Graziu, możemy sobie przybić piątkę!
Cały wczorajszy dzień był do bani, jakaś wściekła byłam, musiałam zostać dłużej w pracy, wracać pociągiem do domu, no i z tej wściekłości kupiłam sobie na dworcu 2 corny. Po powrocie do domu okazało się, że mąż chciał mi zrobić przyjemność i kupił świeże bułeczki, serek Almette, michałki, piwko... no i w sumie wyszło 1900 kcal.

Nie wiem, ale coś musi byc w powietrzu, bo wszyscy chodzą jacyś podminowani.
Odechciewa mi sie wszystkiego!
Dziś zapowiada się kolejny wściekły dzień!

Ehhh... zmykam, nie truję!