Wątek: Ślub tuż tuż... Zostało 18 dni.

Lili niestety przyznam się że przez trzy dni nie ćwiczyłam nic a nic. Czułam się koszmarnie i nie byłam w stanie ruszyć ręką i zdobyć się na jakikolwiek wysiłek. Teraz zbieram siły aby zacząć znów od jutra. Trzymaj kciuki aby mi się udało . Pozdrawiam ciepło.

Lili gratulacje z powody takiego ladnego dietkowania. Dolki dolkami a liczby mowia same za siebie!
Pozdrowionka!!!

Hej dziewczynki!

Weekend fatalny pod wzgledem dietkowym (pod kazdym innym - wprost przeciwbnie! ). Wczoraj wieczorem mialam napad obzarstwa i dzien zakonczylam na ok. 2300 kcal .
A dzis rano "tesciowa" przyniosla sernik... Czyli dokladnie to, o czym marzylam i to, co Lili lubi najbardziej... Moj mezczyzna kochany nie przepada za ciastem, w odroznieniu ode mnie, wiec sama pozarlam WSZYSTKO!!! Pychotka! I chyba nie zaluje...
Czuje tylko, ze dzisiejszy wieczor tez bedzie ciezki... Nie wiem, skad biora sie te napady. Z glodem umiem walczyc, powstrzymuje sie i nie jem, ale z obzarstewm nie... To jest straszne!

Dagmarko - zbieraj sily i stawaj do walki!!! (Pisze Ci to osoba, ktora sama pozera kawal sernika... )
Zawsze, gdy piszesz o bieganiu, strasznie mi wstyd. Minal juz ponad rok, odkad przestalam, zaprzepascilam to wszystko, co osiagnelam... Ale mamy plan, ja i moj A., ze od wiosny biegamy znowu!!! Mam nadzieje, ze nam sie uda, bo nie zrezygnowalam wcale z tych marzen o maratonie! To nie bedzie w tym roku, w tym momencie w ogole nie biegam, ale moze w przyszlym... Moze kiedys pobiegniemy razem??? Cudnie by bylo!
A jak to wyglada u Ciebie, skoro piszesz, ze polmaraton w maju bylby realny? Biegasz?
Zycze powodzenia!

Kasiu-Envi - przykro mi, ze @ tak bardzo Cie wymeczyla i nie dziwie sie, ze nie cwiczylas. Ja tez miewam takie dni. Zreszta, dwa razy w tygodniu daje sobie wolne od cwiczen, organizm powinien miec odrobinke odpoczynku. Jesli nie robie przerw np. od rowerka, nogi mnie bardzo bola.
Mam nadzieje, ze u Ciebie juz dobrze. Gdy tylko znowu zaczniesz cwiczyc, szybko wrocisz do dawnego rytmu! :P

Kasiu-Daniku - jak widzisz, gratulacje mi sie nie naleza... Jestem slaba i juz troche zmeczona dietkowaniem. Waga waha sie w granicach 52 - 52.5, ale jaka bedzie po tym weekendzie, nie mam pojecia. Na razie nie bede sie wazyc.
Ale to chyba nie jest najwazniejsze, bo i tak widze, ze dzieki rowerkowi wygladam duzo lepiej niz wczesniej, a to chyba o to chodzi, prawda?

Pozdrawiam cieplutko i radosnie... Za oknem wciaz wstretna zima, juz mam dosc, ale na przekor przesylam duzo radosci!!!

Nie powstrzymalam sie, weszlam na wage... 53 kg...
Suwaczka nie zmieniam, daje sobie kilka dni na powrot do normalnosci.
Oooch, zla jestem!!!

Nie przejmuj się, szybciutko zrzucisz ten kilogram. A może to tylko woda przed okresem się zebrała?

Agusiu, dzieki za pocieszenie!

Niestety, to nie woda przed okresem (to zawsze dobra wymowka, ale nie tym razem! ), ale wierze, ze szybko zgubie ten nadprogramowy kilogram... Zaraz wsiadam na rowerek!

Objeść się chrupkim i owocami to jeszcze nic takiego, ale jesli bys się najadła chleba, sera topionego, lodów, sałatki warzywowej (Z majonezem) i bog wie jeszcze czym tak jak ja wczoraj to dopiero by sie cięzka poczuła, więc nie polecam

Trzymaj sie cieplutko :*

Lileńko ten kg zniknie, nawet nie zauwazysz kiedy. Przy Twoim zaparciu do rowerka to wyjeździsz go błyskawicznie. Wpadłam napisać, że dziś mam za sobą 25 min rowerkowania, 10 min hula hop, 80 brzuszków . Jak widać wróciłam do ćwiczących i oby mi tak zostało.
Gorąco pozdrawiam.

Ninti, Kasiu - dzieki za odwiedziny i slowa otuchy.

U mnie kiepsko - wczoraj bylismy na spotkaniu ze znajomym... Pizza, winko, deser...

A dzis chyba bierze mnie przeziebienie i glodna jestem non stop - zawsze tak mam przed chorobskiem.

W dodatku pogoda okropna, nic mi sie nie chce, humor kiepski, a jeszcze musze isc do lekarza na badania i bardzo sie boje...

Glupi dzien...

Liluś, rozumiem, że masz apetycik przed choróbskiem. Paskudnie wtedy się człowiek czuje, myśląc że uda mu się zwalczyć złe samopoczucie jedzeniem. Ale nie martw się, będzie dobrze. Tylko rzeczywiście ta pogoda jest paskudna. Brrrr mam jej już dość.