Dziewczynki prawda jest tak, że mam doła.Jestem zmęczona dietą,
wyrzeczeniami...
(ćwiczeniami nawet nie, bo nawet to lubię
)
chodzi mi o to, że nie chudnę.Kolejny tydzień wzrowy 1000,(950-1050) cwiczenia,
a waga nic,
wymiary też nie,
więc nie ma się czym pocieszać.
Po prostu stoję w miescu, już równo miesiąc.
![]()
![]()
![]()
Jestem zdołowana i przerażona, bo wniosek nasuwa się jeden: 1000 kcal do końca życia, albo będę gruba. czyli już zawsze będę głodna, albo nie będę mogła na siebie patrzeć.![]()
![]()
![]()
![]()
Jak tu myśleć o zwiększaniu kalorii??? w ogóle nie ma o tym mowy. Przecież gotowam na 1200 zacząć tyć![]()
I nie mówcie mi, że już jestem szczupła, bo co mi z tego, jak i tak tego nie utrzymam, mam już dość głodu. po prostu nie wyrabiam. Jeszcze jakbym miała tego efekty, to jakoś dałabym radę znosić ten ciągły głód. Nie dam rady być na 1000 zawsze, żeby to utrzymać.![]()
![]()
![]()
![]()
I nie mówcie mi, że mam się nie odchudzać, bo jak widać na 1000 to ja wagę utrzymuję, a nie chudnę, utrzymuję znosząc męki głodowe w godzinę po posiłku....
poza tym nie osiągnęłam celu, a ja zawsze osiągam, co sobie wyznaczę, inaczej doły mam jeszcze większe, wiedzac, jak bardzo jestem do niczego.
![]()
![]()
Mam doła widząc bezsens swojego działania![]()
![]()
Zakładki