Oooj z tą mobilizacją dziś ciężko. Cały dzien przy komputerze siedzę, bo mam tu trochę zajęcia :/
A Żółty pokoik się kurzy...

Co do diety to nie wiem czy dobrze czy źle wypadła. Miałam dziś straszną chuśtawkę humorów.. Ależ to paskudne!

A oto co jadłam:
śniadanie: kiwi, pomarańcz, jabłko
obiad: mleko acidofilne malinowe 0,5l
kolacja: kanapka z razowego chlebka pełnoziarnistego z 1 jajkiem, szczypiorkiem, odrobiną zielonej papryki i 2-ma rzodkiewkami, garść śliwek suszonych i trochę poskubałam pestki dyni
a potem gotowałam kalafiora na jutro i skubnęłam taki jeden większy kwiatek...

Kalafiora miałam zjeść dziś, ale byłam tak głodna, że nie chciało mi się czekać aż sie ugotuje... stąd ten mój nietypowy obiad - czyli mleko.

Na wiecej niż woda do wieczora się nie skuszę, bo czuję sie syta, więc jestem spokojna.
Czeka mnie jeszcze niestety napisanie zakończenia do pracy magisterskiej. Obiecałam Danielowi, ze mu w tym pomogę. On tymczasem uczy się tego co w pracy ma napisane, bo jutro z Panią promotor ma spotkanie... Postanowiłam troszkę go odciążyć.