko, ja też dopiero co osiągnęłam moją standardową grubą wagę... przez około rok po moim jojo ważyłam 72kg a potem zaczęłam próbować się ochudzać, wytrzymywałam dzień-dwa a wieczorem się najadałam na zapas smakołyków, żeby ich już w domu nie było i żeby rano zacząć na nowo..
Jak postanowiłam się odchudzić na obiadek zapoznawczy z 'teściami' to dobiłam do osiemdziesiątki... i miesiąc patrzenia na 80-82kg na wadze dopiero poskutkował.
Przerzuciłam się na taki ticker jak Ty, bo mi też się wydaje że nie wiadomo co osiągnęłam, a to bzdura, daleka droga jeszcze, dopiero za kolejne 8kg zacznę mieć BMI w normie
To się rozpisałam.. Anyway, miłego dnia chciałam życzyć i jak zwykle zazdroszczę tych porannych chwil na basenie Dzielna jesteś!
Hashimoto, insulinooporność, depresja no i nadwaga - czyli walka każdego dnia
>>>> zapraszam do mnie <<<<
KAZDY MA CHYBA TEN SAM PROBLEM ,TUTAJ ,NA DIETCE, A MIANOWICIE CIAGI JEDZENIOWE
JA SIE ICH PANICZNIE BOJE,BO JAK ZACZNE ,TO TRUDNO MI SIE JEST OPAMIETAC I ZASTOPOWAC
JEDNAK STARAM SIE TERAZ ROBIC POSILKI TROCHE Z TLUSZCZYKIEM ALE BEZ WEGLI.WTEDY CZLOWIEK NAPRAWDE CZUJE SIE NAJEDZONY,ALE NIE PRZYTYJE.JAK JUZ CHLEBEK TO Z CZYMS NIE TLUSTYM.ZOBACZYMY ,NA ILE BEDZIE TO DZIALAC .JAK NARAZIE JESTEM BARDZO ZADOWOLONA
POZDRAWIAM ZIUTECZKO I ZYCZE ZEBY MAZ JAK NAJWIECEJ DAWAL TAKICH KAPLEMENTOW,A TY ZEBYS W NIE UWIERZYLA
Z mezem to ja juz tak mam, ze on mi mowi, co mysli. Jak utyje, to slysze, ze moglabym sie troche odchudzic, no a jak teraz mnie widzi codziennie pocaca sie na orbitreku i czasem wstajaca rano, zeby poplywac - to mnie podtrzymuje na duchu
Dzisiaj bardzo mi dziwnie, bo mam dzien bez orbitreka
No to o tyle masz dobrze. Moj to nigdy mi nie powie ze powinnam schudnac, ale dobrze wiem ze woli jak mam mniejsza dupencje bo i zwinniejsza jestem i bardziej ruchliwa. Wiadomo wlasciwie o co chodzi.
Tak, ja rowniez zdalam sobie sprawe, ze doprowadzenie sie do takiego stanu bylo zupelnie bezmyslnym i niemadraym dzialaniem. Niech ja tylko pozbede sie tego obecnego balastu. Wpoje sobie inne reakcje na stres czy inne niepozytywne energie z zewnatrz... juz nie jedzenie... nie ma mowy!
A propos jedzenia , to tez bardzo mam ochote na rybe. Nie wiem jednak czy idziemy do restauracji (gdzie jest oczywiscie szansa na przejedzenie sie), czy moze zagladniemy do Chinczykow zobaczyc czy maja jakas dobra rybe dzisiaj (wtedy jest duza mozliwosc poznej kolacji, ale wiadomo co i jak).
BO Z TYMI FACETAMI TO TAK WŁĄŚNIE JESTZamieszczone przez ziutkaa
MÓJ TEŻ JEST SZCZERY DO BÓLU, ALE I POTRAFI ZMOTYWOWAĆ.
WAŻNE, ZE ŚA KOFANI I TYLE.......................
POZDRAWIAM
Moj wpadl w jakas obsesje, dzis tez mi powiedzial, ze naprawde zaczyna byc widac
Dzisiaj dzien warzywny, a wieczorem impreza. Mam z lekka ciezka glowe po wczorajszym winie A tu pracowac trzeba... No nic, na szczescie odmowilam dalszego picia i polozylam sie spac, po drodze nie dajac sie skusic na pachnaca kielbaske. Malzonek sobie kanapeczki zrobil z dymiaca podpieczona kielbasa na tym. I mimo, ze mi pachnialo, to nawet kawalka nie odgryzlam Zadowolilam sie serem do tego wina
Dzis wieczorem za to czeka mnie wieksze wyzwanie - jak ja sie wykrece od dwoch tortow?
Zakładki