ŻYCZĘ UDANEGO TYGODNIA W DIETKOWANIU.
MNIEJ POKUS , LEPSZEGO ZAPARCIA I SAMYCH SUKCESÓW .
NIECH TO CO NAM PRZESZKADZA SZYBKO UCIEKA.
ŚLĘ DUŻO POZYTYWNEJ ENERGI I DUŻO BUZIACZKÓW.
![]()
ŻYCZĘ UDANEGO TYGODNIA W DIETKOWANIU.
MNIEJ POKUS , LEPSZEGO ZAPARCIA I SAMYCH SUKCESÓW .
NIECH TO CO NAM PRZESZKADZA SZYBKO UCIEKA.
ŚLĘ DUŻO POZYTYWNEJ ENERGI I DUŻO BUZIACZKÓW.
![]()
nie zapomniałam !!!!!!! a do kompa nie tęsknię tylko do was, ot co !!!!
a to Waszko - Laska
Poniedziałek 22-05
Co za życie. Wróciłam z czterodniowego wyjazdu na Mazury (kajaki) i wredna waga pokazuje o prawie dwa kilogramy więcej. Koszmar. Ale sama jestem sobie winna.... zaniedbałam W-MM strasznie. Dziś, zmęczona, grubsza, ociężała i rozregulowana pokornie wracam do Montiego i postaram się, żeby na razie była to dobra I faza, a nie W-MM.
Tak więc dziś:
Śniadanie 8.30: serek „ostrowia” homogenizowany 0%, ze szczypiorkiem i rzodkiewką, kawałek (pół) ogórka, chleb pp.
Lunch13.30: ser biały wędzony, pomidor, papryka
obiad 18.00: kotlet mielony z indyka (mięso, jajko, cebula, papryka, przyprawy) kalafior.
Przed spaniem 22.30 - kiwi
Echhhh.... chyba sera za dużo
Jak już pisałam, poniedziałku i wtorki mają główny posiłek na wieczór – praca.
Wyjazd był bomba – pogoda nawet nie dała się bardzo we znaki – chociaż parę razy deszczyk spędził nas w kajaków.
Wyjechaliśmy w czwartek z rana – bogato zaopatrzeni w niewłaściwe jedzenie ( i alkohol) pełno kanapeczek, ciasteczek, sałatek o paskudnym składzie...... (moją z tuńczykiem nie wiadomo czemu zjedli pierwszą) dalej jadłam do końca dnia kanapki, bo okazało się, że w bazie na zadupiu stołówki nie ma i obiadu nie będzie.... wszystko ok., nie raz nie jem nic gotowanego..... ale.... no właśnie. Kanapki były rozmaite – chlebki razowe i białe z masłem, serem, wędliną, dodatkami.... A ja cały dzień byłam głodna jak pies – chociaż z niby pełnym żołądkiem. Im więcej jadłam, tym było gorzej. Już zapomniałam jak to jest, jak człowiek nie może się nasycić. A wszystko to suto zakropione alkoholem (słodkimi nalewkami domowymi :P) i tak cały czas.... na wykupiony następnego dnia zjadłam pyszny placek po węgiersku – mniam....
Trzeciego dnia zaczęłam marzyć o sałacie lodowej :schock:
Dziś nie miewam się najlepiej – cały czas jestem głodna..... rozregulowana i zła na siebie, że nie zabrałam więcej swojego jedzenia.... chociaż.... i tak by mi pewno zjedli.
A jeszcze usłyszałam komentarze, że ja na co dzień pewnie nic nie jem, bo zeszczuplam.... i nikt mi nie uwierzył, że jem i to nie mało. Najlepszy był mój Rysiek – „jak to nie je????? Ona potrafi zjeść więcej niż ja”
Jakie to przerażające, że ludzie nie wiedzą, że tak można.... Ja rozumiem tych, którym dieta MM czy SB nie służy z jakichś powodów, OK. Sporo rozmawiałam z różnymi dziewczynami o odchudzaniu – i już się nie dziwię, dlaczego jest tyle osób z nadwagą. Wiedza na temat żywienia jest zaskakująco niska. Obracając się wśród was, nawet nie zdawałam sobie z tego za bardzo sprawy.
