-
Witaj Wkra!
Nareszcie mi sie udalo wpasc do twojego "domku". Przepraszam, ze tak rzadko, ale juz za tydzien, bede cie odwiedzac baaardzo czesto.
Bardzo ci dziekuje za cale wsparcie w zwiazku z tymi cholernymi egzaminami. Naprawde super babka z ciebie!
I ciesze sie, ze bombajskie jedzonko ci smakowalo. W sumie jest taka specjalna indyjska przyprawa do tej potrawy, ale jak jej nie mam, to gotuje z curry i tez jest pycha. Dobrze, ze tez ci smakowalo!!
I jak tam pocwiczylas ladnie??
-
Magdalenko, zapraszam jak tylko będziesz mogła. Wiadomo, najpierw obowiązki!
O jakiej to specjalnej przyprawie mówisz, czy aby nie o kuminie? Pisz koniecznie, bo ja przyprawolub jestem i lubię mieć różne dziwne. Masz więcej takich pysznych przepisów?
A poćwiczyłam i owszem, choć tylko podstawowe ćwiczenia, bo nieskoordynowanych dodatków dziś, bo mi wyszło koło 23 i przydałoby się iść w kierunku spania.
Dum, ano ćwiczę. Chociaż formę mam tak żałosną, że póki co nie należałoby tego nazywać nijak. W kwestiach pracowych wypowiem się jutro. Teraz jestem w domu i mam wolne. A co. I jak z burzą? Była czy tylko się zbierała? U nas lało ja z cebra i grzmiało tak, że niemal się trzęsło.
-
No koniecznie trzeba będzie zacząć te energiczne spacerki zamiast siedzącej kawy...
-
dziendoberek
wkra..no już nie przesadzaj,każdą rzecz kiedy staramy się nawet ruszyć naszą kończyna górną czy dolną i poskładać siętrochę w środku można nazwać ćwiczeniem w końcu w jakimś celu ruszasz tym ciałem :P
a burza była a i owszem..i chyba do tego moje osiedle było w epicentrum..masakra pioruny latały jak popieprzone,grzmiało częsciej niż się błyskało..w gruncie rze3 takie burze mają w sobie coś fajnego,tylko ja ostatnio tyle rze3 się nasłuchałam,jak to piorun potrafi spalić komputer,że wyłaczam maszyne 3m prędzej jak tylko jest jakas groźba jej przyjscia :]
z moich ćwiczeń z godziny zrobiło się wczoraj tylko pól..bo komp wyłączony,więc z moim menem nie mogłam gadać,a w tv był nudnawy repertuar..ale nie mogę powiedzieć że nie zrobiłam nic
tymczasem pozdrawiam znad miski z jogurtem i "wsadem"
miłego dnia
-
Witajcie w tych pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych. Piątek mamy! Co prawda dopiero początek, jeszcze 7 godzin do odbębnienia w pracy, ale za to potem już tylko weekend. Do końca tygodnia!
Wstaję ostatnio w kiepskim nastroju. Dziś to pewnie przez niewyspanie, bo zamiast iść spać oglądałam pojedynek pianistów, ale i tak. Na szczęście później wychodzę z domu, odkręcam szybę w aucie i jadę wdychając świeże spaliny. I jakoś tak zawsze ciut lepiej dzięki temu.
Wczorajszy dzień dietowo muszę zaliczyć do udanych. Zjadłam ostatni posiłek o 21:30 ale poszłam spać koło pierwszej w nocy, więc się nie przejmuję. Kombinuję non stop na temat rowerka, nawet próbowałam dać okazję babci, do zaproponowania, że sfinansuje naprawę jednego, co to mogłabym go mieć... ale się nie dała. No i zadowlona jestem, bo waga spada. Co prawda już trzeci dzień o 0,1 kg na dobę, ale to zawsze coś. Inna sprawa, że spodziewałam się, choć przez pierwszy miesiąc - dwa chudnąć szybciej niż 3 kg miesięcznie. Znaczy.. no w tym miesiącu i przy tym tempie wyjdzie cztery zrzucone, ale w końcu jakoś muszę pomarudzić.
W ... jakby tu zacząć ten ostatni akapit od 'w' ? Jakoś tak Wyszło. że nie pasuje mi nic. Dziś nie mam w pracy marchewy ani jabłka. Bo mi się zapasy skończyły w domu. W ogóle czekają mnie dziś / jutro jakieś większe zakupy, bo w lodówce już prawie nic nie ma. Tak więc miłego dnia.
-
Wkra. napewno waga spadnie. widzie, ze wskrobujesz sie na waga, tak jak ja..czyli codziennie...hihi..ciagle z nadzieje, ze juz jest iles tam mniaj. Patrz jaki czlowiek niecierpliwy, nie? przeciez tego sadelka tez nam w jeden dzien nie przybylo
Tez ide dzis na zakupki, bo lodoweczka pusta jak nie wiem.
Pozdrawiam i zycze milego weekendu dietkowo-sportowego.
-
Odkąd mam wagę elektroniczną, ważę się codziennie. A nawet dwa razy dziennie, bo i przed pójściem spać nieraz. Kiedy waga stoi, albo podniesie się z jakiegoś powodu to stres, ale na codzień kiedy powoli bo powoli, ale spada, to humor poprawia od samego rana. I czuję, że wszystko mam pod kontrolą.
Na zakupy to muszę jakąś listę wysmarować, bo dużo różności potrzebuję. I chyba skuszę się na cukinię w ten weekend.
-
Wkra, ja tez mam manie codzienngo wazenia Ale czasem mysle, ze nie warto wazyc sie codziennie, bo jak waga stoi w miejscu (albo czasem pokaze ciut wiecej), to juz humor zepsuty i przechodzi ochota na dietkowanie.
Lepiej wazyc sie co tydzien lub nawet jeszcze rzadziej np co 10 dni. Wtedy mysle, ze efekty bedą widoczne lepiej
-
waga spada Ci moze pomału, ale za to bezpiecznie i pewnie też bezpowrotnie nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...
udanych zakupów! i z listą to dobry pomysł bo przynajmniej nie kupisz setki niepotrzebnych rzeczy, a i czas zaoszczędzisz miłego dnia
-
Betsabe Ja też nieraz myślę, że lepiej by efekty było widać jakbym się ważyła co tydzień. A potem i tak staję rano na wagę. Przyzwyczaiłam się już.
Agnes Obyś była dobrym prorokiem w temacie tej bezpowrotności! I oszczędności na zakupach. Choć od jakiegoś czasu zużywam dokładnie wszystko co kupię. Lista mi wyszła strasznie długo, a połowe jej obiętości dają warzywa i owoce. Mężczyzna dostał zaliczkę możemy więc sobie pozwolić (mam nadzieję) na zrobienie za jednym razem większych zakupów.
Na obiad w pracy były znów niemal same tłuste rzeczy. W efekcie więc zjadłam kalafiora, brokuła, troszkę gotowanej marchewki oraz sałatkę owocową głównie z kiwi i arbuzem. Wszystko razem ważyło jakieś 450g. I znów po obiedzie wychodzę koło 500 kcal. Nikt mi chyba nie uwierzy, że obiad jest moim najważniejszym posiłkiem.
Ps. Kombinuję nad rowerkiem. Ból polega na tym, że jak kupię części to po pierwsze nie mam 100% pewności, że będzie działał, po drugie, może się okazać, że nie starczy potem na jedzenie. I mówię to całkiem poważnie. Ech te wybory życiowe.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki