Wątek: Sezon Działkowy :-)

Waszka, slicznie to przedstawilas, dzien po dniu opisalas, bardzo ciekawie, a do tego te zdjecia jak z bajki , fajnie masz, nie musisz na aerobik chodzic, w zamknietej sali, tylko na swiezym powietrzu, a do tego piesek jaka ma frajde
Milego weekendu

Waszko, przeczytałam od poczatku twój wątek, no i kolejna kobitka konsekwentna sie ujawniła. Super masz ten domek, natura na wyciagniecie ręki,
Świetnie piszesz co jadłaś. Dobrze sie ciebie czyta.
Ponotowałam sobie kilka twoich zestawów, przypomniałaś mi o tuńczyku!
Bedę tu do ciebie zaglądać i poprostu zrzynać jadłospis!

dziewczyny, niedługo jestem na tym forum, jeszcze was wszystkich nie czytałam ale cały czas nadrabiam i powiem szczerze, że nie bardzo chciałam sie zapisywać, bo wydawało mi się, ze wiecej kokieterii jest w postach, no wiecie typu: chce sie odchudzać ale dzisaj zjadłam pół torta. A wy sie naprawde odchudzacie.

Od dzis zmieniam opinię o odchudzających sie, mam nadzieję, ze nikogo nie obraziłam
Życze powodzenia, świetna babka jesteś!

UDANEGO DIETKOWANIA I WYPOCZYNKU W WEEKEND.

Witaj Waszko !
Pieknie opisalas te dni spedzone na dzialce , zdjecia tez sa super. Musze pomyslec o zalozeniu jakiejs swojej stronki ze zdjeciami , tylko nie wiem jak to sie robi. No i dowiedzialam sie , ze ten piekny kwiat ktory u mnie zakwitl to bergenia Dostalam ja , ze tak powiem w spadku , po poprzednich wlascicielach i dopiero teraz , po trzech latach pierwszy raz zakwitla , bo do tej pory myslalam ze to wogole nie ma kwiatow.
Bardzo cie podziwiam, jestes chyba najbardziej " zelazna" osoba jaka tu pisze. A czy po osiagnieciu wymarzonej wagi bedziesz jesc wiecej weglowodanow ?
Pozdrawiam !!

waszka...
gratuluję wagi
ogródek masz piękny
buziaczki

Waszka, widze, ze na dobre zadomowilas sie na dzialeczce, nie dziwie sie, przeciez tam masz wspaniale warunki do obcowania z przyroda, nawet na wczasy nie musisz wyjezdzac
Pozdrawiam

POZDRAWIAM

Weekend minął jedzeniowo bardzo kiepsko – pod znakiem piwa. Pojechaliśmy do znajomych, którzy mają działkę w Kazimierzu Dolnym.
Zdecydowaliśmy w sobotę, że jedziemy. Rysiek wrócił z pracy około 14 zwinęliśmy się i około 16,30 byliśmy na miejscu. No i rozpoczął się browaring, pieczenie kiełbasek na ognisku (bleee) szamanie sałatek i opiekanie chlebka (mniam). Rano pochłonęliśmy jajecznicę i poszliśmy łazić po wąwozach z piwem ależ tam ładnie, szczególnie, że nasi znajomi znają takie miejsca, gdzie żywego ducha nie spotkasz. Potem wróciliśmy do miasta na obiad. Kazimierz to piękne miasteczko ale...... ja tam dostaję tłumofobii i snobofobii...... Poza tym jego burmistrz i zarządzanie całym tym bałaganem zupełnie do d...py jest – całe dzikie tłumy turystów, a nigdzie toy-toyki nie uświadczysz.... Na obiad poszliśmy do jakiejś znanej koleżance knajpki z domowym jedzeniem i opchnęłam domowe, duże kopytka w sosie pieczarkowym (mmmmm) nawet nie myślałam, że je wszystkie zmieszczę. Oczywiście piwem popiłam obficie
Tak więc bilans jedzeniowo - ruchowy weekendu:
Sobota
śniadanie: mozarella z pomidorami
Obiad: kotleciki sojowe , sałata z oliwą i sosem sojowym
Kolacja: kiełbasa z ogniska, biały chleb opiekany nad ogniskiem, sałatka z tuńczyka z makaronem, sałatka z fetą.... piwo, wino, wódka.
Ruchu zero.
Niedziela
śniadanie: jajecznica na kiełbasie, pomidory, piwo
w międzyczasie piwo
Obiad: kopytka z pieczarkami, piwo
Piwo na pożegnanie
Wyjazd do domu
Kolacja: butla wody mineralnej
Z ruchem troszkę lepiej, kilka godzin drałowania po wąwozach

poniedziałek:
śniadanie: makrela, chleb pp, sałata z oliwą
Obiad: twarożek ze szczypiorkiem, pomidorkiem i rzodkiewkami (niestety znów obiad wypada mi na wieczór – ale tak mam pracę, że nie mam jak zjeść inaczej niż np. twarożek z pojemniczka......
Kolacja: kotlety mielone (mięso z indyka, granulat sojowy, cebulka, jajko) szpinak
wieczorem zrobię brzuszki i pojeżdżę rowerem.

grzeczne dziśtro:
śniadanie: makrela, chleb pp, ogórek
Obiad: piątnica ze szczypiorkiem, papryczką i rzodkiewkami
Kolacja: pierś z kurczaka (chyba uduszę ja z pieczarkami), mizeria – niestety znów nie będzie jak jeść obiadu w dzień – obawiam się że do końca czerwca poniedziałki i wtorki będą tak wyglądały - będę musiała planować sobie jakieś mało tłuste jedzonka obiadowo-kolacjowe – soję, dorsza czy pierś
co do ćwiczeń, to zależy jak wyrobię się czasowo. Ale przynajmniej te brzuszki zrobię wieczorem.

A relacja zdjęciowa za tydzień widoczki Kazimierzowe i działkowe

i wtedy popiszę i u was dziwczynki - bo tak nie zdąrże was przynajmniej poczytać

WITAJ WASZKO , PRZESYŁAM BUZIACZKI ,ZAPRASZAM DO POOGLĄDANIA ZDJĘĆ WNUSI NA WĄTKU U MNIE.