Komentarze typu: „a co to za różnica, masło czy oliwa???? Tłuszcz jest tłuszcz....” „a w czym majonez (margaryna) ma być gorszy od oliwy???” oraz „żeby schudnąć, to trzeba w ogóle nic tłustego nie jeść...” lub „w ogóle prawie nie jeść” przerażają mnie, szczególnie, że pochodzą od osób wykształconych i na ogólnie dobrym poziomie. Pomijam już wiedzę o konkretnych dietach (MM, SB, dieta rozdzielna....) ale o zasadach żywienia, które obowiązują w każdej właściwie diecie (oliwa, ciemne pieczywo, warzywa, chude mięso, ryby..... ) Tragedia.
Porażająca też była ilość „śmieci”, jaką zjedli moi znajomi przez te kilka dni (chipsy, cukierki, ciasteczka) oraz ilości wypitego paskudztwa ( nie licząc alkoholu, bo to nie paskudztwo) – coli i innych słodkich gazowanych napojów.
Całe szczęście, że mam już moje normalne jedzenie – organizm tak się przyzwyczaił, że i trawi lepiej na MM. I bardzo mi brakowało tego uczucia lekkiego brzuszka – pomimo wrzuconego na przykład sera feta. (kolejny komentarz – „w życiu nie schudniesz, jak będziesz taki tłusty ser jadła”)
Dziś raczej nie pojeżdzę rowerem – nie będę miała czasu po pracy. Muszę trochę uporządkować graty po przyjeździe (wczoraj padłam spać)
Jeśli chodzi o dzień jutrzejszy to plan jedzeniowy jest prawie identyczny, ale plany rowerowo – bieganiowe dużo ambitniejsze
Z bratem mojego Rysia:
zostałam barmanem
http://strony.aster.pl/rcudnok/kroni.../XP1010212.JPG
wtorek 23-05I znowu w pracy. Z ambitnych planów sportowych znowu nic nie będzie – zanosi się na deszcz. Na szczęście od jutra mam wolne do poniedziałku (z pracą domową – dokumenty poauditowe )
Brzuszek mam nadal rozregulowany i częste napady głodu bez sensu. Mam nadzieję, że to szybko minie.
dzisiejsze menu:
Śniadanie 8.30: serek „ostrowia” homogenizowany 0%, ze szczypiorkiem i rzodkiewką, pomidor, chleb pp.
Lunch13.30: ser biały wędzony, sałata zwykła
obiad 18.00: kotlet mielony z indyka, mizeria
Przed spaniem 22.30 – pomarańczka
Dziś widziałam na stołku przed „Wola Park” pierwsze nasze krajowe truskawki :P ale były jeszcze mocno drogie.
[img]
środa 24-05
Żarełko środowe:
Śniadanie 8.30: chleb pp, tuńczyk wsw, sałata, ogórek, szczypior, oliwa.
Lunch13.30: mozarella, pomidor :Pbiad:
obiad 18.00: pierś zapieczona z serem żółtym, szpinak
brak ruchu
czwartek 25-05
papusiu:
Śniadanie 8.30: chleb pp, tuńczyk wsw, sałata, ogórek, szczypior, oliwa.
Lunch13.30: mozarella, pomidor :Pbiad:
obiad 18.00:zupa kalafiorowa, udko gotowane bez skóry
godzina roweru
26 maja 2006 piątek
Dzień do niczego. Już chyba nigdy nie opanuję tego łakomstwa. Wykończy moją figurę. Teściowa zrobiła torcik z kaszki manny na dzień Matki – zjadłam kawałek i potem oczywiście dokładkę. I Zero ćwiczeń. Koszmarek. Dalej nie będzie lepiej – w niedzielę mam urodziny, a jutro spotkanie z sąsiadami działkowymi. Buuuuuu.
