-
Emilko, nadrobiłam zaległości. Wyściskaj króla ode mnie, dzielny jest! I sama też się wyściskaj bo ciacha pokonane! I mailem mi zdjęcia wyślij żebym sobie popatrzyła, jak chudym można być. Bo wagowo coraz większa rozbierzność między nami. Po wyjeździe jest mnie ponad kg więcej!
-
Zosiu, wyślę co tylko zechcesz. Króla wyściskam rzecz jasna.
Niestety czuję sie pełna i zatkana jakbym pól bochenka chleba zjadła. Zjadłam serek z ziołami-nie pomogło, pije 2gą herbatę Slim Figura-nie pomaga, chyba porządnie musze poćwiczyć i kolację dziś pominąć.
-
Eh, właśnie zajrzałam sobie na początek mojego pamiętnika. Wnioski nie są budujące. Jestem tu z tym moim podejściem do odchudzania id 20.5.2005, czyli grubo ponad rok, a nawet prawie półtora roku. I schudłam w tym czasie 6 kilo Czyli niecałe pól kilo w miesiąć. No pocieszające to nie jest.
Tylko ile razy to ja zrzucałam te same kilogramy. Pewnie tak na prawdę to schudłam z 12 kilo, tylko, że gdzieś w gorszych dniach przytyłam ok 6. Większość czasu walczyłam z tymi samymi kilogramami, 2 w górę, jeden w dól. Cały czas gdzieś w okolicach: 63-65.
Ile tak można? I co na to mój biedny organizm?
Ile razu to już się brałąm w garść i zaczynałam od nowa, na poważnie, ostatecznie, itp?
Sama sie oszukiwałam. Okropieństwo.
Nasamym początku któraś z dziewczyn napisała mi, ze wyglądam na konsekwentną. I jak widać jestem, ale w byciu tu i w sumie w staniu w miejscu.
Mówłam sobie ciągle, że od dziś. Koło południa coś pękało (ew. po pracy) i jadłam do granic możliwości, bo przecież już dziś nie warto. Jutro zazwyczaj jbyło podobnie. A skoro mamy już wtorek/środę, to i w tym tygodniu już nie warto, bo przeciez weekend z obiadem u rodziców za moment. Tłumaczyłam sie jakimiś imprezami, wyjazdami, obiadami. A przeciez nikt mi siłą jedzenia nie wpychał. Sama je sobie do ust podnosiłam, przeżuwam i połykam.
Ostatnio okazało się, ze jednak mogę. Że małe odstępstwo nic nie przekreśla, byle w porę się ocknąć i z kromki chleba nie zrobić 4ch, 5 cistek i kubka czekolady, batona, krakersów, zapiekanki, itd.
Potrafię powiedzieć, że nie dziękuję nie będę jadła, że obiad to ja bez ziemniaków chcę. Udało się z babcią, męzem, teściową, siostrą, w czasie wyjazdu, wakacji na działce. Mogę ćwiczyć i to codziennie.
I tak zostanie, i to nie tylko dla chudnięcia, ale dla siebie, dla zdrowia, dla samopoczucia i poczucia własnej wartości i godności.
Bo nie chcę już płakać jak mi kolejna życzliwa osoba (najczęściej ciocia) powie, że roztyłam sie jak tucznik.
Nie jestem już śmietnikiem na jedzenie.
-
baaardzo ładne podejscie tak trzymać..:P
własnie czytam pamiętnik MILAS....i okazuję się, że wiele żeczy dzieje się u mnie na podobnej zasadzie....pratycznie nie pamiętam od kiedy nie jestem na diecie...bo non stop mówię komuś, że jestem na diecie i że się odchudyam i że czegoś tam nie jem a efekty??Hm no cóż marne...!! a ostatnio jest coraz gorzej...mówię, że się odchudzam..wytrzymuje jakiś tydzien, dwa, czasem miesiąc po czym następuje dzień ząłamania...dochodzę do wniosku, że to itak bez sensu i przez następny miesiąc opycham się do granić wytrzymałości po czym znów potrafię się ocknąć z kolejnymi kilogramami bagażu...i znów wszytsko od nowa..
.eh przytłączające..i straszne...ale cóż DAMY RADE!!:P
Trzymam za Ciebie kciuki i pozdrawiam..
Ja tez mam już dosć tych upierdliwych komentarzy życzliwych ciotek w stylu: "poprawiłas się otatnio" albo "oj coś się utyło"....eh...:/ COŻ trzeba się wziąć w garsć i pokazac wszytskim wreszcie to, że na coś NAS stać..
-
Emilko, brawa za podejście do tematu!!!!
A ja co?
Od lutego b.r. schudłam trochę ponad 7 kg a przecież też się bardzo staram, ale to niestety wina częstego chudnięcia i tycia, chudnięcia i tycia.
