ślicznie Ci idzie tylko się nie zapomnij pochwalić jak staniesz na wagę
ślicznie Ci idzie tylko się nie zapomnij pochwalić jak staniesz na wagę
hihih, o tym to ja nigdy nie zapominamZamieszczone przez pris
ważę się codziennie, od kilku lat... a jak się nie zważę to jestem zła
w ogóle ja nie wiedziałam, że Ty tak długo na tej diecie już jesteś! 2 miesiące i 8 kilo
gratulacje
ciekawe, ile ja wytrwam
Linkinka nie wiem czy się będzie CZYM chwalić od soboty, ale: nie dziwi nic
Agassi widzę że 2kg mniej - gratuluję! początki są takie "kochane", bo sobie waga leci posłusznie i w dobrym tempie
A te dwa miesiące... hmm... Chciałabym już być u celu i jeść jakieś 1800-2000kcal Żeby sobie obiad zjeść "normalny" czasem, coś słodkiego z czekoladą... Ofkors wszystko pilnowane, liczone i pod kontrolą. Ale po tym dość (jak na mnie!) długim czasie na diecie mam świadomość sukcesu i mojej pracy na niego; choć w sumie ciężko jakoś bardzo nie było, ale jednak: liczenie kalorii nawet metodą "mniej-więcej" to dla mnie wyczyn. Także nie odpuszczę tak łatwo, nie rzucę się bezmyślnie w żarcie z myślą, że "ee, szybko sobie schudnę jak zwykle". Bo teraz wcale szybko nie jest bo i waga większa i metabolizm coraz gorszy.
No nic, dość wywnętrzeń
na pewno będzie się czym chwalić
No i pris ja sie właśnie tego boję - że zacznę jeść "normalnie", przejdę na obżarstwo i wrócę do wagi kurczaka w galarecie.
A co do twoich zmagań, to szczerze gratuluję! I nie tylko utraty wagi, ale także mądrego podejścia do tej sprawy. A to już połowa sukcesu.
Bo ileż można się obżerać, potem odchudzać, obżerać itd? Potem kobita kończy tak jak ja - niby odchudzona, ale ciało brzydkie, bo zmęczone ciągłymi huśtawkami i z mięśniami w zaniku.
Tak trzymaj pris. I to ty jesteś naszym wzorcem.
Ech, na wadze kilogram... ale więcej Heh, ale od weekendu moje jelita pracują PROBLEMATYCZNIE, a od dwóch dni wogóle.
Cóż, nie przejmuję się. Keep on goin'.
Dziś pożarte:
śniadanie: standard, 350kcal
II śniadanie: kawa z mlekiem i cukrem (80kcal)
obiad: sałata z kurczakiem (z dressingiem) - 300kcal
podwieczorek: ativia (150kcal)
kolacja: lód z toffi (180kcal).
= ~1060kcal.
Zaraz jadę na wino z dziewczynami, także sobie ładnie dobiję...
Mało dziś wartościowo, ale jestem w buntowniczym nastroju i ten lód z toffi był mi BARDZO potrzebny.
Czasami potrzebujemyczegoś slodkiego Organizm mówi że potrzebuje cukru Pris idzie ci świetnie, sama wiesz najlepiej, ze trzeba dużo wytrwałości i cierpliwości. Napewno dasz rade I będzie na wadze coraz mniej. trzymam kciuki:*
lód z toffi. pychota cieszę się że się nie przejmujesz tym kg, mam nadzieję że jelita się uspokoją i zaczną pracować tak jak powinny
miłego wieczoru życzę, baw się dobrze
Na leniwe jelita nie ma nic lepszego, niż śliweczki Zjadłam ich jedno opakowanie (7-10dni, nie pamiętam), teraz już nie jem, a jelitka pracują i tak wzorowo! A skoro mówisz, że jelita nie pracują to ten kg to pewnie ich zawartość.
pris, ty stanikomaniaczko to kiedy będziesz jadła te 2000 kcal? bo jak ja tyle jadłam, nie tyłam, no to znaczy na początku tak, potem już nie, pewnie musiało się wyrównać, jakoś tak, nie wiem
dobra, lecę się szykować do pracy, dziś muszę przed skoczyć do sklepu, ładną bluzeczke kupic [kolejną,a co! będę pokazywać światu biust, hę, wczo0raj to zrobiłam wrażenie, ale to pewnie dlatego ,ze byłam wyprostowana, pewna siebie no i ten dekolt ] jakby tu powiedzieć, podbudowałam poczucie włąsnej wartości, te spojrzenia i koemntarze
Zakładki