Stało się...
Trudno mi o tym pisać, ale postanowiłam być szczera. Gdyby nie to, że obok siedzą koleżanki w pracy to popłakałabym się...
Jest mi tak strasznie wstyd, czuję, że Was zawiodłam, że oszukałam siebie...
Nie jestem dzielna, jestem beznadziejna. Wszystko zepsułam...
Koleżanka przyniosła dzisiaj do pracy trzy rodzaje ciasta: drożdżowe z jabłkiem, sernik i bajaderki. Postawiła to na biurku przede mną i powiedziała żeby wszyscy się częstowali bo są jej urodziny. No i wszyscy brali, ale ja się powstrzymałam. Po prostu nie patrzyłam w tym kierunku. Ale ilekroć wstawałam od biurka i szłam do wyjścia z pokoju, mijałam te ciasta. A one tak kusiły...
Ale dopóki wszyscy byli w pokoju wytrzymywałam. Aż wszyscy poszli na obiad...
Ja też wyciągnęłam moje brokuły i miesko, zjadłam... i dopiero się zaczęło. Ja mam tak, że jak nie jem to jeszcze jakoś się trzymam, ale jak już zacznę to koniec. Jadłabym bez opamiętania. No więc zjadłam ten mój substuytut lunchu i... Co będę owijała w bawełnę - nałożyłam sobie kawałek bajaderki, chciałam ją tylko spróbować ale... była taka pyszna, tak dawno nic takiego nie jadłam. Obudziły się we mnie wszystkie od tak dawna skrywane emocje. W głowie szalały mi myśli: - "no w końcu nikt się nie dowie, od jednej bajaderki jeszcze nikt nie przytył, masz dzisiaj ciężki dzień, należy ci się trochę przyjemności, życie jest zbyt krótkie by się ciągle umartwiać...". Zjadłam ją. Ale to nie koniec - no bo skoro zjadłam bajaderkę i już wszystko stracone to dlaczego mam nie spróbować reszty? No więc zjadłam i sernik i drożdżowe z jabłkiem... Szkoda gadać. Brak słów. Już po wszystkim. W tej chwili jest mi przede wszystkim strasznie wstyd. Nie pamietam juz przyjemności, która odczuwałam w trakcie jedzenia. Ale czy ja w ogóle odczuwałam przyjemność? Właściwie to nawet nie pamiętam, pamietam tylko wszechogarniajace poczucie winy i rozczarowania do samej siebie.
Od razu postanowiłam, że się Wam do tego nie przyznam, że będę udawała, że kontynuuje dietę. Ale nie mogę. Jeżeli przed Wami nie będę szczera, jeżeli to ukryję, to będzie to największe świństwo jakie będę mogła zrobić. Nie będę mogła spojrzeć w lustro. Może to brzmi górnolotnie i pompatycznie, ale tak czuję. Trudno.
Wiem, że będę bała się zajrzeć tutaj jutro, będę się bała tego co napiszecie, tego co pomyslicie. Ale muszę ponieść konsekwencje. jestem tylko człowiekiem - chociaż nie, nie mogę się usprawiedliwiać.
Teraz muszę się tylko uspokoić. Poukładać sobie wszystko. Już jest troszkę lepiej. To, że Wam wszystko napisałam... to dla mnie bardzo wiele znaczy. Widzicie, wcale nie jestem dzielna, Wasz bigos, spagetti - to nic. okazało sie, że to ja najbardziej wymiękłam. Przepraszam najmocniej, proszę mnie zdegradować, nie ośmielę się już nigdy wam zwrócić uwagi, ani wezwać do raportu. Dałam ciała na całej linii.
Nie chce już nic obiecywać - wiem, że nadal będę dążyć do 51 kg, ale stało się to dla mnie tak bardzo odległe - wręcz nieosiągalne...
Muszę ochłonąć, wylizać rany. Postaram się już nic dzisiaj nie zjeść. Wypiję jeszcze tylko kawę.
Jest mi strasznie smutno. Do jutra podejmę decyzję czy nadal będę stosowała się do jadłospisu trzynastki czy może raczej przerzuce się na 1000 kcal. Jeszcze nie wiem.
Przepraszam za te smęty.
Obiecuje ze Was nie opuszcze, muszę tylko ochłonąć. Oczywiście o ile nie wyrzucicie mnie ze swego grona
Pa...
Zakładki