Anise widze, ze zapal Ci nie opadl a nawet wzroslPodziwiam i zazdroszcze! Aa i waga Ci leci. Mi niestety rosnie, rosnie i rosnie ;-(
Oczywiscie wszystko jest w porzadku. Dzisiaj rano ku mojemu zaskeczeniu nic mnie nie bolalo po wczorajszych wedrowkach. Czyli znowu szybki marsz sobie zaserwuje, musze to robic regularnie. Pora roku sie zmienila i dobrze. Wroce do siebie.
Tilapie robie w sposobie chyba najprostrzym z mozliwych. Najlepsza jest oczywiscie swieza, nie mrozona. Piekarnik rozgrzewam do 400 stopni F, naczynie zaroodporne spryskuje tluszczem, wrzucam rybe wczesniej delikatnie posypana przyprawa do ryb, tez ja spryskuje i wkladam do piekarnika na 20 minut. Mozna rybe przyprawic wedlug wlasnego gustu, a najwazniejsze zeby ja nie trzymac za dlugo w piekarniku bo faktycznie moze sie zrobic sucha. Sosem nie polewam zadnym, samo w sobie jest smaczne to danie. Do tego przygotowalam przypyszna surowke z kapusty kiszonej, ktora mialam z puszki oczywiscie. Trzeba ja tylko dobrze przeplukac zimna woda, zeby stracila czesc kwasu ktorego jest w nadmiarze. Potem tylko jeszcze utarta marchewka, cebula bardzo dorbono posiekana, oliwa, ocet, szczypta fruktozy ale niekoniecznie i pieprz. Mniam.
Ale co ja tu bede od rana o jedzeniu pisac. Mam nadzieje na podobny dzien do wczorajszego. Pogoda byla przesliczna wiec jak dzisiaj bedzie tak samo to i posprzatam troche wokol domu, pozakladam 'screany' do okien co by chalupke przewialo porzadnie. No i jest srodek tygodnia wiec przygotuje generalnie dom na weekend bo ja naprawde nastawiam sie na wyprawe na ryby. Jak juz wspomnialam, sezon na pstragi rozpoczyna sie 1 kwietnia i jak tylko pogoda bedzie odpowiednia i poziom wody to jedziemy!
Witam jeszcze w klubie wszystkie Dziewczyny przepadajace za serem zoltym. Przyznam ze zrobilam juz duze postepy aby sie od nalogu jedzenia tegoz sera uwolnic. Jeszcze calkiem niedawno zdarzalo mi sie ukroic kawal tego przysmaku i po okolo 20-25 sekundach mikrofalowania zabieralam sie z widelcem do palaszowania. Najlepszy byl taki co to juz sie rozplywal, ale w srodku pozostawala troche twardsza czesc... Moj partner to az kiedys sie przestraszyl co sie ze serem dzieje i byl przerazony jak mu powiedzialam ze to ja go jem. Bylam wsciekla ze w ogole sie czepia, ale wiecie jak to jest z uzaleznieniem, mozna byc nieprzyjemnym.
Tak wiec jak wczoraj zobaczyl ze zakupilam mozzarele, kawalek zoltego i topiony zapytal czy jestem pewna co robie. W sumie kazdy kawalek jest z obnizona zawartoscia tluszczu, a poza tym nie bede sie tego tykac z taka czestotliwoscia jak kiedys... Zobaczymy.
Witam w klubie serowożółtych obżartuszków... Ja się oczywiście przyłączam, chociaż aż tak to nie zażerałam go, żeby sam topić w mikro i jeść widelcem buchacha, to rzeczywiście nałogowo, ale za to potrafię go dodać dosłownie wszędzie... A najbardziej lubię obłożyć nim jeszcze niedopieczone piersi z kury i dopiec je właśnie z tym serem żółtym co to się tak mniamniuśnie rozpuszcza, ale jak dodasz do tego jeszcze same warzywa to masz obiadek tłuszczowo białkowy wg montiego i raz na jakiś czas można taki spałaszować bez kary...
Ojć ale ci dobrze - jedziesz na pstrągi, na rybki, w plener, nad wodę o jak fajnie,,,, zazdroszczę i życzę już teraz udanych łowów pstrągowych, uchacha, super.
Trzymaj się i odpędź wszystkie kusicielki i kusicieli od siebie daleko...
Pozdrawiam AgaB
Aga, Ty tez lubisz klimaty wypadowo-wedkarsko-plenerowe? Ja sie zakochalam w wedkowaniu dopiero tutaj w Stanach. Srodowisko jest czyste, mnostwo ryb i w ogole miejsc gdzie mozna pojechac tez jest pelno. Przyroda jest naprawde piekna i korzystamy z tego faktu jak najbardziej. Jutro powinna dojsc przesylka z moimi nowymi butami-spodniami czy innymi nogawkami (nie wiem jak to sie po polsku nazywa). Po prostu wskakuje w to, w specjalne buty i moge chodzic po zimnej wodzie bez bolu. Ojej, zeby tylko bylo troche cieplej. Dzisiaj nie bylo juz tak przyjemnie jak wczoraj. Nawet musialam wlaczyc znowu ogrzewanie.
