Czy kazdy weekend musi byc koszmarny??? Diete diabli wzieli, w piatek wszamalam 2 trojkaty pizzy i poprawilam winkiem i piwem Jedynym pocieszeniem bylo uczucie wielkiej sytosci juz pod 2 kawalkach, dawno, dawno temu, w czasach przed dieta pojawialo sie ono najwczesniej po zlikwidowaniu polowy duzej pizzy
W sobote planowo nie bylo wielkiego dietowania, w koncu byla impreza Staralam sie jednak bardzo ograniczac, probowalam wszystkiego na co mialam ochote ale w malutkich porcjach. Oczywiscie ciotka z corka dyskretnie nie zauwazyly ze zgubilam troche balastu, a przysiegam ze widac, litry potu na silowni tez robia swoje
W piatek udalo mi sie zaliczyc silownie. Goraco bylo okropecnie ale zawzielam sie i 90min pocwiczylam. Za to w sobote i w niedziele odpuscilam zupelnie rowerek. Mysle ze przyczyna byly spiecia z Duzym, ktory juz Duzym nie jest, jest za to Pepkiem Swiata, zwanym w skrocie Pepolem lub pieszczotliwie Pepuszkiem
Ogolnie faceni sa BEZNADZIEJNI
Pomimo jednak takiego grzeszenia waga nie ruszyla w gore, w dol niestety tez nie.....
Plan na ten tydzien to zobaczyc na wadze cyfry 66 i utrwalic spadek.
Przyznam sie ze nie chce mi sie dzisiaj pisac co zjadlam i co zjem, tym bardziej ze po weekendowych spieciach nie mam ochoty gotowac dla Pepola. Pewnym punktem dnia jest z pewnoscia silownia, juz sie nie moge doczekac
Ulus, jak Ci idzie???Jak dietka? Trzymam kciuki za spadek (wagi oczywiscie )
Ufff, jak goraco..... milego dnia
Zakładki