Cześć Dziewuszki, pobudka, wstawać śpiochy! Przed nami kolejny cudowny, wspólnie spędzony dzionek. I raz i dwa. Robimy skłony, wciągamy brzuszki, wypinam "pierwsi" i... od razu lepiej!
Chyba coś za bardzo przejęłam się tym wojskowym drylem, hihihi.
W każdym razie - sierżant Mika melduje sie na posterunku.
- Do raportu wystąp!
A więc:
- moje wczorajsze przypuszczenia niestety sie spełniły; dzisiaj rano waga pokazała 53,8 czyli jakieś 400g więcej. Ale cóż - doigrałam się. Chociaż naprawdę robiłam wszystko aby po tym wczorajszym pijaństwie jakoś pozvyć się nadmiaru płynów. Nie uwierzycie ale z tym olbrzymim brzuszyskiem wskoczyła (ok, wdrapałam się ) na rower i pedałowałam, pedałowała - nie uwierzycie - 70 min! To mój rekord. Na początku brzuszek sie buntowała ale na szczęscie mam na tyle wysoko siodełko, że nie leżał mi na kolanach Tak więc może te dodatkowe 400 g to mięśnie które wyrobiłam wczoraj?
No ale nic - nie poddaję się i walczę dalej. mam nadzieję, że jutro waga okaże się łagodniejsza. W końcu to dopiero piąty dzień. Hm...
Misie, odkryłam wczoraj nową herbatkę firmy Bio-active - to herbatka czerwona z l-karnityną. Podobno nie tylko pomaga odchudzanie ale też "zamienia tłuszczyk na mięśnie" - oczywiście tylko jeżeli się ćwiczy. A wy przecież rowerkujecie i basenikujecie. Może warto spróbować. W smaku jest całkiem znośna - taka normalna czerwona z posmakiem witaminkowym. Da się przeżyć.
Gabula, superancko, że tak o siebie dbasz. No no. Pozazdrościć mężulkowi tych jędrności. A biorąc jeszcze pod uwagę te "okresowe przeglądy" które może robić.... Rozmarzyłam się
masz rację, że każda kobitka powinna dbać o siebie, tylko... nie zawsze to wychodzi. Ja np uwielbiam być zadbana tylko kurcze ciągle brakuje mi czasu. Rano wściekam się, że balsam jeszcze nie wsiąkł w moje ciałko, że odżywkę do włosów za krótko trzymałam, że nie mam czasu poprawić manicuru. Normalka. Dlatego na totalny remanent przeznaczam zazwyczaj niedzielne poranki, które z chęcią bym przespała, ale trudno. Za to potem czuję sie jak nowonarodzona - i o to chodzi...
Alishja, ale pyszności te nalesniczki i rzeczywiście jak na sycący obiadek wcale nie kaloryczne. jeszcze tylko.... 9 dni i kto wie czy nie zaczne właśnie od nich?
Napisz coś więcej o tym wieczorze bułgarskim, ależ to intrygująco zabrzmiało. Masz cos wspólnego z Bułgarią?
Wiesz co, nie mam jakiegoś specjalnego doświadczenia ze znajomymi o innej hm orientacji ale wiem, że sa to ludzie szczególnie wrażliwi, ze sporym wyczuciem "estetycznym". W związku z tym, to jest naprawdę coś usłyszeć od kogos takiego, że jest się zadbanym i że to widać. Brawo. To z pewnością było szczere.
Ja kiedyś żyłam w przeświadczeniu, że wystarczy być szczupłym a zawsze wygląda się pięknie. Błąd! Nieumalowana, potargana chudzina z poszarzałą twarzą wygląda bardzo nieatrakcyjnie. Natomiast dziewczyna puszysta, dobrze ubrana i zadbana jest po prostu do schrupania. Na studiach miałam właśnie taką koleżankę. No po prostu nie można było od nie wzroku oderwać. A jak faceci za nią latali. Żadna inna nie mogła się z nią równać! Ale to z pewnością przede wszystkim zasługa jej samoakceptacji.
Bardzo sie cieszę, że się odnalazłyśmy w tym gąszczu, że możemy się wspierać, wspólnie motywować. Po prostu, że się poznałyśmy. Fajne babki jesteśmy i tyle
No dobrze, rozpoczynamy kolejny dzień, kolejny tydzień. Moje dzisiejsze menu:
DZIEŃ 5
Śniadanie: 1 duża tarta marchewka z cytryną
Lunch: 1 chuda ryba z cytryną (dorsz, pstrąg), sok z cytryny dodać do pieczenia
Obiad: 1 duży befsztyk, brokuły i sałata
Marcheweczke mam już za sobą - to znaczy w sobie. Brokułki z befsztyczkiem leżą sobie spokojnie w pojemniczku w lodówczece. Ciekawe jak mi sie uda je odgrzaż w mikrofali, ale chyba nie będzie źle. To wszystko musi wystarczyć do bardzo późna, bo dzisiaj zaraz po pracy pędzę do szkoły, a tam zupełnie nie będzie warunków do zjedzenia rybki. Wrócę dopiero na 9. Horror! - no cóż rybka będzie o 21. Nie ma wyjścia.
O Gabula, własnie zauważyłam że wskoczył Twój pościk, witaj Kochana. W takim razie pobudka Ciebie nie dotyczy. Zazdroszcze ci gotujących sie jajek. Chętnie zamieniłabym moją rybke na jajeczko. Nigdy nie mam ich dosyć...
Kotek, słyszałam o diecie SB. Całkiem szczegółowo opisała ją chyba Anifka na swoim poście "dziennik diety finałowej" zerknij tam. Moim zdaniem jest to troche taka dieta Montignaca - o tej to akurat wiem całkiem sporo i też ja polecam. Jakby co to służe pomocą.
Ty czasem pozdrawiam cieplutko, ściskam i zabieram sie do pracki. Odezwę sie pewnie po lunchyku.
Zakładki