Moje „spróbuję inaczej” to podzielenie się odchudzeniowym problemem.
„Inaczej”, bo nigdy tego nie robiłam na takim forum, zresztą opancerzyłam się i na temat kilogramów, diet i chudnięcia rozmawiałam tylko z siostrą , a moja waga dla wszystkich była wielką tajemnicą. Naiwna jestem, prawda? Jakby nie było widać, że solidnie ważę i gabaryty duże.
Jestem tu od 26 grudnia po wielkim świątecznym jedzeniu.
Naczytałam się; wszyscy mają to samo, walka z kilogramami, których jest za dużo. Łatwiej mi było, gdy zobaczyłam, że są osoby tego wzrostu co ja i taka sama masa – 160cm, 92kg i wygrywają.
Moje postanowienia noworoczne to 30 kilogramów w ciągu roku.
Wyliczyłam sobie, że to tylko średnio 2.5 kilograma miesięcznie. Malutko. Przecież to pesteczka. Chudłam więcej. Tylko, że tym razem koniec z dietami i powrotami do normalnego jedzenia i jojo i tym całym balastem, co z nawiązką po diecie umiejscawia się na udach, brzuchu, otłuszcza wszystkie wątpia. A fuj!
Tyle było moich prób z odchudzaniem, zmagałam się z kilogramami, których z każdym rokiem było coraz więcej. Tłumaczyłam sobie, że zażeram problemy, ale teraz ich nie mam a zażeranie mi zostało.
Zaczęłam walkę, już wiem co muszę robić, chociaż zawsze to wiedziałam; mniej jeść, wolniej, dużo pić, więcej ruchu, ograniczyć kalorie, nie jeść pestek przed telewizorem, nie podjadać itd, itd. To wszystko wiem.
Myślę, że już mam za sobą lata zdobywania góry tłuszczu. Teraz będzie ze mnie spływać wraz z potem. Wydalę go na rowerze, na spacerze, wiosną na działce. A latem nie będę już się czołgać wśród zagonków ogórków i fasolki, kryć się za krzakami wysokich dalii, założę spodenki takie, które kupię w sklepie dla normalnych, a nie z iksami trzema.
A dieta? Chyba najlepsza 1000 kcl.
Moje „spróbuję inaczej” to prośba o wasze wsparcie.
Będę wdzięczna. Mam nadzieję, że zajrzycie do mnie.
Uff, pierwsze koty za płoty!!!!!
Zakładki