Jadłospis
Śniadanie: tuńczyk, makaron, pomidor, sałata
Obiad: dwa kawałki torcika z kaszki, wafelki, pączek, czekolada do popicia.![]()
Kolacja kanapki i kiełbasą i ogórkami małosolnymi, piwo
dzień całkowicie na straty, a 1.5 kilosa przywiezione z wyjazdu na Mazury siedzi mi na brzuchu.
27 maja 2006 sobota
Jeszcze gorzej. Dzień zaczął się zupełnie nieźle. Pobiegaliśmy po lesie z Rysiem i pieskiem, potem pojechaliśmy rowerkami nad staw, posłuchać rechotania żab.... po drodze kupiliśmy piwo.... sporo piwa. Echhhhhhhhhhhh
Jadłospis
Śniadanie: jajecznica, pomidor, ogórek małosolny
Obiad: barszczyk szczawiowy, panga w sosie greckim,
Kolacja piwo, kiełbaska, piwo, ser żółty, piwo, wafelki, piwo....... i tak do późnej nocy. Dno.............
Jakoś nie mogę się pozbierać z tym jedzeniem – a czas już najwyższy - @ się kończy i nie ma usprawiedliwienia......
28 maja 2006 niedziela
dziś musi być lepiej. Koniecznie. A od poniedziałku będę jak aniołeczek. Postanowione. Mam imprezę 14 czerwca na której musze wyglądać i wesele 24..... i chcę być śliczna. Co oznacza oczywiście odchudzona.
Jedzeniowo dzień nie zapowiada się źle:
Śniadanie: rybka po grecku
Obiad: udko, młoda kapustka z koperkiem no i oczywiście żarłam ziemniaki nie wiadomo po co....
urodzinowy szampan, wafelki (mam nadzieję, się skończą, bo pyszne draństwo...)
Kolacja śledzik w oliwie z cebulką.
I znowu zero ruchu – a jutro do pracy.....
Jak mi się nie chce.... czeka mnie ciężki tydzień. W przyszłym tygodniu audit. A potem będzie dużo luźniej. W każdym razie plan jedzeniowy będzie ambitny – wyglądam jak klusek i tak się czuję.
29 maja 2006 poniedziałek
plan:
Śniadanie: sałatka (makaron razowy, ogórek, sałata lodowa, oliwa, kropelka octu balsamicznego), maślanka
Obiad: twarożek ze szczypiorkiem, pomidor
Kolacja pierś na oliwie, młoda kapustka z koperkiem
Jak to w poniedziałki, główny posiłek będzie na wieczór – praca. Wracam do robienia brzuszków. Wyglądam jak nie boskie stworzenie i zła jestem na siebie. Ale nic to – twardym trzeba być nie miętkimdzień zapowiada się idealnie MM. Tylko czemu jest tak zimno, ciemno i smutno? ...... A z tym kluskiem, nie jest tak źle – brzuch się schował po @.
30 maja 2006 wtorek
plan:
Śniadanie: sałatka (makaron razowy, pomidor, sałata lodowa, oliwa, kropelka octu balsamicznego), maślanka
Obiad: serek wiejski, ogórek
Kolacja pierś z indyka duszona z pomidorami, cebulką i papryką, sałata z oliwą i sosem sojowym.