A kurczak z zoltym serem to oczywiscie pysznie i dopuszczalnie, ja to sie bardziej boje wlasnie moich dawnych przyzwyczajen.
Powinnam teraz spadac do kuchni, czas przygotowac cos dobrego na obiado-kolacje.
oo,dobra taka tilapia. Ja nie mam przypraw do ryb i wychodzi taka jakas bezsmakowa...Kupilam wczoraj sole i jutro bede chyba przygotowywala ja jakos ciekawie. Z migdalami jest dobra, ale potem sos by sie przydal jakis kremowy a na diecie nie bardzo. Ech,wymysle cos. Pogoda rzeczywiscie ladniejsza, ja sama dzisiaj sprzatalam u siebie wszysciutko a jako iz tego nie lubie robic, to bylo duze wydarzenie..haha..no nic, lece na dwor bo jest slonecznie choc tylko 5 C. Pozdrawiam!
No i co tam pysznego na kolacje wyklombinowalas?Ja juz po sniadaniu i przy porannej kawce
![]()
Juz pisze co bylo:
Przed 9:00 - Swiezy sok z pomaranczy
Po 9:00 - Jajko na miekko + ser topiony
12:30 - Mandarynki
13:00 - Makaron sojowy z krewetkami i parmezanem + surowka z kiszonej kapusty
15:30 - Garsc orzechow wloskich
Po 16:00 - Jablko
18:00 - Zupa z warzywami i tofu, piers z kurczaka z pieca z plastrem mozzarelli, brokuly
No dobrze, sery byly ale w malej ilosci, nie bede sie nad tym rozczulac.
Chanelgirl, przyprawy do ryb dodalam miminalne ilosci i to byla taka co to zakupilam w polskim sklepie. Wystarczy jak dodasz troszke soli, pieprzu i soku z cytryny. Zawsze mozna dodac czosnek, albo nawet taki w proszku. Jezeli chodzi o sole, to przyznam ze jeszcze takowej nie robilam w swojej kuchni.
Podziwiam Cie za te Twoje kolacje. Mnie na co dzien czasu nie starcza na takie wykwitnosci i to jeszcze dwudaniowe![]()
O jasne, że lubięZamieszczone przez Anise
Mój Ojciec mnie zaraził, mam nawet (już wprawdzie nie opłaconą, ale zawsze), kartę wędkarską i swoją wędkę zakurzoną hihihi... teraz to już tak tylko sporadycznie wędeczkę zamoczę, bo mój luby to niechętnie żeby jakieś rybki powyciągac z wody... ale jak jeszcze z rodzicami się jeździło na wieś jakąś dziką, gdzie sklep był 5 kiloków od obozu, to najlepszym jedzonkiem były własnie te rybki co tośmy z Ojcem przynosili na kolację - okonie, płotki, leszcze, karpie, czasem nocką ułowiło się węgorzyka i to była uczta... A nad morzem to żywe śledzie, tak z wiaderko dziennie, to jak sąsiedzi widzeili nas z wędkami wracających to z daleka krzyczeli że diś już nie chcą rybek, że dziękują i wogóle buchacha
Albo na pojezierzu drawskim, albo na mazury, gdzie do dzis nie ma asfaltowych dróg między wioskami, gdzie lasy przepastne, zielone, szumiące, gdzie jeziora zarośnięte, gdzie rzeki nieregulowane, gdzie kaczki i łabedzie podpływające do kajaka z ciekawości zaglądające do środka i ta zieleń soczysta, ten zapach skoszonych traw... Ojć ale sie rozmarzyłam, ale odjechałam daleko hihihihihi...
Zazdroszczę i życzę udanych łowów...
I jeszcze- zgoda, walcze dalej, nie daję się, codziennie patrzę na słońce i ładuję baterie... oby tak dalej
A Ty też się trzymaj i walcz i ćwicz ile wlezie, jestem z Tobą wirtualnie. Powodzenia i dzięki za dobre słowa![]()
Jesli chodzi o wyprawy na ryby w Stanach to znam je tylko z opowiesci i ze zdjec. Moi rodzice i rodzinka czesto chadzali, wyplywali na morze i wedkowali...Nie ma co jednakl porownywac warunkow Polskich i USA...nio ale Ty wiesz najlepiej...
Ja osobiscie nie przepadam za tym,ale zeby zrobic przyjemnosc mojemu narzeczonemu,( uwielbia to), czasami z nim jezdze..Czego sie nie robi![]()
.
Pozdrawiam.
Zakładki