Emilko, to będzie już nasz ostatni raz!!!
Schudniemy i już NIGDY więcej nie przytyjemy!!!!
Masz rację: nie jesteśmy koszami na śmieci, to my decydujemy, co zjemy a nie nasze rodziny czy przyjaciele.
Buziaki i miłego popołudnia!
-
Emilko widzę, że też wróciłaś do początków swojego wątku
Dobre są takie retrospekcje no nie? Uświadamiamy sobie pewne rzeczy
Buźka.
-
Emilko, wiesz co. Tak się zastanawiam. I musiałabym dokładnie sprawdzić ale ja teraz ważę chyba tyle samo co rok temu. Albo bardzo niewiele mniej. To co ja mam powiedzieć??
-
Wlasnie Emilka....teraz juz jestes "na prostej", wiec zyc tym co bylo szkoda, bo teraz sa "lepsze czasy". Kazda z nas dziesiatki razy sie odchudzala i tyle samo przerywala diete by zaczac ja w poniedzialek....Jestesmy ludzmi A to jest bardzo ludzkie...miec slabosci
Milo wiedziec, ze potrafi sie nad nimi panowac. I ciesze sie, ze do mety juz tylko pare krokow
-
Wczoraj nie dałam rady nic napisać. Wróciałm do domu biegiem uciekając przed burzą. W domu szybki obiad (jajecznica), nastawianie prania, odkurzanie. Biegiem do pralnie, póżniej na 2 sekundy do teściów, póżniej do rodziców, z rodzicami na działkę. Zerwaliśmy 2 wiadra śliwek. Wracając zrobiliśmy zakupy i postanowiliśmy oddać jedno wiadro teściom.
Wróciłam i padłam, nawet nie dałam rady się umyć. Oczywiście dziś musiałam wstać wcześniej żeby to dziś nadrobić.
Ale najbardziej zmęczył mnie wczoraj ból. Bolał mnie brzuch tak, ze nie mogłam chodzić. Ostatnio jak dokłądnie tak mnie bolało t omdlałam non stop i skończyło się na wszelakich możliwych badanich. Całe szczęście przeszło, poratowałam się nospą.
Dziś czeka mnie przerabianie tych śliwek. Całe szczęście mama podała mi szybki przepis.
Kropka: no niestety takie z nas już stworzenia. Najważniejsze to nie rozpamiętywać tego co było i we właściwym momencie isę opamiętać.
Kasiu: ja oczywiście też zakłądam, że to już ostatni raz. Schudnąć i nauczyć się z tym żyć. Nauczyć się normalnego jedzenia i nie zapomnieć i ciągle uważać. Myśleć. I oczywiście ćwiczyć. A co do tycia, to ja zamierzam jeszcze "przytyć" przynajmniej raz, ale z innego powodu I mam nadzieję, że się uda.
Zosiu: ja muślę, ze my wszystkie mamy ten sam problem. A ja tak naprawdę odchudzam się od 3 roku studiów non stop, czyli 6 lat już. Zaczełam od 60, a moje odchudzanie skończyło się tuż po ślubie na 68. I już 3 lata walczę o te 10 kg mniej.
Tym razem damy radę., Poza tym jest jeden plusik tego wszystkiego, jesteśmy na forum i się poznalyśmy
Aniu: mi to najbardziej przypomina o upływie czasu. Ale nie przeczę, że i zawziąść ponownie nie pomogło. Trochę jaśniej teraz widzę i będę szła do celu "po trupach".
Tagotta: mam nadzieję, że to prosta. Nauczyłam się trochę, ale najbardziej tego, ze to ile waże zalezy tylko ode mnie. Trochę to ciezkie jest i odpowiedzialność wielka. Ale dzięki takim osobom jak i Ty wiem, ze można walczyć i że sie uda.
A dziś postanowiłam wziąś byka za rogi. Rano zjadłam serek, póżniej śliwki, a przed chwilą popatrzyłąm na jeszce większą niż wczoraj kupę ciastek i postanowiłąm sie z nimi zmierzyć. Powiedziałam sobie, ze zjem 2 któych nigdy wcześniej nie zjadłam. Zjadłam, popijam zieloną herbatą. Więcej nie zjem.
Wcześniej poszłoby to lawiną, ale od dziś na to nie pozwolę.
-
Zosiu mnie brzuch boli od soboty a dziś w nocy było chyba apogeum...dobrze że Tobie przeszło...
Z ciastkami bardzo ładnie się rozprawiłaś...ja właśnie tego cały czas staram się uczyć, żeby nie rzucac się na wszystko tylko próbować, zjeśc troszkę i dać sobie spokój...czasem nawet mi to wychodzi...cieszę się, że pokonałaś te ciatka
Buźka.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki