Jest drugi dzień swiąt wielkanocnych a ja jestem smutna... mam prawie 22 lata i jestem jednym wielkim kompleksem, jest to widoczne na kazdym kroku. Unikam ludzi, dyskotek, facetów.. Gdy jakiś chlopak powie mi że mu na mnie zalezy, to czuję jakiś podstep, zaraz sobie myslę, że sie ze mnie nasmiewa, bo jak komus moze podobac sie taka mala klucha jak ja. Juz nawet nie chodzi o to, co mysla o mnie inni, ale o to jak mi brakuje wiary w sama siebie. Nie wierze ze ktos mnie kiedys pokocha, ze dostrzeze we mnie cos co bedzie godne zainteresowania. Wprawdzie nie wiem, czy moje niskie poczucie wartosci wynika z nadwagi, ale tak sobie dzis pomyslalam, ze moze warto sprobowac. Jesli zrzuce e 10 kg to pewnie z dnia na dzien nie zaczne uwazac sie za piekna i wartosciowa dziewczyne, ale byc moze troszke lepiej sie poczuje. Moze nie bede unikac ludzi, dotyku facetow, moze odwaze sie kiiedys pojsc poszalec na jakas impreze.. Ehm ciezko mi, naprawde. Czasami sie czuje jak stara zgorzkniala babka, na ktora juz nic nie czeka w tym zyciu. Chcialabym zmienic to nastawienie. I przede wszystkim siebie pokochac. Moja nadwaga spedza mi sen z powiek, wszystko sie wokol niej kreci. Ale wiem, ze dam rade. Najgorsze beda poczatki, pierwszy tydzien, moze dwa. Boje sie tylko tego, ze kiedys sie poddam, ze nawet jesli schudne, to dojde do wniosku ze wcale nie jest lepiej. Chyba jestem dziwna. Ale postaram sie zrzucic te ok 10 -12 kiloskow.
Wzrost - 156 cm, aktualna waga - 61 kg, waga wymarzona- przed 50 kg
Jesli ktos z Was to przeczyta, to 3majcie za mnie kciuki.
Zakładki