walka trwa, nie jest łatwo, ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo nikt też nie może poradzić nic na upały... lubie ciepełko, ale to co sie dzieje to jakaś masakra, nocy nieprzespane, w dzien trudno zebrać siły do ćwiczeń, ale trzeba zacisnąć zęby i robić swoje, bo przeciez samo sie nie zrobi
w tym tygodniu dietowo było prawie ok.. prawie, bo zdarzyły się lody w wersji z polewami itd. w niedziele było winko i jakies ciasteczko...
jeśli chodzi o aktywność to myśle, że jest ok - kiedy się da chodzę do pracy pieszo, niemal codziennie ćwiczę z Melką, do treningów cardio i całego ciała dokładam jeszcze ćwiczenia na uda i pośladki (bo tu mi się zebrało najwięcej cholernego tłuszczu :/ ) no i codziennie robie planki (minuta-dwie), to ze względów zdrowotnych - na bolący kręgosłup
udało się zgubić 0,8 kg... szkoda, ze nie ma całego kg, ale zawsze jest jakaś radość, że jest się na minusie
Zakładki