Obudziłam się z bólem głowy i brzucha. Za oknem pogoda przywiana z południa, czyli szaro, zimno, w nocy padał śnieg. A ja czuję się, nie wiedzieć czemu coraz gorzej. Jest mi słabo, niedobrze i generalnie lepiej by było gdybym się położyła. No ale cóż.
Wczoraj po mandarynce już nic nie jadłam, a dziś waga pokazała 66,5. Nadal pioruńsko dużo ale mniej niż było. Chociaż tempo spadku raczej mnie nie zadowala - 0,3 w 5 dni.
Zakładki