Co tam AleXL?
Jak dieta, jak się trzymasz?
Co tam AleXL?
Jak dieta, jak się trzymasz?
AleXL czasem tu wpada, ale najlepiej go szukać pod http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?...asc&start=2090
Pozdrawiam
Dziękuję, nie chciałam zakłócać porządku Pańskiego wątku
Dziękuję za kwiatki
W piątek powinnam była się zważyć (jak co tydzień), ale tatuś mi podprowadził wagę z domu i od dwóch dni żyję w błogiej niewiedzy ile ważę Oby mniej, bo w zeszłym tygodniu miałam mini zastój.
Zastój, to mała rzecz, byle nie wzrost wagi. Mnie to spotkało na wiosnę i nie mogę doprowadzić do tego, by waga zaczęła się zmniejszać. Ale też niewiele wysiłku w to wkładam Pozdrawiam serdecznie
Po tygodniowym zastoju wchodzę dziś na wagę i....... 1,5 kg mniej!!! Zrobiłam swój plan minimum - czyli 15 kg w ok. 4,5 mca Nawet już straciłam 0,5 kg z nowego - ostatniego - planu 5 kilogramowego
Trzymam kciuki!
Gratuluję Ale nie rób niczego zbyt szybko, bo nadejdzie jo-jo. Sam to przerabiałem wielokrotnie i aktualnie też mam takie trudności. Pozdrawiam z optymizmem mimo wszystko
Dziękuję!
Sama jestem zaskoczona jak to łatwo poszło. Oto różnice w dietach (starych i w obecnej):
1) te trwa już 5 m-cy (i planuję jeszcze co najmniej 2 m-ce na te ostatnie 4,5 kg) a wszystkie poprzednie udawało mi się kontynuować przez góra 1,5 m-ca
2) teraz dieta rzadko kiedy spada poniżej 1000 kcal, po prostu albo nie chce mi się jeść albo nie mam czym dopełnić, a kiedyś dojście do 1000 kcal było rzadkością
3) nie wpadam w depresję jak nie spada mi waga podczas cotygodniowego ważenia w piątek rano na czczo. Teraz cieszę się, że waga stoi w miejscu - byle nie rosła. A kiedyś ważyłam się codziennie, ze strachem w oczach jeśli dzień wcześniej coś przeskrobałam. Teraz podchodzę do tego na luzie
4) Teraz ćwiczę gdy naprawdę mam ochotę i potrzebę, gdy np. jestem zdenerwowana to ostatnio najlepszy sposób na nadmiar emocji i adrenaliny. Kiedyś katowałam się ćwiczeniami, których nie cierpiałam i szybko je rzucałam w kąt
5) Jem praktycznie to co reszta rodziny, nie wydziwiam. Wybieram kotlet gotowany (w wodzie lub z parowaru), spaghetti z samym sosem pomidorowym domowej roboty - bez sera i mięsa - nie potrafię zliczyć ile razy jadłam tę potrawę w ciągu tej diety - ale bardzo wiele
6) Na śniadanko solidna owsianka (4 łyżki + 100ml mleka 0-0,5% tł + cynamon/kakao/gałka muszkatołowa/dżem/owoce/słodzik/rodzynki/banany suszone - kocham!!) a kiedyś 2 wasy z chudym serkiem, po których byłam zwyczajnie głodna i zła!
7) Przestałam się przejmować ludzkim gadaniem. Kiedyś mi wytykali, że za gruba jestem, że powinnam schudnąć i nie robiłam tego dla siebie ale dla świętego spokoju. Teraz wszystkie moje działania są właśnie "moje" i "dla mnie". Dzisiaj już słyszę, że jestem szczupła, że starczy (babcie tak mówią, ale one wiadomo mają inny kanon "piękna", taki sprzed 50 lat ), ale nadal robię swoje. Tylko 4,5 kg - co to jest w porównaniu do tych 15,5 które już straciłam bez żadnego wysiłku?
Cele diety - tym razem realnie wyznaczone - 4,5 m-ca na 15 kg - udało się! Teraz min. 2 m-ce na te 4,5 kg - i wiem, że znowu się uda!
9) Obecną dietę rozpoczęłam w lutym, więc nie miałam takiej presji jak zwykle podczas odchudzania w czerwcu, aby wbić się w fajny kostium kąpielowy do lipca - to po prostu zawsze było nierealne i powodowało moją jeszcze większą frustrację i tycie
10) Ktoś może powiedzieć, że obsesyjnie dbam o to co jem, sprawdzam kaloryczność wszystkiego, zawartość tłuszczu i wybieram zdrowe jedzenie, nie jem w McDonaldach - chyba, że jakąś sałatkę podczas gdy znajomi obżerają się BigMacami i częstują mnie frytkami, mówiąc, że od jednej nie utyję Wiem, że nie utyję, ale po co mam jeść takie śmieci? W każdym razie kiedyś to w ogóle jeszcze bardziej się tym przejmowałam, jadłospis był moim tematem przewodnim każdego dnia diety, po prostu zbyt wiele uwagi do tego przywiązywałam, a to powinno być naturalne - w końcu będę tak jeść do końca życia, nie mogę pół godziny myśleć co zjem na śniadanie czy obiad, bo nie wyjdę z domu
11) Teraz robię sobie zapasik kefirów, które uwielbiam (w ogóle jestem mleczna dziewczyna ), więc nigdy mi nie zabraknie pysznego drugiego śniadanka albo wyśmienitej białkowej kolacji
12) Nie rezygnuję z wyjść ze znajomymi tylko dlatego, że jestem na diecie. Nawet sobie piwko czasem wypiję - raz na miesiąc czy dwa, oczywiście wliczę to w limit, zjem mniej tego dnia aby upchnąć wszystko w 1000 kcal
13) I najważniejsze, liczę wszystko co jem, każdy mały kęs, orzeszek, winogrono, łyk soku etc. Liczenie to podstawa kontroli tego co jemy. I tak już znam wszystkie tabele kaloryczności na pamięć, więc łatwiej mi sięgać po coś lub z czegoś zrezygnować niż potem się dziwić, że jestem po śniadaniu, a już wykorzystałam połowę swojej dziennej racji żywieniowej Uważam, że taka kontrola musi być, przynajmniej ja tego potrzebuję. Jak widać to działa, bo chyba tylko raz przekroczyłam jakoś sporo limit, coś koło 1150 kcal - ale wtedy było właśnie piwko, trochę nieplanowane, więc nie mogłam zostawić na nie luki za dnia.
To chyba tyle ze zmian, może są one malutkie, ale zmieniły mój cały sposób myślenia o odchudzaniu. Robię to dla zdrowia, dla siebie, dla atrakcyjnego wyglądu, dla ubrań, które bez problemu dostanę już w każdym sklepie, chcę w końcu poczuć tę wolność i spokój wewnętrzny.
Pozdrawiam gorąco!
Fajnie kwiatki i trzymam kciuki by nas te joja nie dopadały I prawie 100 stron się tu zebrało, trochę historii jest
Mniej jest więcej? http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/showthread.php?t=49
Zapisz zgubione letnie kalorie! ćwicz i licz!!!
Inspiruj się: Klub Tytanów: spadek min. 15 kg utrzymany przez rok?
Zakładki