Brzuszków oczywiście wczoraj nie zrobiłam, bo i po co..... nie mogę się zmobilizować, zupełnie straciłam werwę do tego. Na dobitkę napiliśmy się wczoraj z Rysiem winka, a co sobie żałować. Waga stoi na 57 z małym wahaniem do góryi boję się, że zaraz znów nałapię tłuszczu. I niestety zauważyłam, że coraz trudniej gubię nabyte kilosy – przemiana materii siada, a i wiek nie sprzyja..... w końcu nie mam już daaawno 18 lat. Kiedyś kilogram na tydzień to była norma – dziś jestem zadowolona jak pójdzie kilogram na dwa tygodnie..... A drański tłuszcz wracać, to przez 3-4 dni potrafi, taki wierny
- tak jak po wyjeździe na Mazury. Czyli nadal mam dwa kilo za dużo. Niby nic, ale wpienia człowieka: bo przecież już dawno powinien sobie z takim drobiazgiem poradzić. Pogoda też nie sprzyja – mogłoby być cieplej, może zmusiłabym się chociaż do jeżdzenia rowerem.
Nic. Przynajmniej dietę utrzymam. Jak dobrze pójdzie.
Etap I start 2-01-2014 koniec......- odchudzanie SEZON NA ODCHUDZANIE ......
Etap II ..... wychodzenie z diety
Etap III ..... stabilizacja wagi i pilnowanie się do końca życia
WASZKA ZDJĘCIA SĄ REWELACYJNE. WYSZŁAS SUPER NO NO , ALE FAKTYCZNIE Z CIEBIE LASECZKA.MOŻESZ BYĆ Z SIEBIE DUMNA . JESTES JUŻ PRAKTYCZNIE NA MECIE.
ODWALIŁAS KAWAŁ DOBREJ ROBOTY .
WIELKIE GRATULACJE .
PRZESYŁAM BUZIACZKI.
![]()
Waszka G R A T U L U J E![]()
Takie wpadki sa dopuszczalne![]()
, przeciez teraz sezon grilowy, wiec bedziemy zbaczac z drogi , wazne, zeby w odpowiednim czasie wrocic na wlasciwy tor
![]()
![]()
Pozdrawiam![]()
WASZKO - LASKA to najtrafniejsze okreslenie![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
Te 2 kg jak maja spaść.. to spadną..a do wesela to już na pewno![]()
![]()
Byle byś się trzymała MM
Waszka to ma fajnie.. ja też chce na kajaki..ale wakacje się zblizają to się pocieszam jakoś![]()
Mój wątek: Armida wita wiosnę.
Zapraszam, każde wsparcie mile widziane, tym razem nie mogę się poddać.
Cel na 1.08.2014:
Waszko, przeczytałam od deski do deski Twój ostatni wielgachny post.
wiem jak to jest.. jak już się wydaje że waga spada, już się cieszę, już zmieniam tickerka.. a tu wraca draństwo jedno.
tak oglądnęłam Twoje menu.. i all pięknie ładnie, ale to kiwi jest niefajne -IG 50 i na dodatek o tej porzenie chcę krytykować, a jedynie poradzić.. na MM owoce jemy podobno rano na czczo -pół h przed śniadankiem węglowym, a 1h przed tłuszczowym.
Może to Ci pomoże zrzucić to, co Ci na wyjeździe przybyło...
powodzenia3mam kciuki
MMki powinny się wspierać
buziaki, papa
![]()
PopieramWASZKO - LASKA to najtrafniejsze okreslenie![]()
![]()
![]()
W ogóle taki wspólny wyjazd, choć miły i cudny zwykle wnosi ze sobą wyrzuty sumienia, przynajmniej u mnie. Bo jak tu jeść sałatę, skoro wszyscy jedzą pieguski... chociaż do coli się nie moge przekonać. Cóż z tego, skoro na takich grupówkach króluje piffo![]()
Dlatego na razie jestem uziemiona sesją i w sumie to bardzo dobrze...Pfffuuuujjj.. Co ja bredzę. Wolę już walczyć z moją słabą wolą niż z prawem gospodarczym...Pozdrawiam ciepklusio Laseczko
![]()
i ja sie przylaczam do gratulacji - wygladasz superowo i oby tak dalej!![]()
a drobne potkniecia... - nudno by bylo bez nich![]()
i fajnie, ze juz wrocilasodzywaj sie czesciej
![]()
Zakładki