Pozwole sobie zabrac glos w dyskusji na temat tego, czy podkreslanie, ze dobrze nam z nowym stylem zycia jest zabiegiem autosugestii, czy prawda. Chudne od niemal 2 lat, zblizam sie powoli do osiagniecia wagi docelowej. Dodam, ze to jest moje pierwsze odchudzanie i ze nie zamierzamjuz nigdy byc gruba.
Moge to powiedziec, bo zmienilam swoje nastawienie do jedzenia. Jem swiadomie. Wiem, ze jedzenie w nadmiarze powoduje nadwage i otylosc. Ze od niekontrolowanego jedzenia sie tyje. Takie proste przelozenie.
Nikomu nie mowie, ze zywie sie tylko marchewka, brokulami i kurczakiem. Jem "normalnie" - dwa lata nie mozna byc na scislej diecie. Ale te jadlospisy komponuje w 95 procentach z produktow dozwolonych i wskazanych. 5 procent - to margines na cos ekstra. Wczoraj np. to "ekstra" to byla polowka malej pizzy z gruszka i gorgonzola. Jakies 350 kcal plus 200 ml bialego wina - 150 kcal. I z calym pozostalym jedzeniem zmiescilam sie w limicie 1200 kcal.
Czy tesknie za frytkami, chlebem ze smalcem, tortami z bita smietana? Nie. Moze dlatego, ze wczesniej sie nimi nazeralam. A moze dlatego, ze odkrylam. jak dobre sa suchary razowe, posmarowane gestym greckim jogurtem (zamiast serka) z 200 gramami truskawek. Albo jak smakuje szpinak doprawiony niewielka iloscia sera gorgonzola z razowym makaronem i pomidorami. Itd.
Zakładki